logo

FicSpire

Wilcza Przynęta

Wilcza Przynęta

Autor: MMOLLY

Jeden
Autor: MMOLLY
7 wrz 2025
Jonas Ta kobieta jest najsilniejszą Betą, jaką kiedykolwiek spotkałem na tych ziemiach. Nawet osłabiona, wygląda, jakby mogła walczyć. Tego właśnie szukałem od śmierci Evangeline. Potrzebowałem zastępczyni Luny, choćby po to, żeby zwabić tych, którzy przyszli po moją partnerkę. Minęło osiem lat, odkąd ją straciłem, razem z naszym szczeniakiem. Jedyne, co mi zostało, to tron, który ostatnio ciąży mi coraz bardziej, wiedząc, że jej zabójca jest na wolności. – Niewiele sobą reprezentuje – mówi Silas, kiedy odprowadzają ją do lekarza stada. Potrzebuje badania. Muszę się upewnić, czy przeżyje moje znamię, kiedy ją ugryzę. Musi być w idealnej kondycji, inaczej będę musiał zaczynać od nowa. – Ostatnia nie zaszła daleko. – W takim razie będziemy szukać dalej – macham na niego ręką. – Ma cięty język – śmieje się. – Czego chcesz od Starszego? – On sprawi, że będzie potulna. Dopóki go mamy, ona będzie posłuszna. Daj mu jedną z willi i każ przysłać ich rzeczy. Muszę porozmawiać z tą dziewczyną. – Postaraj się być dla niej delikatny. Wygląda na to, że macie ze sobą wiele wspólnego – klepie mnie po piersi, wychodząc z mojego gabinetu. Pernicious Phurry. Beta. Dwadzieścia trzy lata. Sto osiemdziesiąt centymetrów. Osiemdziesiąt siedem kilogramów. Dobrze wykształcona. Jej rodzice byli Betami, więc ma dobrą linię krwi. Nie powinno być powodu, dla którego jej ciało odrzuciłoby ugryzienie lykana. Alfa nie wspomniał, co robiła dla jego stada. Może nic nie robiła. Pachnie alkoholem, i to nie tak, jakby spędziła miły wieczór. Przesiąka nim jej skóra. Martwy wzrok w jej ciemnobrązowych oczach mówi, że prawdopodobnie jest pijana od ostatnich pięciu lat. Nie mam prawa oceniać. Sam nie tak dawno byłem w tym samym miejscu. Wprowadzałem w swoje ciało wszystko, co mi wpadło w ręce. Nic z tego nigdy nie pomogło. Nic z tego nigdy mnie nie zabiło. Ale jeśli ma być nową Królową Lykanów, będzie musiała otrząsnąć się z tego gówna. Ma do odegrania rolę, i niezależnie od tego, czy wyjdzie z tego żywa, czy nie, potrzebuję, żeby wypadła jak najlepiej, żebym mógł dostać to, czego chcę. To, co się z nią stanie później, będzie zależało od niej, jeśli w ogóle z tego wyjdzie cało. – Mój panie – doktor Alvarez kłania się, kiedy zbliżam się do jej gabinetu. – Raport. – Jest w dobrej kondycji, panie. Ta jest silna – podchodzi do mnie z tabletem. – Perry ma kilka blizn i jest trochę niedożywiona, ale to nic, czego nie da się naprawić dobrym nocnym wypoczynkiem, nawodnieniem i jedzeniem. – Blizny? – Tak – podnosi tablet. Na jej piersi widnieje ogromny ślad pazurów. Kolejny na plecach. Trzeci na prawym udzie. Dziewięć blizn, które powinny ją zabić dziewięć razy. Co, do cholery, jej zrobili? Lepsze pytanie brzmi: co ona sobie zrobiła? Na oba pytania prawdopodobnie nie znajdziemy odpowiedzi. – Jesteś pewna, że przeżyje moje ugryzienie? – Mój Królu, wiem, że brzmię jak zdarta płyta, ale pomyśl, co to z tobą robi. To będzie czwarta kobieta, z którą się łączysz. Twoje ciało i dusza mogą znieść tylko tyle. To niszczy twoje przemiany. Jeśli wkrótce nie nawiążesz prawdziwej więzi… – Dziękuję, Oz – kiwam głową. Wypuszcza ciężkie powietrze i wskazuje na drzwi. – Po prostu obiecaj, że spróbujesz inaczej. Ta dziewczyna wygląda, jakby przeszła już przez piekło. Nie ma powodu, żeby używać wobec niej siły. Jest bezbronna. Możesz zapytać. Powiedz jej prawdę. Może będzie w stanie pomóc. – Potrzebuję jej tylko do jednego. – Wiem – ściska moje ramię. – A sądząc po jej wyglądzie, wygląda na chętną ofiarę. Perry siedzi na stole lekarskim, kiedy wchodzę. Wygląda na wyczerpaną. Ma ciemne kręgi pod oczami. Jej długie brązowe włosy wyglądają na matowe. Jej skóra muśnięta słońcem lśniłaby, gdyby lepiej o nią dbała. Dawno nie regulowała brwi. Mimo wszystko wygląda na wysportowaną. Na aktywną. Jej nogi są grube od mięśni. Ma małą talię jak na kogoś, kto waży tyle, co ona. To wszystko mięśnie. – Możesz zachować nazwisko swojego partnera jako drugi człon nazwiska – siadam na krześle w gabinecie. Nie podnosi na mnie wzroku. – Jestem pewien, że zastanawiasz się, dlaczego cię tu sprowadziłem. – Nie bardzo – mówi cicho. – Chcesz wiedzieć? – Dopóki nie muszę się z nikim pieprzyć, zrobię wszystko, czego chcesz – w końcu podnosi swoje zmęczone oczy i patrzy na mnie. Opadam na oparcie, odkładając teczkę. – Okej – drapię się po karku. – Próbuję zwabić tu kilku złych ludzi. Potrzebuję do tego partnerki. Myślę, że idealnie byś się do tego nadawała. – Żeby być twoją partnerką? – pyta sceptycznie. – Zgadza się. – Co się stanie, kiedy pojawi się twoja prawdziwa partnerka? – Nie pojawi się. Już ją zabili. – Ach, więc zemsta? – kąciki jej ust unoszą się, a z tą bezduszną postawą wygląda prawie złowrogo. – Zgadza się. – I potrzebujesz mnie do tego? – Tak, bardzo złe wilki i lykanie będą cię ścigać, a ja ich zabiję. To wszystko. To cała robota. – A potem? – Możesz z tego nie wyjść żywa – przyznaję. – Żadna z poprzednich nie wyszła. – Poprzednie? – pyta. Jej ton się zmienia. Jest teraz bardziej zainteresowana. Jej oczy prawie płoną. Prawie. Jest po prostu rozbawiona. – Ile razy to robiłeś? – Jesteś czwarta. – Ojej – kręci głową. – Kto tak bardzo chce, żebyś cierpiał? – Mój brat. Moja partnerka była jego byłą żoną. – Wow – odchyla się do tyłu. Aż jej kręgosłup trzeszczy. – A jeśli przeżyję? – Wątpię. Jesteś wilkiem. Twoja siła, bez względu na to, jak wielka, nigdy nie dorówna naszej. Nawet kiedy cię już naznaczę. – Czekaj, muszę pozwolić ci się naznaczyć? – Tak, i ty mnie nazwaczysz. – Mmm – jęczy. – To mi się nie podoba. – Nie pytam cię o zdanie. – Cholera – wierci się niespokojnie. – Jeśli z jakiegoś cudownego powodu udałoby ci się z tego wyjść żywą, nadal nosiłabyś moje znamię. Nadal byłabyś Królową Lykanów. – Co? – śmieje się. To cyniczne. – Jesteś Królem Lykanów? – Zgadza się. – Wow – mówi, lustrując mnie wzrokiem. – Wyglądasz na niego. – Co to ma znaczyć? – Stary, masz na sobie dżinsy za osiemset dolarów. Nawet mój gówniany alfa takich nie ma – wzrusza ramionami. – Wiesz, że to boli, prawda? Pamiętasz to? Jak to jest, kiedy więź zostaje zerwana, kiedy jesteś z kimś związany? – Tak – jak można zapomnieć o czymś takim? – W porządku – zeskakuje ze stołu. Wstaję, żebyśmy byli na równi. Patrzy na mnie z góry. Nawet z jej wzrostem góruję nad nią. – Jesteś wielkim, przerażającym mężczyzną – mówi cicho. – Mam jeden warunek. – Jestem twoim właścicielem. Nie ma żadnych warunków. – Daj spokój, Królu Lykanów. Spróbuję pomóc ci się zemścić. Wyświadcz mi przysługę. – Jaką? – Okej, dwie. Super łatwe. Obiecuję. – Perry – warczę. – W porządku. W porządku – podnosi ręce w geście poddania. – Po pierwsze, nie krzywdź staruszka. Jest ojcem mojego partnera. Po prostu pozwól mu spokojnie dożyć swoich dni. – To nie jest nierozsądne. Bardzo dobrze. A druga rzecz? – Jeśli, jak mówisz, jakimś cudem uda mi się z tego wyjść żywą. Zabij mnie – wzrusza ramionami. Fala niepokoju zalewa moje ciało. To również nie jest nierozsądna prośba. Mógłbym to zrobić teraz, gdybym uważał, że nie będzie pomocna. Stoi prosto i wyciąga rękę, żeby zawrzeć umowę. – A jeśli odmówię? – Sprawię, że nasze życie będzie tak trudne, że i tak będziesz chciał mnie zabić – uśmiecha się. – Zgódź się, a dorzucę nawet okazywanie uczuć publicznie, kiedy będziemy gdzieś wychodzić. – Będziesz musiała wytrzeźwieć. – Zaliczone. – Zostaniesz doprowadzona do porządku – mówię, chodząc wokół niej. – Czy ty będziesz świadczył te usługi? – Tak. – Zaliczone. – Będziesz musiała pełnić rolę Królowej Lykanów, zgodnie z przeznaczeniem, aż zadanie się skończy. – Mówić Lykanom, co mają robić. Dwa razy zaliczone – kiwa głową. – Będziemy wychodzić publicznie i musisz zaznaczyć swoje roszczenia przed każdym, kto spróbuje umniejszyć twoją pozycję w jakikolwiek sposób. – Rozpierdalać, jeśli suki do ciebie zarywają. Stary, to tak, jakbyś próbował dać mi najlepszą śmierć, jaką mogę dostać – przewraca oczami. – Zaliczone. – Mam do ciebie jedno pytanie. – Jakie? – wzdycha. – Blizny. Jak je zdobyłaś? – Co to ma za znaczenie? Nie zrobiły tego, co miały zrobić. Nie chcę o nich rozmawiać – wyciąga znowu rękę. – Umowa? – Jeśli spróbujesz to utrudnić bardziej, niż to konieczne… – Nie spróbuję. Rozumiem – mówi, opuszczając rękę. – Musiałam zabić dwóch zbójów, którzy go zabili. Gdybym jej nie kochała, zabiłbym też Morgan. Chcę tylko, żeby to się skończyło, Królu Lykanów. Jeśli myślisz, że to jakoś ci pomoże. Tym lepiej. Mam lepszą wymówkę, żeby odejść z hukiem. To właśnie próbuję zrobić od pięciu lat, stary. Żaden bezużyteczny wilk nie był w stanie mnie zabić. Więc jeśli jest jakiś lykan, który może. Proszę, pozwól nam się rozerwać na strzępy.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Jeden – Wilcza Przynęta | Czytaj powieści online na FicSpire