Po sprzedaży domu, wróciłam do mieszkania, które dzieliłam z Austinem i otworzyłam drzwi, za którymi panowała upiorna cisza.
Wyglądało na to, że Austina nie było tu od jakiegoś czasu – był zajęty opieką nad Rosemary w szpitalu.
Nie mogłam powstrzymać lekkiego uśmieszku. Szczerze mówiąc, to mi odpowiadało. Wolałam go nie spotykać.
Większość moich rzeczy znajdowała się w drugim pokoju, a przez te wszystkie lata nie raz kłóciłam się z Austinem o Rosemary.
Spędzałam czas w tym pokoju w trudnych momentach i czułam się, jakbym ciągle trzymała głowę nisko.
Krzywy uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy pakowałam swoje rzeczy, przypominając sobie, jak potulna kiedyś byłam.
Nie zawracałam sobie głowy zatrzymywaniem czegokolwiek, co przypominało mi Austina. Dwie godziny później, otarłam krople potu z czoła chusteczką, czując mieszankę wyczerpania i ulgi.
Wtedy zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na identyfikator dzwoniącego i zobaczyłam, że to moja mama. Zawahałam się przez sekundę przed odebraniem. "Cześć, mamo."
Jej głos był wypełniony tą znajomą mieszanką ekscytacji i nostalgii. "Laurel, jak leci? Masz już licencję? Rozmawialiście z Austinem o planach ślubnych?"
Poczułam, jak coś ściska mnie w gardle, gdy otworzyłam usta, ale nic nie wyszło.
Zapadła długa, niezręczna cisza, a kiedy moja mama zaczęła naciskać, wzięłam głęboki oddech, powstrzymując łzy. "Mamo, nie wychodzę za mąż."
"Co masz na myśli, Laurel? Co się dzieje?" Jej ton stał się zaniepokojony.
Spróbowałam wytłumaczyć: "Po prostu nie sądzę, żeby Austin i ja byli dla siebie odpowiedni."
Jej głos lekko się podniósł. "Ale Laurel, jesteście razem od zawsze! Dlaczego mówisz to teraz, tuż przed ślubem? No weź, masz 27 lat, nie jesteś już dzieckiem."
Uderzyło mnie, że nawet nie pytając, co czuję, po prostu namawiała mnie do małżeństwa.
Łzy napłynęły mi do oczu i musiałam zasłonić usta, żeby się nie rozkleić. Po tym, co wydawało się wiecznością, odnalazłam swój głos: "Mamo, naprawdę nie chcę za niego wychodzić."
Moja mama nie kryła frustracji. "Więc czego chcesz? Po prostu zrezygnować ze wszystkich tych lat?"
Kiedy usłyszała moją stanowczą odpowiedź, jej ton się zmienił. "Laurel, jak możesz po prostu powiedzieć, że nie chcesz tego po całym tym czasie?"
"No właśnie powiedziałam," odparłam, czując się przytłoczona.
Głos mojej mamy nagle stał się wysoki, prawdopodobnie wciąż próbowała mnie przekonać, i zanim zdążyła wydać dźwięk, usłyszałam głuchy odgłos z drugiej strony linii.
"Mamo?" zawołałam, ale nie otrzymałam odpowiedzi.
Fala paniki uderzyła we mnie jak pociąg towarowy. "Mamo! Co się stało? Proszę, odpowiedz!"
Jedyne, co mogłam usłyszeć, to ciche jęki bólu. Moje serce mocno się ścisnęło i w pośpiechu się rozłączyłam, włączając podgląd z kamer bezpieczeństwa w domu.
W panice telefon wyślizgnął mi się z trzęsących się rąk, wsuwając się pod kanapę, jakby był pokryty smarem.
Padłam na kolana, rozpaczliwie sięgając po telefon. Nagranie z kamer pokazywało moją mamę, wyraźnie w cierpieniu, trzymającą się za pierś i sięgającą po lekarstwo na stole.
Chciałam tylko przebić się przez ekran i podać jej potrzebne tabletki.
W mojej głowie kłębiła się tylko jedna myśl: uratować moją mamę. Szybko otworzyłam kontakty i wybrałam numer do mojej ciotki, Bonnie Porter, która mieszkała w tym samym budynku, co moja mama.
"No odbierz!" błagałam, modląc się, żeby szybko odebrała.
Te dziesięć sekund wydawało się wiecznością, ale w końcu Bonnie odebrała. Wybuchnęłam płaczem, brzmiąc jak totalna katastrofa, krzycząc: "Ciotka Bonnie, moja mama ma atak! Musisz się pospieszyć!"
Bonnie była zaskoczona, ale od razu przeszła do działania, udając się do mieszkania mojej mamy, próbując mnie uspokoić.
Rozłączyłam się i natychmiast wezwałam karetkę, nerwowo przełączając się z powrotem na podgląd z kamer, mając nadzieję, że ktoś dotrze do mojej mamy na czas.
W tamtym momencie żałowałam wszystkiego związanego z przeprowadzką do Newton City w pojedynkę i zostawieniem mojej mamy samej. Patrzenie, jak cierpi przez ekran, było jak koszmar.
Nie mogłam powstrzymać się od obwiniania za to, że byłam taka pochopna w rozmowie z nią i naciskaniu na nią.
Nienawiść do siebie i żal były przytłaczające. Nie powinnam była tego robić. Tak bardzo się pomyliłam. Obiecałam sobie, że już nigdy więcej.
W końcu, po tym, co wydawało się wiecznością dwóch minut, usłyszałam dzwonek do drzwi, sygnalizujący, że Bonnie weszła do domu.
Wbiegła do środka, wyglądając prawie jak anioł zstępujący z nieba, i szybko podała mojej mamie lekarstwo ze stołu.
Przez monitor obserwowałam, jak blady wyraz twarzy mojej mamy zaczyna łagodnieć, podczas gdy mój telefon osunął się słabo na podłogę.
Bonnie zadzwoniła do mnie, żeby poinformować mnie, że mojej mamie nic już nie grozi, a ja nalegałam, żeby zabrała ją do szpitala na kontrolę.
Dopiero po rozłączeniu poczułam, że odzyskałam zdrowy rozsądek, a moje serce, które biło jak szalone, w końcu się uspokoiło.
Biorąc głęboki oddech, przyspieszyłam pakowanie. Myśl o opuszczeniu Newton City stawała się coraz trudniejsza do odrzucenia.
Ekipa przeprowadzkowa wciąż była w drodze, więc czekałam i sprawdzałam u Bonnie, jaki jest stan mojej mamy, kiedy znikąd pojawił się przede mną Austin.
Dźwięk bukietu uderzającego o podłogę wyrwał mnie z transu telefonicznego i byłam zaskoczona jego nagłą obecnością.
Był ubrany w elegancki garnitur i krawat, z włosami ułożonymi idealnie, odsłaniającymi gładkie czoło, które dodawało mu odrobinę dojrzałego uroku. Pęk delikatnych róż leżał odrzucony u jego stóp.
Jego oczy wyglądały na wzburzone, wypełnione tłumionym gniewem, gdy wycedził: "Laurel, co masz na myśli?"
"Czy ci nie mówiłam? Chcę zerwać. Nie rozumiesz?" Moje emocje były pomieszane i zaczynałam tracić cierpliwość, mówiąc wszystko, co przyszło mi do głowy.
Kopnął ze złością stolik do kawy, rozbijając szkło, i wskazał na zdjęcie, które wyrzuciłam do kosza, krzycząc w gniewie: "Miałem dzisiaj wziąć z tobą licencję małżeńską. Co masz na myśli?"
Więc dlatego się tak wystroił – myślał, że idziemy po licencję. Założyłam, że ubrał się odświętnie, żeby odebrać Rosemary ze szpitala.
"Nie potrzebuję tego…" próbowałam odszczekać.
Zanim zdążyłam skończyć, przerwał mi: "Czy nie obiecałem, że się z tobą ożenię? Czego chcesz? Skończyłaś już swój mały napad złości? Jeśli za mnie nie wyjdziesz, co powiesz swojej mamie?"
Patrząc na jego zadowoloną minę, nie mogłam powstrzymać się od myśli, że wiedział, jak bardzo moja mama czekała na mój ślub od dawna.
Więc wiedział przez cały czas. Kazał mi czekać trzy długie lata, zanim w końcu zgodził się mnie poślubić, w pełni świadomy sytuacji mojej mamy.
To było po prostu przygnębiające. Jak ja mogłam się w nim zakochać?
Zamilkłam, wpatrując się w Austina, a w moich oczach odbijała się głęboka pustka.
Jego złość zaczęła słabnąć, gdy odzyskał trochę opanowania i zaczął mnie delikatnie namawiać: "Źle zrobiłem, wystawiając cię, Laurel. Możemy to przezwyciężyć?"
Moja determinacja zaczęła słabnąć, ale nie z jego powodu – chodziło tylko o moją mamę. Naprawdę martwiłam się, że tak się zdenerwuje wszystkim, że dostanie kolejnego ataku.
Była uparta w kwestii założenia przeze mnie rodziny i zdecydowanie wolałaby Austina, faceta, którego kochałam od lat, od jakiejś randki w ciemno, której ledwo znała.
Ten siniak na mojej szyi był ciągłym przypomnieniem, że nie powinnam się poddawać. Ale moja mama wciąż tkwiła w tym szpitalnym łóżku i to mnie powstrzymywało.
Kiedy już miałam się złamać, stało się coś nieoczekiwanego, co pomogło mi zdecydować, co robić.
















