Następnego ranka stawiam się na treningu w domu Nelsonów wraz z innymi wojownikami. Zapach wanilii jest teraz silniejszy i uspokaja zarówno Kai, jak i mnie – świadomość, że jest blisko i jest bezpieczna, działa kojąco.
Pan Nelson ponownie poddaje nas dziś rano wymagającemu treningowi przed sparingami. Jest jak wojskowy sierżant, wrzeszcząc na nas rozkazy i nazywając nas „cipkami”. Odwracam uwagę
















