Perspektywa Avy
Młody mężczyzna trzymał mnie za rękę w drodze do jego mieszkania. Nie rozmawialiśmy zbyt wiele. Nie mogłam się powstrzymać od myśli, że gdybyśmy zaczęli, musielibyśmy się zmierzyć z faktem, że nie podzieliliśmy się zbyt wieloma osobistymi informacjami, takimi jak imiona.
Właściwie czułam się trochę wygadana, a brak wymiany numerów telefonów czy przynależności do watah sprawiał, że było jasne, że nie chodzi tu o początek związku. Bolało mnie, ale patrzenie w jego piękne oczy i myślenie o tym, co te usta mogłyby mi zrobić, było więcej niż odwracające uwagę.
Byliśmy tak zgrani, że gdy tylko otworzył drzwi kartą i obdarzył mnie czułym uśmiechem, całowaliśmy się już w progu. Faktycznie, to miejsce wydawało się zbyt luksusowe dla tak młodego mężczyzny, ale nie miałam zbyt wiele uwagi do poświęcenia pokojowi.
Miałam rację co do jego ust. Były równie wspaniałe na mojej szyi i ramionach, jak na brzuchu i udach. Całował mnie, zdejmując nasze ubrania z lekkim ociąganiem. Zdałam sobie sprawę, że cieszę się, że nie jest idealnie skoordynowany. Był tak uroczy – i młody! – że i tak byłam wystarczająco onieśmielona.
Bardzo szybko leżeliśmy razem na czystej, białej pościeli. Jego dłonie były ciepłe i miękkie, a ja czułam się cenna, kochana i bardziej podekscytowana jego ciałem niż od bardzo dawna. Wprowadzał mnie w powolną, spokojną spiralę.
Kiedy zacisnęłam się wokół niego, w moich oczach pojawiły się łzy ulgi.
"Pragnąłem tego od..." – usłyszałam jego szept.
"Czego?" – zapytałam, niepewna, czy dobrze usłyszałam.
Wtedy w moich uszach rozległ się dźwięk noworocznych dzwonów.
"Powiedziałem, szczęśliwego Nowego Roku, kochanie." Zaczął mnie tak nazywać niedługo po tym, jak dotarliśmy do pokoju. Nie miałam nic przeciwko. Oboje wiedzieliśmy, co ma na myśli, a to było o wiele lepsze niż "kotku" czy coś w tym stylu.
"Szczęśliwego Nowego Roku," – odpowiedziałam.
---
Promienie słońca przedzierające się przez szpary w zasłonie obudziły mnie i na początku myślałam tylko o bolącej głowie. Zmrużywszy oczy, ogarnęłam wzrokiem pokój, łóżko i ramię mężczyzny owinięte wokół mojej talii.
Leżałam tam, czekając, aż poczuję się winna, że spędziłam noc z mężczyzną dziesięć lat młodszym ode mnie, ale nic takiego się nie stało. Nikomu to nie zaszkodziło, a uroczy młody człowiek miał rację. Zostałam zdradzona, poczułam się bezwartościowa i "zużyta".
Teraz czułam tylko żal, a to było coś, co znałam i z czym mogłam się zmierzyć. Wciąż miałam w sobie jeden lub dwa koszmary, ale czułam się o wiele lepiej niż po spędzeniu nocy samotnie.
Wstałam z łóżka, nie budząc go, i odczytałam godzinę 8:00 na zegarze obok łóżka. Szybko się ubrałam, a następnie zamknęłam za sobą drzwi bezszelestnie. Myślałam o zostawieniu mu notatki, ale w jego wieku ta noc z pewnością nie znaczyła dla niego nic więcej niż trochę słodkiej zabawy. Miałam ważniejsze rzeczy, którymi musiałam się martwić.
Zaledwie zdążyłam na prom o 9:00, prosty statek o stalowym kadłubie, z powrotem przez cieśninę na Terytorium Wilkołaków, co oznaczało, że muszę mieć jakiś pomysł na to, co ze sobą zrobić, kiedy zacumujemy o 11:00. Właściwie, musiałam wymyślić prawie wszystko.
Jako żona pełniącego obowiązki bety watahy, byłam w stanie zająć się niektórymi sprawami, które wymagały zmian. W przeciwieństwie do Alfy Chrisa, nie mogłam się powstrzymać od dodania w myślach. Tak bardzo nie podobały mu się nasze zwyczaje, że uciekł. Myślałam, że po to, aby nauczyć się rzeczy, które mógłby przynieść z powrotem do domu, ale teraz wiedziałam, że to dla jego własnego dobra.
Ponownie pomyślałam o słodkim dziecku, jakim był Chris, i opłakiwałam go razem z resztą. Urok bardziej nowoczesnego Ludzkiego Świata odciągnął go od bogatego dziedzictwa naszego terytorium ze świeżym powietrzem i obfitymi zasobami, zarówno naturalnymi, jak i innymi. Cieszyłam się, że obiecałam mojemu ojcu i zmarłemu Alfie Adamowi, że zawsze będę chronić wyspę.
Ale jak mogłam to teraz zrobić? Czy w ogóle będę w stanie współpracować z Ethanem i Olivią? Jakie mają wobec mnie plany?
Słońce wysoko na błękitnym niebie, kiedy dotarliśmy do doku Watahy Kamienia Księżycowego, plamy technologii wśród bujnej roślinności wyspy. Ja i kilkanaście innych osób na łodzi ustawiliśmy się w kolejce, aby pokazać nasze ramiona strażnikom na molo. Spojrzałam na mój świecący tatuaż z kamienia księżycowego, czując się ugruntowana dzięki małej magii atramentu wydojonego z kwiatu, który rósł tylko na wyspie.
Ludzie, którzy widzieli mój tatuaż, myśleli, że został wykonany świecącą farbą. Z wyjątkiem rzadkich Ludzkich partnerów, którym pozwolono poznać tajemnice wyspy – niektóre z nich – ich gatunek nie mógł docenić, jak jasno tatuaż świeci, gdy księżyc jest w pełni, ani co runy w projekcie oznaczają o moich własnych umiejętnościach, w tym o mistrzostwie połączenia umysłów, które łączyło mnie z moim rodzeństwem. Większość współczesnych Wilkołaków, nawet w Watasze Kamienia Księżycowego i ku niezadowoleniu Starszych, używała w tych czasach po prostu smartfonów, aby być w kontakcie.
Strażnicy skinęli mi głowami, a wkrótce szłam ścieżką do miasta, omijając parking. Mój dom, a raczej to, co było moim domem, nie był daleko. Na chwilę odsunęłam wszystkie zmartwienia i rozkoszowałam się powitaniem wysokich, zielonych drzew i kołyszących się niebieskich traw, które wyścielały ścieżkę.
Delikatność w powietrzu przypomniała mi o młodym mężczyźnie, z którym spędziłam noc, i nawet się uśmiechnęłam.
Zdecydowałam, że najpierw pójdę do Starszych. Powinni wiedzieć, że Ethan mnie wczoraj odrzucił i postanowił związać się z Olivią.
Mój telefon zawibrował i wyjęłam go z torby, żeby zobaczyć SMS-a od Ethana: Plac, południe, obowiązkowa obecność na dekrecie Watahy Kamienia Księżycowego.
Prychnęłam, zdając sobie sprawę, jak bardzo mnie to drażni, kiedy Ethan wysyła takie wiadomości. "Dekret"? Czy on zawsze był taki służbisty?
Dotarłam na Plac dwadzieścia minut później; był już zatłoczony ludźmi pijącymi kawę lub herbatę, stojącymi wokół koksownika pośrodku Placu, płonącego jasno nawet w tak ciepły dzień. Wzięłam kawę ze stoiska, dziękując młodej omedze, która tam pracowała. Wydawała się oszołomiona uprzejmością, a ja poczułam zwykłą złość na niewolnictwo omeg, które wataha wciąż praktykowała.
Słońce było ciepłe, nie gorące, i wszyscy byli ciekawi, czego chce Ethan. Kilku Wilków podeszło do mnie, pytając o nowiny. Na początku byłam zagubiona. Potem zdecydowałam, że Ethan może wszystko wyjaśnić. W międzyczasie cieszyłam się przyjaznymi uśmiechami i świadomością, że jestem otoczona opieką mojej watahy, jeśli nie przez mojego byłego męża lub byłą najlepszą przyjaciółkę.
Rozległ się dzwonek i wszyscy zwrócili się w stronę okrągłego portyku Ratusza. Ethan i Olivia stali tam wyglądając groźnie i królewsko, i chociaż próbowałam ich nienawidzić, nie mogłam po prostu wyłączyć moich obaw po tylu latach. Dopiero zauważenie obrączek na ich palcach pozwoliło mi poczuć prawdziwą głębię ich zdrady i był to żelazny ciężar przygniatający moje ciało.
"Watacha Kamienia Księżycowego!" – zawołał Ethan. "Aby jak najlepiej wam służyć jako przyszły Alfa, zerwałem moją więź z Avą i jestem teraz żonaty z przyszłą Luną naszej watahy, Olivią!"
W tłumie zapadła oszołomiona cisza i wielu odwróciło się, żeby na mnie spojrzeć. Zachowałam pusty wyraz twarzy i podniosłam brodę. Kubek z kawą parzył moją teraz już zziębniętą dłoń.
"Ale nie wyrzucimy Avy z naszego domu!" – oświadczyła Olivia i poczułam chwilę nadziei. Następnie oświadczyła: "Zawsze będzie miała miejsce w naszym gospodarstwie domowym!"
Ta iskra nadziei zamieniła się w lód, podczas gdy kilka osób w tłumie zaczęło gniewnie mamrotać. Olivia nigdy nie pomyliłaby się i nie użyła słowa "gospodarstwo domowe" przez przypadek.
Ona i Ethan rościli sobie prawo do mnie jako ich niewolnicy domowej omegi.
















