logo

FicSpire

Uleczyć albo zabić szefa mafii

Uleczyć albo zabić szefa mafii

Autor: Vivian_G

Rozdział 1
Autor: Vivian_G
10 sie 2025
Jak tak mały kawałek metalu może wydawać się tak ciężki? Spoglądam jeszcze raz na pięcioramienną gwiazdę zwisającą z mojej szyi. "Dzielna". Powinnam tryskać szczęściem, obejmować moich towarzyszy i myśleć o awansie na porucznika. Jednakże, jedyne co czuję to ucisk w klatce piersiowej, który utrudnia oddychanie. "To nie tak. Nie ma winy, żadnych wyrzutów sumienia. Dlaczego?" "Sierżant Jenkins." Moje myśli zostają przerwane. Biorę głęboki oddech, zanim stanę na baczność i ruszam w kierunku siwowłosego mężczyzny z drobnymi zmarszczkami w kącikach oczu – mężczyzny, którego kiedyś nazywałam Tatą. Dziś, jest on jedynie moim przełożonym, generałem Jenkinsem. Wchodzę do jego gabinetu i czekam, aż zamknie drzwi. "Może pani usiąść, sierżancie." Robię to natychmiast, pozostając w ciszy, gdy generał obchodzi biurko i siada naprzeciwko mnie. "Muszę przyznać, zaskoczyłaś mnie. Nie spodziewałem się, że tak szybko awansujesz, a tym bardziej, że moja córka zostanie odznaczona przez samego Prezydenta Medalem Honoru. Zdajesz sobie sprawę z tego, jak to jest ważne?" "Tak jest, sir," odpowiadam mechanicznie. "Wiem, że już pracują nad twoim awansem na porucznika, a jako oficer nie będziesz musiała wracać na front, jeśli nie będziesz chciała. Z tym, co zrobiłaś, już wypełniłaś swój obowiązek na polu bitwy, sierżancie." Mój ojciec – generał – kontynuuje rozmowę, podczas gdy ja gubię się w moich myślach. Nie będę musiała wracać do tego piekła, unikać kul i patrzeć, jak moi przyjaciele i towarzysze giną. Moją pracą jest ratowanie życia – to właśnie robi sanitariusz bojowy. Ale ja… Potrząsam głową, aby wymazać obraz tych wszystkich trupów leżących u moich stóp. "Tam nic nie ma." "Czy coś się stało, sierżancie?" zapytał mój ojciec. Opuszczam wzrok na moje dłonie – dłonie, które wydają się czyste, ale są splamione krwią. "Już więcej nie zabijesz," rozbrzmiewa w mojej głowie. Biorę głęboki oddech i powoli podnoszę głowę. "Skończyłam," mówię z pewnością. "Co powiedziałaś?" Generał zwęża oczy, marszcząc brwi. "Skończyłam tutaj, generale. Chcę odejść z wojska." "Chyba żartujesz," mamrocze. "Mia, postradałaś zmysły?! Masz zostać awansowana. Twoja kariera wojskowa dopiero się zaczyna." Wstaję bez czekania na jego pozwolenie i, po zdjęciu medalu, rzucam go na jego biurko. "Możesz go sobie zatrzymać, jeśli tak bardzo ci się podoba, Tato. Sam powiedziałeś – wypełniłam swój obowiązek wobec tego narodu. Teraz ja zdecyduję, jak chcę przeżyć resztę moich dni." Odwracam się i kieruję się do drzwi, ale zanim zdążę je otworzyć, słyszę jego głos za mną. "Jeśli teraz wyjdziesz za te drzwi, przestanę cię uznawać za moją córkę. Będzie tak, jakbyś zginęła w tej zasadzce." Odwracam się lekko i pozwalam, by jeden kącik moich ust uniósł się o zaledwie kilka centymetrów. "Tam nic nie ma." "Przestałam być twoją córką dawno temu. Żegnaj, generale." Pociągam za klamkę i wychodzę z gabinetu z uśmiechem. Dwa lata później Próbuję trochę poczytać, ale przy tak mocnym kołysaniu się karetki nie mogę się skoncentrować. Podnoszę wzrok, a George, kierowca, przepraszam wzrusza ramionami, zanim przejedzie na pełnej prędkości na czerwonym świetle. "Nie wiem, jak możesz się skupić przy dźwięku syreny," komentuje Matt, asystent ratownika medycznego. We troje siedzimy z przodu pojazdu. Właśnie otrzymaliśmy zgłoszenie o karambolu na jednej z najruchliwszych alei w mieście. Ostatnio mamy więcej pracy niż zwykle z powodu ekstremalnych upałów w połowie czerwca. W Phoenix, letnie temperatury są brutalne, a chociaż sezon monsunowy dopiero się zaczyna, nie mieliśmy jeszcze żadnych burz – więc sytuacja może się wkrótce pogorszyć. Zamykam książkę, kiedy widzę, że ruch staje się coraz większy. Założę się, że zbliżamy się do miejsca wypadku. George zaczyna uporczywie trąbić, próbując zmusić gapiów do wyjścia z samochodów i zejścia z drogi, abyśmy mogli przejechać. Jednak dopiero po przyjeździe policji udaje im się oczyścić pas, umożliwiając nam ruszenie do przodu. "Jesteśmy pierwsi na miejscu," szepczę, wpatrując się w kilkanaście rozbitych pojazdów widocznych z mojego siedzenia. Oceniam, do którego podejść najpierw. Jeden samochód wisi na pasie zieleni oddzielającym jezdnie. Strażacy już go zabezpieczyli, ale biorąc pod uwagę sposób, w jaki jest niemal rozerwany na pół, wątpię, czy są jacyś ocaleni. A jeśli są, to będą w stanie krytycznym. "Jenkins…" mamrocze Matt. Czeka na moje rozkazy. "Niebieski," mówię, wyskakując z karetki. Kilku strażaków eskortuje mnie do pojazdu. Matt będzie tuż za mną z noszami i torbami medycznymi. "W środku są dwie osoby. Kierowca, mężczyzna po czterdziestce, a na tylnym siedzeniu jego syn, około czterech lub pięciu lat. Obaj żyją," informuje mnie jeden ze strażaków. Oprócz zabezpieczenia pojazdu przed przesunięciem, udało im się również zrobić otwór w metalu, aby dostać się do rannych. Dotykam szyi ojca i sprawdzam jego puls – słaby. Ma ranę na głowie, a kierownica jest wbita w jego klatkę piersiową. Prawie na pewno ma liczne złamania żeber i mostka, a także wstrząs mózgu. Przesuwam się, aby sprawdzić stan dziecka. Naciskam bok jego szyi, ale nie czuję bicia serca. "Jenkins, od którego zaczynamy?" pyta Matt, stojący teraz obok mnie. Ośmielam się podnieść głowę dziecka i wstrzymuję oddech, kiedy widzę ogromną ranę rozszarpującą jego czaszkę na pół. Jego twarz jest pokryta krwią. Oglądam ranę i widzę wypływającą z niej tkankę mózgową. Wzdycham. "Tam nic nie ma." "Wyciągnijmy ojca. Dziecko nie żyje." "Jeszcze przed chwilą żyło," protestuje strażak. Matt patrzy na mnie, marszcząc brwi. "Nie jest za późno. Możemy zacząć resuscytację krążeniowo-oddechową i…" "Nie," przerywam mu. "Ojciec ma większe szanse na przeżycie. Czaszka tego dzieciaka jest roztrzaskana i ma poważne uszkodzenie mózgu. Nawet jeśli uda nam się go ożywić, i jakimś cudem, trafi do szpitala z oznakami życia, nigdy się już nie obudzi." "Jenkins, jestem pewien, że gdyby ojciec tego chłopca był przytomny, wybrałby ratowanie syna przed sobą! To tylko dziecko!" Patrzę mu prosto w oczy, niezachwianie. "Na szczęście to nie on o tym decyduje. I nie ty. Weź kołnierz ortopedyczny i załóż wenflon. Stabilizujemy go przed wyciągnięciem z samochodu." Matt utrzymuje mój wzrok przez kilka sekund, zanim w końcu zabiera się do pracy. "Żadne życie nie jest warte więcej niż inne," rozbrzmiewa w mojej głowie. Udało nam się ustabilizować kierowcę, wyciągnąć go z pojazdu, przetransportować do szpitala i zostawić resztę rannych innym ratownikom. Następnie wracamy do bazy, czyścimy karetkę, uzupełniamy zapasy i czekamy na następne wezwanie, które nie trwa długo. Po obsłużeniu kilku drobnych wypadków domowych i zawału serca w centrum handlowym – który kończy się śmiercią starszego mężczyzny – właśnie mamy zakończyć naszą zmianę, kiedy radio ponownie wysyła nas do akcji.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 1 – Uleczyć albo zabić szefa mafii | Czytaj powieści online na FicSpire