Jasność Gwiazdy: Toby Star
Toby wrócił do Starlight Pack następnego ranka, słońce ledwo musnęło odległe szczyty górskie. Wyjechał z domu na tyle wcześnie, że Bailey jeszcze nie wstała. Kiedy jednak próbował wymknąć się niezauważony, Roger czekał na niego w kuchni. Siedział przy stole z mocną, parującą filiżanką kawy przed sobą, obok leżała nietknięta książka. Scena wydawała się wystarczająco niewinna. Aż Toby uświadomił sobie, że Roger ma z nim coś jeszcze omówić.
Warunek pomocy w poszukiwaniach kopalni rudy księżycowej. Toby wyczuwał, że Rogerowi jest niezręcznie prosić o to, o co prosi. I że nawet gdyby Toby odmówił, Roger prawdopodobnie i tak zgodziłby się na ich pierwotny pakt. Ale Toby rozumiał aż za dobrze, że dobro Paki zawsze jest na pierwszym miejscu. Pomimo tej prośby, zyskał nowy szacunek dla Rogera. Po cichu podziękował rodzicom za nakłonienie go do sojuszu z Rogerem.
Jak tylko Toby wrócił, jego brat, Rex, zwołał zebranie Paki. Nie po to, by dyskutować o rudzie księżycowej, ale by poprowadzić rozmowę na temat budowy nowego centrum wydarzeń, które budowali w centrum miasta. Miejsca, które miało stanowić centrum ich wioski. Miejsca, w którym wszyscy mogliby się spotykać i świętować przyszłe uroczystości. W ostatnich miesiącach ich Paka koncentrowała się na zjednoczeniu, na wzmacnianiu więzi między wszystkimi.
A centrum wydarzeń miało również pełnić funkcję nowego centrum treningowego. Celowo sekretny sposób na zachęcenie wszystkich do treningu, nieświadome przygotowanie się do walki, jeśli poszukiwania kopalni rudy księżycowej nie pójdą zgodnie z planem.
Przez całe spotkanie centrum wydarzeń było nisko na liście priorytetów Toby'ego. Wiedział, jakie ma znaczenie, jakie ma znaczenie trening Paki, ale jego myśli wciąż krążyły wokół rozmów z Rogerem. Kopalnia i jej poszukiwania. Ich Beta, Eric, który był jedyną inną osobą na spotkaniu, nie wiedział o rudzie księżycowej. Chciał tylko przekazać nowe informacje Rexowi, aby opracować plan współpracy z Bright Star Pack.
"...plany są gotowe, teraz potrzebujemy tylko ochotników do rozpoczęcia budowy centrum wydarzeń. Eric, zostawiam to tobie" - powiedział Rex. Jak na kogoś nowego w tym, Toby musiał przyznać, że Rex świetnie deleguje. Wyglądało na to, że Rex robił to – prowadził – od dawna.
Eric zgodził się i zadał dalsze pytania dotyczące budowy, ale Toby wyłączył się z rozmowy. Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo stres jego myśli odbija się na jego twarzy, dopóki Rex nie powiedział: "Eric, wrócimy do tego później. Wygląda na to, że mój brat wolałby się zamartwiać niż pomagać w organizacji."
Eric stłumił chichot, widząc gniewne spojrzenie Toby'ego na Rexa i szybko się oddalił. Rex leniwie odwrócił się do Toby'ego: "Dobra, uszy już poszły. Co za zmartwienie na twojej twarzy? Jakaś dziewczyna znowu cię odrzuciła?"
Toby posłał mu niecierpliwe spojrzenie. Nie był w nastroju do żartów tego ranka. "Spotkałem się wczoraj wieczorem z Rogerem. Był równie zaskoczony rudą jak my, a może nawet bardziej."
Rex skinął głową: "Czyli Bright Sky nie wie o kopalni, co jest dobrą rzeczą."
"To dobrze, ale to też cofa nas do punktu wyjścia. Roger nie jest pewien, gdzie może być kopalnia, powiedział, że pozostałe zostały zniszczone" - powiedział Toby. "Zgodził się nam pomóc i utrzymać to w tajemnicy przed swoją Paką."
"Nawet przed swoim Alfą?" - zapytał Rex, unosząc brwi.
"Tak, wygląda na to, że też nie przepada za Robertem Turnerem."
"Mądry człowiek" - zamyślił się Rex. "Więc co teraz?"
"Na łotrze nie było żadnych znaków, więc myślę, że można bezpiecznie powiedzieć, że był sam. Prawdopodobnie natknął się na kopalnię lub ukradł ją innej Pace."
Toby potarł kark: "Pytał o łotra, którego znaleźliśmy. Powiedziałem mu wszystko, co wiedzieliśmy. Martwię się jednak, że łotr był częścią Paki, o której nie wiemy. Ale przekroczymy ten most, kiedy do niego dotrzemy."
"Na łotrze nie było żadnych znaków, więc myślę, że można bezpiecznie powiedzieć, że był sam. Prawdopodobnie natknął się na kopalnię lub ukradł ją innej Pace" - zasugerował Rex.
"Właśnie dlatego powiedziałem mu, że musi przygotować swoją Pakę. Aby rozpocząć trening na wypadek, gdyby łotry i rywalizujące Pakty dowiedziały się lub już wiedziały o rudzie" - Toby zawiesił głos. "Jest jeden warunek. Zanim wyjechałem, poprosił mnie o przysługę. A raczej o warunek pomocy nam."
Rex wyglądał na zaskoczonego i otworzył usta, ale Toby kontynuował, zanim zdążył się odezwać: "Wygląda na to, że Bright Sky jest zadłużona na ogromną sumę. Głównie z powodu nadmiernych wydatków ich Alfy. Roger powiedział, że jeśli pożyczymy im pieniądze, aby pomóc złagodzić dług, pomoże nam szukać rudy."
Rex wydał z siebie śmiech: "To mnie nie dziwi. Ich Alfa naprawdę ich zrujnował, co?"
Toby skinął głową, potwierdzając: "Obiecał, że nam spłacą, ale powiedziałem mu, że pomoc w poszukiwaniu rudy wystarczy jako zapłata. Poza tym, z kopalnią nie musielibyśmy się martwić o pieniądze, tylko –"
"Chciwi łotrzy i rywalizujące Pakty" - Rex dokończył za niego zdanie, unosząc brwi.
Toby skrzyżował ramiona, między brwiami utworzyła się zmarszczka: "Dokładnie. Na razie plan jest taki, że będziemy działać w obrębie Bright Sky, oni mają prawie wszystkie zachowane teksty o historii kopalni. I łatwiej będzie mieć oko na to, co się dzieje, skoro będziemy pracować w obu Pakach. Będziemy wiedzieć, czy jacyś łotrzy wkraczają na którekolwiek terytorium i o kontaktach z pobliskimi wioskami."
"I będziemy mogli dokuczać ich Alfie" - Rex uśmiechnął się na tę myśl.
"Nie dlatego to robimy" - przypomniał mu Toby. Rex zawsze lubił walczyć, udowadniając swoją siłę. Ale to nie był na to czas ani miejsce. "Jesteśmy teraz w sojuszu z nimi, nawet jeśli jest to z ich Betą. Wykonamy naszą pracę, znajdziemy kopalnię i to wszystko."
"Wiesz, mógłbyś czasem pozwolić sobie na trochę zabawy" - zadrwił Rex.
Myśli Toby'ego na krótko powróciły do Bailey. Część jego jaźni czuła się winna, że nie pożegnał się tego ranka, chociaż przypominał sobie, że nie ma powodu. Nic jej nie zawdzięczał i ona jemu też nie. Ale mimo to, w drodze do domu jej jasne, szmaragdowe oczy tkwiły w jego umyśle, jej uśmiech. Niezręczne spotkanie w pokoju gościnnym. To nie był czas, żeby o tym myśleć.
"Czy możesz zachowywać się dojrzale choć raz w życiu?" - zapytał Toby. "Wracamy w sobotę i musimy się wpasować, być szanujący. Nawet dla Roberta." Podkreślił ostatnie słowo, wiedząc, że pomimo umiejętności przywódczych Rexa, szacunek był jego jedyną wadą.
Rex spojrzał w odpowiedzi gniewnie: "Roger? Tak. Dla niewinnych ludzi w Pace? Zdecydowanie. Ale Robert…" Odwrócił wzrok, na jego twarzy pojawił się figlarny uśmiech.
Toby lekko uderzył go w ramię, w jego oczach pojawiła się powaga: "Mówię poważnie. Robert, spośród wszystkich, musi być w ciemności. Mógłby to wszystko zepsuć. Jeśli nie będziemy ostrożni, to nas obwinią. Mama i tata byliby wściekli."
Na wzmiankę o ich rodzicach, diaboliczne nastawienie Rexa opadło. Jego jedyny słaby punkt, a Toby o tym wiedział.
"Dobra, dobra" - Rex uniósł ręce w obronnym geście, udawał niewinny uśmiech - "Będę zachowywał się najlepiej jak potrafię."
"Uwierzę, jak zobaczę" - odparł Toby.
Rex przewrócił oczami: "Miej wiarę w swojego brata, swojego Alfę."
"Ja też jestem Alfą, mógłbym powiedzieć ci to samo" - zażartował Toby.
"Chyba tak" - wymamrotał Rex, a następnie wyprostował się i zmierzył Toby'ego wzrokiem: "Jak planujemy zinfiltrować Bright Star, żeby nie nabrali podejrzeń? Co to za sobota?"
Toby wysunął z kieszeni zaproszenie, które podkradł z kuchni Bailey. Zaproszenie na jej 21 urodziny. Rex uniósł brew, pod wrażeniem. Wyrwał zaproszenie z rąk Toby'ego, dramatycznie czytając na głos: "Serdecznie zapraszam na 21 urodziny Bailey Harris."
Rex spojrzał na Toby'ego z przebiegłym uśmiechem na twarzy: "Bailey Harris? Czy ona jest ładna?"
Toby odebrał zaproszenie: "To córka Rogera. A jej chłopak jest synem Alfy."
"Cóż, bracie, muszę przyznać. Jestem pod wrażeniem" - z udawanym dumnym wyrazem na twarzy Rexa. "Spójrz na ciebie, jak rujnujesz imprezę młodej dziewczyny dla własnych korzyści."
Toby zmarszczył brwi na to stwierdzenie. Twarz Bailey pojawiła się w jego umyśle. Nie mógł zaprzeczyć, że jest piękna. I miła. I że jej chłopak jest okropny dla niej, przynajmniej z tego, co widział. Nie zasługiwała na to, by jej impreza, ani żadna część jej życia, została zrujnowana z powodu spraw Paki.
"Wcale nie jest tak i wiesz o tym" - powiedział Toby, przewracając oczami na uśmiechniętą twarz brata. "To okazja do zebrania informacji. Aby porozmawiać prywatnie z Rogerem bez wzbudzania większych podejrzeń. A jeśli ich paka jest zadłużona tak bardzo, jak twierdzi Roger, możemy dowiedzieć się, co dokładnie robi źle ich Alfa."
"Włamać się od środka" - Rex uśmiechnął się aprobująco - "Podoba mi się twój styl, bracie."
















