Robert i jego trzej współlokatorzy instynktownie odwrócili głowy w stronę, z której dobiegał ten głos.
Stałem tam młody mężczyzna, kołysząc się w rytm żywiołowej muzyki w klubie nocnym.
Grupa Roberta znała tego młodzieńca, Jeremy'ego Walkera. On również był studentem Uniwersytetu Yrinas, potomkiem bogatej rodziny, i już na trzecim roku zaczął jeździć BMW serii 3. Gdziekolwiek się pojawił, był w centrum uwagi wszystkich dziewcząt i żył, jakby był pawiem.
Usłyszawszy słowa Jeremy'ego, Samuel i dwaj pozostali współlokatorzy nie mogli się powstrzymać i zerknęli na Roberta. Dopiero co dowiedzieli się o jego rozstaniu z Marilyn.
Marilyn była absolutną królową na Uniwersytecie Yrinas. Miała wygląd, gust i temperament, które przyciągały zalotników od kampusu południowego do kampusu północnego. Jednak nikt się nie spodziewał, że ostatecznie wybierze Roberta, co uczyniło go wrogiem prawie wszystkich studentów na kampusie, wywołując wiele zazdrości.
"Czy moja sprawa ma z tobą coś wspólnego?" Robert spojrzał na Jeremy'ego.
"A czy moje słowa mają z tobą coś wspólnego?" Jeremy zakpił. "Po prostu pomyślałem, jak taki nędzarz jak ty może naprawdę wierzyć, że zasługuje na dziewczynę taką jak Marilyn? Teraz jest z Kendrickiem, prawda? Ten gość jest bogaty!"
Kendrick był tym, który rozgłosił wieść o tym, że Marilyn jest teraz z nim.
Po tym, jak Jeremy skończył mówić, zignorował grupę Roberta i spojrzał na cztery dziewczyny, które zaprosił Samuel. Z zadowoloną miną zapytał: "Dziewczyny, może przejdziecie później do mojego stolika na drinka?"
Jeremy wskazał na swoje miejsce, mówiąc to. Znajdowało się blisko centrum baru, a na podświetlonym postumencie stały dwie butelki importowanego alkoholu warte prawie 900 dolarów, co wyglądało wspaniale.
Oczy czterech dziewcząt od razu się rozjaśniły, ale mimo to powiedziały: "Nie, dzięki. Posiedzimy tu chwilę i pójdziemy."
Jeremy nic więcej nie powiedział i odszedł triumfalnie po kolejnym zaproszeniu.
Po tym, jak Jeremy zrobił taką scenę, Samuel i pozostali naturalnie stracili zainteresowanie imprezą. Gdyby nie to, że wydali już dziś ponad 150 dolarów, dawno by wyszli.
Cztery dziewczyny powiedziały, że muszą skorzystać z toalety, ale minęło pół godziny i żadna z nich nie wróciła.
Samuel rozejrzał się po zatłoczonym barze i zapytał trochę zaniepokojony: "Gdzie są Lucy i reszta? Czy coś im się stało?"
W miejscach takich jak bary przebywali ludzie z różnych środowisk.
"Co im się mogło stać?" Simon zadrwił i wskazał w pewnym kierunku. "Spójrz tam."
Samuel spojrzał w kierunku, który wskazywał Simon, i zobaczył grupę Lucy Leigh. Okazało się, że w pewnym momencie przeszły do stolika Jeremy'ego i wesoło z nim piły.
Samuel uderzył dłonią w stół, wstał i ruszył w stronę Lucy i pozostałych trzech dziewcząt.
"Hej, Samuel!" Zauważywszy, że coś jest nie tak, Simon szybko ruszył za Samuelem.
Robert i drugi współlokator również pośpieszyli za nimi.
"Lucy, co ty robisz?" Samuel spojrzał na dziewczynę ubraną w szorty, które odsłaniały jej opalone uda. Stała na kanapie i radośnie twerkowała. "Powiedziałaś, że chcesz się zabawić w Elephant Bar i kazałaś mi cię tu przyprowadzić. A teraz pijesz z kimś innym?"
"Co masz na myśli, pytając, co robię?" Lucy spojrzała na Samuela z pogardą. "Ty mnie tu przyprowadziłeś? Przyprowadziłeś mnie tu, żeby się zabawić, ale zamówiłeś tylko 12 butelek piwa? Jak żenujące!"
"Ha-ha!" Jeremy wybuchnął śmiechem. "Czyż nie mówiłem wam już? Nie próbujcie podrywać dziewczyn, jeśli jesteście biedni. Elephant Bar to nie jest miejsce dla was."
Robert stał z boku, obserwując intensywną pogardę w spojrzeniu Jeremy'ego i postawę czterech dziewcząt wobec Samuela.
<Czyż postawa Marilyn nie była podobna dzisiaj po południu?
Pieniądze. Zawsze chodzi o pieniądze.
Ha! Rzeczywiście, po opuszczeniu uniwersytetu trzeba nauczyć się realizmu. To nie jest miejsce na fantazje!> pomyślał.
Samuel spojrzał na Lucy z konsternacją i wściekłością w oczach. "Lucy, znamy się tak długo, a teraz mówisz tylko o pieniądzach. Czy pieniądze są naprawdę tak ważne?"
"Tak, pieniądze są bardzo ważne." Głos dobiegł zza Samuela.
Samuel odwrócił się i zobaczył, że to Robert przemówił.
Samuel nie mógł uwierzyć, że te słowa wyszły z ust Roberta.
"Ha! Ten nędzarz jest całkiem bystry. Ale skoro zobaczyłeś sytuację, szybko stąd znikaj. Ten bar nie jest miejscem, w którym po prostu przychodzisz i zamawiasz 12 butelek piwa." Jeremy machnął ręką, a jego twarz była pełna szyderstwa.
Robert skinął głową w zgodzie. "Masz rację, nie jest. Ale Jeremy, ty też nie robisz tego dobrze!"
Robert krzyknął wtedy: "Kelner!"
Natychmiast podszedł kelner i zapytał: "Dzień dobry, w czym mogę pomóc?"
"Otwórz dla mnie stół na środku!" Robert wyciągnął rękę i wskazał na środek baru.
Usłyszawszy to, Samuel i pozostali natychmiast powstrzymali Roberta.
"Robert, zwariowałeś? Minimalne wydatki przy tym stole to 2250 dolarów. 2250 dolarów!"
"Nie bądź głupi, Robert!"
Usłyszawszy to, Jeremy był przez chwilę oszołomiony, zanim wybuchnął śmiechem. "Otwórz ten stół? Kelner, nie przejmuj się nim. Nie stać go na to. Nie zawracaj sobie głowy takim idiotą."
W tej chwili Robert czuł tylko, że jego serce bije szybciej. Nigdy w życiu nie czuł się w ten sposób.
To było uczucie, że zaraz zacznie szaleć z wydatkami!
Przypomniał sobie, że jego ojciec dał mu misję wydania co najmniej 150 tysięcy dolarów, zanim tu przyjechał. Dlatego pomyślał, że równie dobrze mógłby wydać tę kwotę teraz!
Robert wyjął kartę z kieszeni i rzucił nią na stół. "Ten Armand de Brignac kosztuje 1470 dolarów za butelkę. Te najpiękniej wyeksponowane. Dajcie mi tyle butelek, ile macie!"
Kelner początkowo nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał.
Armand de Brignac kosztował 1470 dolarów za butelkę. Kelner w klubie nocnym zdawał sobie sprawę z poziomu wydatków w Yrinas. Zazwyczaj, gdy niektórzy dyrektorzy generalni przychodzili i wydawali tysiące dolarów w jedną noc, robiło to wrażenie. Nie mógł nawet zacząć rozumieć, ile pieniędzy wyniesie rachunek, jeśli naprawdę przyniesie wszystkie dostępne butelki Armand de Brignac!
Ale kiedy zobaczył kartę, którą wyjął Robert, poczuł się niesamowicie skuszony. <Jeśli to prawda, moja prowizja za dzisiejszy wieczór będzie nie do pomyślenia!> pomyślał.
Wkrótce podszedł menedżer klubu nocnego i uprzejmie przywitał szanownego gościa, który chciał wszystkie butelki Armand de Brignac, po tym jak usłyszał o tym od kelnera. "Proszę pana, mamy dokładnie 88 butelek Armand de Brignac w magazynie, co daje łącznie..."
"Przeciągnij za 150 tysięcy dolarów!" Robert machnął ręką i powiedział: "Podawajcie mi je tak, jak uważacie za stosowne!"
Terminal POS w rękach menedżera wydał sygnał dźwiękowy, potwierdzając, że płatność została zrealizowana. W tej chwili serca menedżera i kelnera były przepełnione radością. <150 tysięcy dolarów! To oznacza, że nasza prowizja wyniesie po 15 tysięcy dolarów każdy!> pomyśleli.
W międzyczasie współlokatorzy Roberta, Jeremy i grupa Lucy byli całkowicie oszołomieni z boku.
<Czy to prawda?
Robert Zabinski, nędzarz, właśnie zapłacił 150 tysięcy dolarów!
To jest 150 tysięcy dolarów!> rozważali.
W migoczących światłach i wśród dudniącej muzyki kilkanaście skąpo ubranych młodych kobiet trzymających świecące butelki Armand de Brignac ruszyło w stronę stolika Roberta.
Trzej współlokatorzy Roberta, siedzący obok niego, nie wiedzieli nawet, jak wyrazić swoje uczucia w tym momencie. Nigdy nie wyobrażali sobie takiej sceny, w której mogliby wydać setki tysięcy dolarów za jednym zamachem!
"Setki tysięcy dolarów! Prawdopodobnie nigdy w życiu nie zarobimy nawet tyle pieniędzy!" rozważali.
Nawet właściciel baru pospieszył, aby wznieść toast za Roberta, i nazwał go po imieniu w szczególnie sympatycznym tonie. Skąpo ubrane piękne panie wciąż puszczały oczka do Roberta, podczas gdy inni klienci, którzy wydali prawie 1500 dolarów w barze, patrzyli na Roberta z zazdrością.
Robert mógł wyczuć na sobie różne spojrzenia, czego nigdy wcześniej nie doświadczył.
Lucy i jej trzy przyjaciółki również zbliżyły się do Roberta z uniżonymi wyrazami twarzy.
<To po prostu zbyt prestiżowe!
Spośród wszystkich stolików w całym barze stolik Roberta ma największy prestiż!> pomyślały.
















