— Kto cię tu zapraszał? — Robert spojrzał na Lucy i pozostałe trzy dziewczyny.
Przeszywające spojrzenie Roberta przeraziło je, natychmiast przysunęły się do stolika obok.
Samuel poczuł się niezręcznie i powiedział do Roberta: — Daj spokój, niech podejdą. Mieliśmy się razem bawić.
— Skoro tak mówisz, to nie ma problemu, Samuelu — Robert zgodził się ze śmiechem.
Za zgodą Roberta Lucy i pozostałe trzy dziewczyny podbiegły szczęśliwe. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiły, było zrobienie sobie selfie, bo nie mogły przegapić takiej okazji, żeby pochwalić się czymś tak zaszczytnym na Instagramie.
Gdy pozowały przed Robertem w różnych seksownych pozach, on zamknął oczy i szepnął: — Marilyn, dałaś mi niezłą lekcję!
Nagle Robert otworzył oczy i spojrzał na 88 butelek Armand de Brignac przed sobą. Normalnie schowałoby się wino do sejfu, a następnym razem, przy powrocie, wyjęło, żeby znowu być w centrum uwagi.
Ale Robert nie był jak inni. On nawet nie wiedział, że to wino można zachować.
— Ktoś! Chodźcie tu i otwórzcie je wszystkie! — rozkazał Robert, machając ręką.
— Wszystkie? — Kelner był nieco zdezorientowany. — Proszę pana, nie da się ich wypić wszystkich.
— Jeśli nie dam rady, to wylejcie je na podłogę!
„Wylać na podłogę wino za prawie 150 tysięcy dolarów?” — pomyślał kelner, wpatrując się w Roberta w osłupieniu. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, jak zachowują się naprawdę bogaci ludzie.
Jeremy, który wcześniej zachowywał się arogancko, zmienił nastawienie o 180 stopni. Podszedł do Roberta i powiedział pokornie: — Panie Zabinski, byłem wcześniej zbyt niedouczony. Proszę mi wybaczyć, jeśli pana obraziłem.
Jeremy zwracał się do Roberta „Panie Zabinski”.
To była szalona noc picia i zabawy.
Robert leżał na kanapie z lekko przymkniętymi oczami. Przypomniał sobie moment podczas kolacji, kiedy Marilyn spojrzała na niego z pogardą. Była tak nonszalancka i nawet nie zadała sobie trudu, żeby rzucić na niego drugie spojrzenie, a to go bardzo zabolało.
Kiedy Robert się obudził, głowa pulsowała mu boleśnie. Wczoraj był tak podekscytowany, że za dużo wypił i zapomniał o wszystkim, co się potem działo. Mniej więcej pamiętał, że Carlos poszedł do wejścia do baru i zabrał go z powrotem do hotelu swojej rodziny.
Masując skronie, Robert rozejrzał się. Był w luksusowym pokoju z miękkim łóżkiem typu king-size i dużym oknem sięgającym od podłogi do sufitu, z którego roztaczał się widok na połowę Yrinas. W pokoju znajdowało się wiele eleganckich mebli, w tym wanna, której zawsze chciał doświadczyć, ale nigdy nie miał okazji zobaczyć.
Robert krótko obejrzał wannę, po czym napełnił ją wodą i się w niej położył. Od razu ogarnęło go ciepło, dzięki czemu poczuł się niezwykle swobodnie. Zastanawiał się nad tym, co wydarzyło się poprzedniej nocy. Wydał 150 tysięcy dolarów, co było szalone i lekkomyślne, ale czuł się wspaniale. Dreszcz przepychu i satysfakcja z bycia komplementowanym przez innych były uzależniające.
Ale Robert wiedział też, że nie może ulegać tym uczuciom. W przeciwnym razie, bez względu na to, ile miałby majątku, wkrótce by go stracił. Po tylu latach walki Robert wiedział, że teraz, kiedy odziedziczył majątek rodzinny, musi pracować ciężej niż wcześniej; w przeciwnym razie będzie hańbą dla swojej rodziny.
Kiedy Robert wyjął telefon, zauważył, że czat grupowy klasy eksplodował ciągłymi wiadomościami.
[Słyszeliście? Barry Rabine założył własną firmę. Będą rekrutować ludzi w naszej szkole w dniu uroczystości zakończenia roku!]
[To wspaniale z jego strony, że zakłada własną firmę zaraz po ukończeniu studiów.]
[Biorąc pod uwagę, kim jest ojciec Barry'ego; nie jestem zaskoczony. A tak przy okazji, słyszeliście o Zabel Group? Ich menedżer, Kendrick Zabel, również będzie rekrutował w dniu ukończenia studiów. To doskonała okazja, której nie powinniśmy przegapić!]
[Wierzę, że Robert ma największe szanse na zatrudnienie. Ma solidne wyniki w nauce. Doradca z pewnością poleci go dużym korporacjom, takim jak ta.]
[Robert ma Marilyn, więc nie sądzę, żebyśmy musieli się o niego martwić. Marilyn pewnie już wszystko załatwiła.]
Po przeczytaniu tego Robert odrzucił telefon. Poczuł się przygnębiony, widząc imię Marilyn. Ponadto Robert nigdy nie słyszał imienia Kendricka, dopóki Jeremy nie wspomniał o nim zeszłej nocy.
Wtem Robert przypomniał sobie, że tego popołudnia ma wziąć udział w aukcji. Spojrzał na zegarek i zobaczył, że jest już prawie południe. Wstał, przebrał się w hotelową piżamę i poszedł do restauracji.
Gdy tylko Robert wszedł do restauracji, zobaczył dwie osoby idące w jego stronę.
To byli Marilyn i Kendrick.
Marilyn wyglądała tego dnia oszałamiająco. Miała na sobie długą sukienkę i delikatny makijaż. Uśmiechała się, co czyniło ją jeszcze bardziej atrakcyjną. Ludzie nie mogli się powstrzymać od patrzenia na nią z powodu jej nieskazitelnej aury.
Głęboko w duszy Marilyn w pewien sposób opierała się kontaktom z Kendrickiem. Przez lata tylko Robert naprawdę zawładnął jej sercem.
Ale Marilyn nie mogła odmówić rozkazom swojej rodziny.
Marilyn była zdumiona, widząc Roberta naprzeciwko. Choć początkowo trzymała się z daleka od Kendricka, szybko podeszła do niego i wyciągnęła rękę, żeby złapać go za ramię.
Widząc to, Robert lekko zmrużył oczy.
Kendrick uśmiechnął się, spojrzał na Roberta i zadrwił: — Ciekawe. Pamiętam, że ten hotel jest dość drogi. Ale dlaczego wydaje się, że każdego na niego stać?
— Nie mam pojęcia — Marilyn również spojrzała na Roberta. — Może niektórym wydaje się, że pobyt w tym hotelu uczyni ich częścią wyższej klasy i pozwoli im wspiąć się po szczeblach drabiny społecznej.
Lekki chichot Marilyn zabrzmiał ostro w uszach Roberta.
Niemal jednocześnie cała trójka weszła do restauracji.
— Szybko ruszyłaś do przodu od swojego byłego chłopaka po zdobyciu nowego mężczyzny, co? — zauważył Robert, spoglądając na Marilyn.
Komentarz Roberta sprawił, że Marilyn zamarła, ale nie odpowiedziała. Nie była pewna, jak zareagować na Roberta. Skoro sprawy zaszły tak daleko, postanowiła pozwolić, żeby to nieporozumienie trwało, bo to dobrze dla niego i dla niej.
Kendrick uprzejmie przepuścił Marilyn przodem, ale Robert przyspieszył, zauważając to. Prawie wszedł w tym samym momencie co Marilyn i przypadkiem poczuł zapach jej perfum. — Bogaci ludzie rzeczywiście są inni. Nawet ich perfumy pachną pieniędzmi — zakpił.
Marilyn wpatrywała się w Roberta i czuła, że zmienił się w inną osobę. Nie mogła się powstrzymać, żeby nie powiedzieć: — Robercie, nie musisz tego robić.
— Robić to? Co ja zrobiłem? Co za zabawne — Robert przewrócił oczami i nonszalancko poszedł naprzód z rękami w kieszeniach.
— Marilyn, zignoruj go — Kendrick podszedł od tyłu w tym momencie i wybrał stolik. Następnie odsunął krzesło dla Marilyn jak dżentelmen.
Niemal natychmiast Robert usiadł przy stoliku obok nich, komentując: — Jakie to czułe.
Marilyn czuła się nieswojo, widząc Roberta siedzącego obok nich. Często spoglądała na niego nieświadomie, a widok jego w takim stanie sprawiał jej ból. Nie chciała go w ten sposób ranić, ale nie miała wyboru.
Marilyn doskonale zdawała sobie sprawę z osobowości Roberta. Trudno byłoby jej zakończyć z nim związek w spokoju. Jeśli zostałaby z nim, on tylko ponosiłby konsekwencje. Nie miała innego wyjścia, jak szybko zakończyć sprawy w ten sposób.
Marilyn starała się, jak mogła, żeby nie patrzeć na Roberta, ale wciąż czuła jego wzrok na sobie.
— Przepraszam! — Kendrick zawołał kelnera i sprawnie zamówił kilka dań.
— Kelner! — Robert nagle krzyknął, tworząc ostry kontrast z uprzejmym, dżentelmeńskim wizerunkiem Kendricka. Następnie wskazał na stolik Kendricka i powiedział: — Chcę po dwie porcje wszystkiego, co zamówili!
W oczach Kendricka widać było wyraźne drwiny, gdy to usłyszał. Wkrótce podano dania.
— Kiedyś przed każdym posiłkiem mówiłaś do mnie „Kochanie”, a jednak zakochałaś się w nim — powiedział Robert celowo.
— Co za łobuz! — Marilyn od razu się zarumieniła i wymamrotała. Pomyślała: „Dlaczego on opowiada bzdury? Kiedy ja go tak w ogóle nazywałam?”
Robert widział zmianę w wyrazie twarzy Kendricka. Powiedział to celowo, żeby obrzydzić go Kendrickowi. To był jego sposób na odwet za to, że Kendrick udawał przed nim.
Chwytając homara, Robert powiedział do siebie: — Kiedyś karmiłaś mnie pierwszym kęsem ustami. Ojej, jak czasy się zmieniły. Mówiłaś, że wolisz jeść w moich ramionach. Mówiłaś, że nie możesz jeść, jeśli cię nie przytulę. Nie jestem pewien, czy mówiłaś prawdę. Cholera, ta twoja smukła talia była taka wspaniała w dotyku.
Marilyn i Kendrick słyszeli go słowo w słowo. Robert uśmiechał się i wydawał się być pochłonięty swoimi wspomnieniami.
— Pamiętasz tamtą noc…
— Robercie, wystarczy! — Marilyn nagle uderzyła w stół i wstała, piorunując Roberta wzrokiem.
















