Robert spojrzał na Marilyn ze zmieszaniem. - Panno, czy mogę wiedzieć, czy jest jakiś problem w tym, że rozmawiam sam ze sobą podczas jedzenia?
Oddychając ciężko, Marilyn uspokoiła się i podniosła torebkę ze stołu. - Chodźmy!
Po tych słowach Marilyn wyszła szybkim krokiem z restauracji, nie oglądając się za siebie.
Kendrick był w okropnym nastroju. Poczuł podekscytowanie, kiedy natknął się na Roberta, ponieważ chciał się popisać i go wyśmiać. Ale teraz każde słowo Roberta sprawiało, że Kendrick czuł się niespokojnie.
Kendrick pośpiesznie pobiegł za Marilyn, wołając: - Marilyn, nie musisz się nim przejmować. Marilyn...
Kiedy Robert zobaczył, że Marilyn wychodzi, dumny uśmiech na jego twarzy zniknął, a jedzenie przed nim straciło smak.
- Nie chcę już jeść! - Robert wstał zirytowany.
Robert nie miał pojęcia, dlaczego właśnie to powiedział. Jednak widok Marilyn tak blisko innego faceta sprawił, że Robert poczuł się niezmiernie zirytowany. To było uczucie, którego nie dało się wytłumaczyć słowami.
Robert przekonywał samego siebie, że mówi takie rzeczy, aby odeprzeć Kendricka, ale tak naprawdę miał nadzieję, że zwróci uwagę Marilyn. To było tak, jakby chłopak ciągle głośno mówił i przesadnie się zachowywał przed piękną dziewczyną, mając nadzieję, że na niego spojrzy.
Podobnie Robert po prostu pragnął, aby Marilyn patrzyła na niego częściej.
Marilyn siedziała w holu hotelu, uspokajając emocje.
To, co złościło Marilyn, to nie słowa Roberta, ponieważ nie obchodziło ją, co pomyśli Kendrick.
Złościła ją to, że Robert zachowywał się jak inna osoba. Kiedyś był pilny, łagodny, dojrzały i troskliwy. Teraz wydawał się być leniem, niezainteresowanym nauką i playboyem, który zrezygnował z samego siebie.
Marilyn nienawidziła tej wersji Roberta i nie chciała widzieć, jak się tak zachowuje.
Marilyn odwróciła się i zobaczyła Kendricka, który za nią podążał, ale jej wzrok minął go i spoczął na Robercie, który stał osamotniony. Większość jej wściekłości zniknęła w jednej chwili. W końcu to była jej wina.
- On... Zaraz, dlaczego on tu jeszcze jest? - zastanawiała się Marilyn, przypominając sobie coś.
Marilyn nagle pomyślała o pewnej możliwości. Podeszła do recepcjonistki i zapytała o informacje dotyczące Roberta.
Recepcjonistka sprawdziła komputer i powiedziała Marilyn: - Panno, pan Żabiński przebywa tutaj na kredyt.
Marilyn westchnęła, kiedy to usłyszała i zastanawiała się, czy to, co powiedziała wczoraj, nie było zbyt ostre i czy go to nie dotknęło.
Przy tej myśli Marilyn wyjęła telefon i powiedziała: - Przelejcie 4500 dolarów... Nie. Przelejcie 7500 dolarów na kredyt pana Żabińskiego.
Po zapłaceniu Marilyn wyszła po cichu.
Recepcjonistkę to zdziwiło i zastanawiała się: - Dlaczego ktoś przyszedł zapłacić za pana Żabińskiego, skoro wydaje pieniądze w hotelu swojej rodziny?
Pół godziny później Robert przebrał się w nowy zestaw ubrań i przyszedł do holu hotelowego. Carlos polecił komuś kupić ubrania dla Roberta, wszystkie z najwyższej półki. Ponieważ Robert nie był osobą hipokrytyczną, naturalnie ich nie odrzucił.
Kiedy doszedł do recepcji, Robert powiedział: - Chcę uregulować swój rachunek.
- Panie Żabiński, panna Quesnell zapłaciła za pana 7500 dolarów.
- Panna Quesnell? Marilyn Quesnell? - Twarz Roberta pociemniała i uderzył pięścią w stół, przestraszywszy recepcjonistkę.
Twarz Roberta była ponura, gdy myślał: - Marilyn, myślisz, że możesz mi to wynagrodzić, robiąc to? Myślisz, że potrzebuję twojej jałmużny? Nie! Nie potrzebuję jej!
Nagle Robert ryknął: - Oddajcie pieniądze tej pani!
Głos Roberta rozległ się w holu hotelowym.
Carlos stał za Robertem, ale nie przejął się zachowaniem Roberta. Po tym, jak Robert trochę się uspokoił, Carlos powiedział: - Panie Żabiński, dziś po południu jest aukcja.
Tymczasem Marilyn wyszła z hotelu i wsiadła do swojego Mercedesa-Benza C-Class. To był dość skromny samochód, biorąc pod uwagę jej status.
- Dobrze, mamo. Pójdę na aukcję dziś po południu - powiedziała Marilyn do telefonu, siedząc na miejscu kierowcy.
Przy wejściu do hotelu Carlos prowadził samochód, a Robert siedział na tylnym siedzeniu. Ten ostatni przeglądał dokumenty, które dał mu Carlos. Zawierały one podstawowe informacje o jego rodzinie, listę osób, które wezmą udział w aukcji, oraz przedmioty na aukcji.
- Pan Zachary Żabiński powiedział, że możesz kupić wszystko, co chcesz na aukcji, ponieważ nikt nie może z nami konkurować - Głos Carlosa był spokojny i pewny.
Robert skinął głową, ale nic nie powiedział. Skoro jego ojciec stwierdził, że pieniądze na karcie są nieograniczone, oznaczało to, że ich bogactwo było większe niż Robert mógł sobie wyobrazić.
Aukcja odbyła się w najbardziej ekskluzywnym klubie prywatnym w Yrinas. O godzinie czwartej po południu luksusowe samochody były zaparkowane przed klubem.
Kiedy Robert wysiadł z pojazdu, zobaczył grupę atrakcyjnych mężczyzn i kobiet rozmawiających przy wejściu do klubu. Byli zaintrygowani, kiedy zauważyli nieznaną twarz Roberta. W końcu kręgi wyższych sfer w Yrinas nie były zbyt duże, więc wiedzieliby, czy jest jakiś nowy gracz. Jednak przybycie Roberta było dla nich zbyt nagłe.
Wśród tych ciekawskich spojrzeń było trochę pogardy.
Ludzie, którzy żyli w zamożnych gospodarstwach domowych przez długi czas, rozwinęliby pewien temperament, ale nie widzieli go u Roberta.
- Musi być nowobogackim, który właśnie wkroczył do kręgu - ktoś powiedział.
Prawdę mówiąc, ci bogaci ludzie nie lubili nowicjuszy. Krąg Yrinas był ograniczony, co oznaczało, że łańcuch biznesowy był ograniczony. Wejście nowicjuszy oznaczało, że pieniądze zostaną rozdzielone między więcej osób.
Patrząc na ekskluzywny klub przed sobą, Robert poprawił trochę swoje ubranie nieco niezręcznie.
- Hej. Kim jesteś? - Młody mężczyzna w wieku około 25 lub 26 lat podszedł do Roberta z pewnością siebie. - Wyglądasz na nowego. Czy przeszedłeś inicjację?
- Inicjację? - Robert zmarszczył lekko brwi.
Carlos powiedział Robertowi trochę powszechnej wiedzy w kręgu po drodze, ale Robert nic nie słyszał o inicjacji.
Młody mężczyzna pokręcił głową i mówił tak, jakby pouczał Roberta. - W Yrinas jest tylko tyle biznesu. Jak śmiesz wchodzić do naszego kręgu bez przejścia inicjacji? Czy starsi w twojej rodzinie nie uczyli cię manier?
Ktoś w tłumie wtrącił: - Ci nowobogaccy stają się coraz bardziej irytujący. Myślą, że mogą po prostu tu przyjść bez poznania zasad.
W tym momencie do Roberta podeszła piękna, krótkowłosa kobieta w sukni wieczorowej i puściła do niego oko. Wyglądała na dwudziestolatkę, a jej ton był pełen uwodzenia, gdy powiedziała: - Jesteś całkiem przystojny. Jeśli znasz zasady, możemy wyjść dziś wieczorem.
Będąc nowicjuszem, Robert był naturalnie celem.
- Z jakiej on jest rodziny? Dlaczego nie ma żadnych manier?
- Z jakiej rodziny pochodzisz? Kim jest twój ojciec? Kupiec z Bay City? A może właściciel restauracji z Darkmount City?
Podeszło kilku mężczyzn w średnim wieku, chcąc wykorzystać tę okazję, aby zaznaczyć dominację nad kimkolwiek, kto wspierał Roberta.
Wszyscy patrzyli na Roberta z nutą protekcjonalności.
W tym momencie Carlos podszedł z oddali. - W tutejszym kręgu faktycznie istnieje praktyka inicjacji i to moja wina, że nie wyjaśniłem tego panu Żabińskiemu. Ale panie Żabiński, zawsze to my obserwowaliśmy inicjację, a nigdy jej nie przechodziliśmy. Każdy, kto chce rozpocząć działalność gospodarczą w Yrinas, musi najpierw uzyskać pozwolenie od rodziny Żabińskich.
Na widok Carlosa mężczyźni w średnim wieku, którzy patrzyli na Roberta z góry, spuścili głowy z szacunkiem.
- Panie Camidge.
















