Chris
Medyczka opatrywała moje rany – a przynajmniej te niewielkie, które mi pozostały – w pomarańczowym blasku ognia w kominku. Tutaj, wreszcie po powrocie do Packhouse, czułem, że mogę oddychać.
Starszyzna, obserwująca z boku, wierciła się niespokojnie na swoich miejscach.
– No więc? – zapytała Elise. – Nasz Alfa będzie w porządku?
Pielęgniarka cofnęła się, kręcąc głową z oszołomieniem, jej pal
















