logo

FicSpire

Bliźniacze Alfy, Jedna Luna

Bliźniacze Alfy, Jedna Luna

Autor: Agnieszka Nowak

Chapter 2: The Mysterious Introduction
Autor: Agnieszka Nowak
4 maj 2025
Bailey z zakłopotaniem obserwowała, jak Luke ocenia nieznajomego. Mężczyzna o ciemnych włosach, nieco wyższy i barczystszy od Luke'a, patrzył bez wrażenia, gdy Luke wypinał pierś. Nieudana próba narzucenia dominacji. "Kim jesteś?" warknął Luke, przechodząc z sypialni i stając za Bailey. Położył jej rękę na ramieniu. Bailey musiała się powstrzymać, by nie skulić się pod tym dotykiem. Starała się utrzymać uprzejmy uśmiech, patrząc na mężczyznę, który miał spotkać się z jej ojcem. Terytorialne zachowanie nie zrobiło wrażenia na nieznajomym, który wyglądał na zrelaksowanego, nawet pod groźnym spojrzeniem Luke'a. "Jestem kuzynem Bailey z innego miasta." Uśmiechnął się do Bailey, jakby znali się od lat. Bailey złapała jego spojrzenie i natychmiast zdecydowała się na to przystać, byleby tylko nie być sam na sam z Luke'iem. Nieznajomy kontynuował: "Wpadłem tylko się przywitać. I mam trochę do nadrobienia z jej ojcem." Luke spojrzał raz na mężczyznę, raz na Bailey, czekając na potwierdzenie nowych informacji. Wiedziała, że może się to źle skończyć dla tego mężczyzny, jeśli jego przykrywka zostanie odkryta, biorąc pod uwagę temperament Luke'a. To musiało być wiarygodne. Bailey wymalowała na twarzy podekscytowany uśmiech, jakby właśnie go rozpoznała. "Prawie cię nie poznałam, tyle czasu minęło!" Nieznajomy nie pozwolił, by zaskoczenie jej chęcią do współpracy pojawiło się na jego twarzy. Rozłożyła ramiona i podeszła, by go objąć, strącając przy tym rękę Luke'a z jej ramienia. Miała nadzieję, że nieznajomy nie poczuje bicia jej serca, wciąż roztrzęsiona tym, co się wydarzyło – prawie wydarzyło – przed chwilą. Jego ciało zamarło w momencie nagłego kontaktu, a Bailey zastanawiała się, czy to nie był zły pomysł. Przez krótką chwilę trzymał ręce nieruchomo przy sobie, a potem ostrożnie ją objął. Dotknął jej lekko, a nawet przy tym delikatnym kontakcie uczucie, które przeszyło Bailey, było dziwne. Poczucie bezpieczeństwa. Być może wynikało to z wydarzeń tej nocy. Nieznajomy znalazł się we właściwym miejscu we właściwym czasie. Puściła go i odsunęła się, wciąż z wymalowanym na twarzy powitalnym uśmiechem. Kąciki ust nieznajomego lekko drgnęły, gdy odsunął się od uścisku. "Może wejdziesz poczekać, aż wróci mój tata?" zaproponowała Bailey, mając nadzieję, że się zgodzi. I że Luke może zrozumieć aluzję, by sobie pójść. "Dziękuję, to byłoby idealne. Mamy wiele do nadrobienia." Niebieskoszare oczy znacząco spojrzały na Bailey, a na jego przystojną twarz w końcu powrócił uprzejmy uśmiech. Twarz Luke'a wykrzywiła się w grymas, gdy nieznajomy przekroczył próg. Jego irytacja była wyraźna, gdy powiedział: "Byliśmy w trakcie czegoś, więc to może nie być najlepszy moment." Nieznajomy zatrzymał się, unosząc brew w kierunku Bailey, której twarz była czerwona jak burak. Jej wzrok był utkwiony w ciemnowłosym mężczyźnie. "Nie, nie byliśmy. Proszę, zostań. Mój tata powinien zaraz wrócić." Czuła teraz gniew emanujący od Luke'a. Z powodu jej oczywistego odrzucenia. Nieznajomy skinął głową, a następnie spojrzał na Luke'a, który wydawał się o krok od rozerwania go na strzępy. Ciemnowłosy mężczyzna wyciągnął rękę do Luke'a. "Jestem Tony, na pewno jeszcze się spotkamy." Kolejne wyraźne odrzucenie, Bailey obgryzała wargę, czekając na odpowiedź Luke'a. Ku jej zaskoczeniu, powstrzymał się. No, prawie. Luke wyminął jego rękę, nawet nie nawiązując z nim kontaktu wzrokowego, mamrocząc: "Luke." Spojrzał na Bailey po raz ostatni, zastanawiała się, czy miał nadzieję, że poprosi go, by został. Rozkazał: "Zadzwoń do mnie, jak wyjdzie." Jego usta wypluły słowo 'on' i odwrócił się do nich plecami. Szybko zamknęła drzwi, zamykając je w mgnieniu oka. Nie zawracając sobie głowy odpowiedzią, wiedząc, że nie zadzwoni do niego tej nocy. Skrzywiła się, słysząc stuk dochodzący z zewnątrz, wiedząc, że Luke uderzył w jeden z drewnianych filarów werandy. Odwróciła się do Tony'ego, który stał w przedpokoju. "Przepraszam, on bywa... intensywny." Odeszła od drzwi, dystansując się zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie od przytłaczającej obecności Luke'a. Na myśl o nim, o jego nieustannym naciskaniu, zrobiło jej się niedobrze. Byli razem od lat, kochała go i on mówił, że ją kocha. Ale ktoś, kto ją kocha, nie powinien– Bailey powstrzymała myśl przed dalszym rozwojem, nie będąc jeszcze gotową, by się z nią zmierzyć. Fala ulgi ogarnęła ją, wiedząc, że Luke już odszedł. Nawet z obcym mężczyzną w domu, mężczyzną, którego nigdy nie spotkała, podającym się za jej kuzyna, coś w jej wnętrznościach mówiło jej, że będzie z nim bezpieczna. "Może poczekamy w gabinecie mojego taty?" zaproponowała Bailey, ciekawa teraz prawdziwych intencji niezapowiedzianego gościa. Jego uprzejme oczy znów stały się stalowe, gdy zapytał: "Czy ja wam przeszkodziłem?" Bailey otworzyła usta, by odpowiedzieć, a potem znów je zamknęła. Rozważając słowa, zanim otwarcie powie mu, co się stało. "Właściwie to jestem wdzięczna, że przyszedłeś. Luke bywa trochę... natarczywy czasami." Jej brwi zmarszczyły się na to słabe wyjaśnienie. Nigdy nie zdawała sobie sprawy, jak trudno jest opisać mniej korzystne zachowanie Luke'a. Tony powoli skinął głową, lekko zaciskając szczękę. "Nie brzmi jak dobry chłopak." Nikt wcześniej tego nie powiedział Bailey, większość dziewcząt w wiosce chciałaby umawiać się z synem Alfy. Nawet bez tytułu, Luke zawsze był popularny. Wszyscy zawsze sprawiali wrażenie, że Bailey ma szczęście być z nim. Nigdy nie uważała, że może być odwrotnie. Albo że nie powinna z nim być. Jeśli już, myślała, że to Luke z nią zerwie. Zwłaszcza, że nie dawała mu tego, czego chciał. "Ostatnio jest po prostu pod dużą presją," odpowiedziała Bailey bez przekonania. Chciała odejść od tematu, pomyśleć o czymś innym. "Mogę ci przynieść wody? Albo jedzenie? Mamy resztki, które mogę podgrzać, jeśli chcesz." Tony podchwycił sygnał i uśmiechnął się. "Chętnie napiję się wody." Poszła do kuchni, napełniła dwie szklanki, a następnie dołączyła do niego w przedpokoju. "Możesz za mną iść, gabinet jest tędy." Podała mu szklankę, ich palce lekko się zetknęły, gdy ją od niej brał. "Dziękuję," powiedział Tony. Bailey uśmiechnęła się do niego szczerze, wdzięczna za wyraźny kontrast uprzejmości w porównaniu z Luke'iem. Zaprowadziła go do drugiego pokoju, próbując wymyślić pytania, które mogłaby mu zadać, ale nie byłyby zbyt wścibskie. Usiadł w wypchanym fotelu naprzeciwko biurka jej ojca. Ciemnozielone ściany były pokryte głównie drewnianymi regałami pełnymi książek. Jej rodzice byli najmądrzejszymi ludźmi, jakich znała. Jeśli nie zajmował się sprawami watahy, jej tata zwykle miał na nosie okulary do czytania i siedział z nosem w książce. Bailey uśmiechnęła się na wspomnienie o nim, siadając na fotelu obok Tony'ego, pulchnym rubinowym fotelu. Skrzyżowała nogi w szerokim fotelu, biorąc długi łyk wody, by zrównoważyć niezręczną ciszę między nimi. Tony poszedł za jej przykładem, poświęcając chwilę na przełknięcie, zanim zapytał: "Kiedy myślisz, że wróci twój tata?" "A, no tak." Fala zakłopotania ogarnęła ją, przypominając sobie kłamstwo, które powiedziała, że zaraz wrócą do domu. "Cóż, w zasadzie to może potrwać. Nocne spotkanie watahy i wszystko. Przepraszam, że powiedziałam, że zaraz wrócą, po prostu nie chciałam być sama z..." Urwała. Wiedziała, że Tony domyśli się, o kim mówi, bez konieczności wypowiadania jego imienia. Tony obdarzył ją pokrzepiającym uśmiechem. "W porządku, nie mam nic przeciwko czekaniu." Znów zapadła cisza, a Bailey miała już zapytać go, dlaczego podaje się za jej kuzyna. Zastanawiała się, czy może jest jakimś dalekim krewnym, którego jeszcze nie poznała. Ale gdy otworzyła usta, usłyszała znajomy dzwonek swojego telefonu komórkowego. Spojrzała na Tony'ego, jakby prosiła o pozwolenie na odebranie, a on po prostu skinął głową. Pobiegła do swojej sypialni, by zobaczyć, kto dzwoni, a gdy pomyślała, że to już Luke do niej dzwoni, wróciło jej mdłości. Strach ustąpił, gdy na ekranie pojawiło się imię jej najlepszej przyjaciółki, Polly. Bailey ledwo zdążyła się przywitać, zanim Polly rozpoczęła szczegółowy plan znalezienia sukienki na 21. urodziny Bailey. Jej najlepsza przyjaciółka z ekscytacją wymieniała wszystkie możliwe kolory, kroje, jakie buty do niej dobrać. Bailey starała się włączyć jak najbardziej, by utrzymać tę samą energię, jaką miała wcześniej w związku z imprezą. Zanim przybył Luke. Gdy Polly przeszła do akcesoriów i fryzur, Bailey poczuła, jak jej umysł dryfuje z powrotem do przystojnego mężczyzny w jej gabinecie. Tajemnica wokół niego. Uświadomiła sobie, że nie może się doczekać, by dowiedzieć się o nim więcej.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Chapter 2: The Mysterious Introduction – Bliźniacze Alfy, Jedna Luna | Czytaj powieści online na FicSpire