Głośny pisk telefonu przerwał mi w pół zdania, a wszystko przez Austina.
Nie mogłam powstrzymać lekkiego uśmiechu, gdy mówiłam: "Austin, twoja mama zawsze patrzyła na mnie z góry, myśląc, że nie jestem ciebie warta."
"Teraz, kiedy zerwaliśmy, możesz wreszcie być z Rosemary i życzę wam obojgu szczęśliwego małżeństwa. I nigdy więcej do mnie nie dzwoń."
Z tymi słowami odłożyłam słuchawkę. Amanda nigdy mnie nie lubiła, bo uważała, że moja rodzina jest zbyt zwyczajna, a sytuacja mojej mamy jest obciążeniem.
W jej oczach byłam tylko nieudacznikiem, ale niechętnie zgodziła się na ten ślub, ponieważ byłam tak zapatrzona w Austina.
Mimo to zawsze znajdowała sposoby, by mnie podkopywać i umniejszać w oczach Austina.
Starałam się zachować spokój, bo nie chciałam robić scen z jej powodu, skoro była jego mamą, a przyszłość miała należeć do mnie i Austina.
Nie zdawałam sobie sprawy, że byłam tylko łatwym celem ich manipulacji.
Rosemary też się do tego dołączyła, rozpowiadając o mnie kłamstwa. Miałam wrażenie, że uważają, że przesadzam, tylko dlatego, że była chora i musiałam spełniać każde jej życzenie.
Zawsze, gdy coś mi się podobało, oddawałam to jej bez wahania. Na początku była to tylko biżuteria, ubrania i torebki – rzeczy, które niewiele dla mnie znaczyły, nawet jeśli wydałam na nie dużo pieniędzy.
W końcu była dla Austina jak młodsza siostra.
Ale później zrozumiałam, że nie tylko na moje rzeczy poluje. Chciała też Austina.
A on mnie okłamywał, ukrywał prawdę, zawsze dawał mi minimum na każde święto, podczas gdy Rosemary dbała o to, by pojawiać się w najważniejsze dni, próbując udowodnić, że to ona jest priorytetem.
Byłam zmęczona tą niekończącą się rywalizacją między nami i nie chciałam już w to grać.
"Laurel, co ty tu robisz?" Podniosłam wzrok i zobaczyłam Bonnie stojącą przede mną, z twarzą wyrażającą zaskoczenie i troskę, z lekko zaczerwienionymi oczami.
"Ciociu Bonnie, jak się czuje mama?" Uśmiechnęłam się i objęłam ją ramieniem, starając się zachować lekki ton.
"Z twoją mamą wszystko w porządku" – odpowiedziała Bonnie, marszcząc brwi i nachylając się bliżej. Cichszym głosem zapytała: "Czy to prawda, co mówiła twoja mama o tym, że zerwałaś z Austinem?"
Przytaknęłam.
"Żartujesz? Austin jest przystojny i ma idealne pochodzenie. Czego tu nie lubić?" Bonnie uniosła brew, wbijając we mnie wzrok, jakby próbowała czytać w moich myślach.
Kiedy nic nie powiedziałam, zacisnęła usta i kontynuowała: "To on z tobą zerwał?"
"Nie."
Bonnie zatrzymała się w miejscu, pociągając mnie za ramię ze złością. "To dlaczego zerwaliście? Pokłóciliście się? Nie możesz tak po prostu trzymać się tego zerwania – mężczyźni się tym nudzą."
Wiedziałam, że jeśli jej nie powiem, nie da mi spokoju. Po chwili namysłu odblokowałam telefon i podałam jej go.
Bonnie oglądała film, a po chwili nagle przykucnęła, nie mogąc powstrzymać łez.
"Ciociu Bonnie, nie płacz. Będzie wyglądało, jakbym to ja była czarnym charakterem" – powiedziałam, szybko podnosząc ją i zachowując spokój.
"Dobrze zrobiłaś. Nie potrzebujemy takich mężczyzn, którzy krzywdzą kobiety!" Bonnie wstała, otarła oczy i delikatnie dotknęła mojej twarzy. "Gdyby twój tata tu był, nie pozwoliłby ci przez to przechodzić."
Wspomnienie o moim tacie wywołało we mnie falę emocji – frustrację zmieszaną ze smutkiem. Biorąc głęboki oddech, powiedziałam cicho: "Ciociu Bonnie, proszę, nie mów mamie o tym filmie."
"Rozumiem. Ja zajmę się twoją mamą i wytłumaczę jej to zerwanie" – powiedziała.
Przytaknęłam, czując ulgę, że mam wsparcie Bonnie.
Wchodząc na oddział, uderzył mnie widok mojej bladej, chorej matki leżącej na łóżku. Nie mogłam pozbyć się narastającego poczucia winy.
Minęło całe sześć lat, odkąd byłam z Austinem. Poza kilkoma szybkimi wizytami świątecznymi, nie spędziłam zbyt wiele czasu w domu.
"Laurel? Co cię tu sprowadza?" Twarz mojej matki rozjaśniła się, gdy tylko mnie zobaczyła i szybko usiadła na łóżku.
Pospieszyłam, żeby jej pomóc, delikatnie ją obejmując. "Mamo, jestem w domu. Tym razem nigdzie się nie wybieram."
Spojrzała na mnie z niedowierzaniem. "Naprawdę już nie wyjeżdżasz?"
Przytaknęłam, wciąż trzymając ją za ramiona. "Co, nie chcesz mnie tu?"
"Czy ty i Austin naprawdę zerwaliście?" Brwi mojej mamy zmarszczyły się, a na ustach pojawił się cień niezadowolenia. "Myślałam, że wkrótce weźmiecie ślub. Co się dzieje?"
"Spokojnie. Jeśli szybko nie wyzdrowiejesz, będziesz uwiązana z Laurel, czy ci się to podoba, czy nie" – wtrąciła Bonnie.
Moja mama zmrużyła oczy, patrząc na Bonnie, a potem z powrotem na mnie. "Serio, co się stało? Dlaczego zerwaliście?"
Wyjęła spod poduszki pigułkę na serce i połknęła ją, a dezaprobata w jej spojrzeniu wzrosła. Zawahałam się przez chwilę, a potem wydałam z siebie gorzki śmiech. "No cóż, to dlatego, że jestem zakochana w kimś innym."
Bonnie wypluła napój z szoku.
Mama omal nie eksplodowała. "Laurel, jak mogłaś to zrobić?"
Niezrażona, uśmiechnęłam się szyderczo: "Mamo, nie możesz wymuszać takich rzeczy. W miarę dorastania nasze preferencje się zmieniają. To znaczy, jeśli chodzi o znalezienie partnera, nie możemy po prostu się zadowalać. To byłby błąd dla wszystkich zainteresowanych."
Moje słowa trafiły w sedno, a mama złapała się za klatkę piersiową, patrząc na mnie z mieszaniną gniewu i troski.
"Dobra, dobra, nie denerwujmy jej bardziej" – wtrąciła Bonnie, odciągając mnie na bok. "Laurel, musisz coś zjeść. Nie możesz tak tu gadać i odbierać mamie apetytu."
Otarłam usta i spojrzałam na mamę, której oczy były opuchnięte od wszystkich emocji, które na nią wylałam.
Posłałam jej półuśmiech i zażartowałam: "Mamo, nic dzisiaj nie jadłam, więc może coś zjem? Ty odetchnij chwilę."
Z tymi słowami wybiegłam z lekkim impetem. Kiedy tylko wyszłam z sali szpitalnej, westchnęłam z ulgą.
W tej samej chwili zadzwonił mój telefon. Kiedy zobaczyłam, kto dzwoni, szybko nacisnęłam przycisk odbierania.
"Czekaj, mówisz poważnie? Naprawdę zerwałaś?" Głos Angeli Adams był pełen niedowierzania.
"Tak. Sprzedałam dom, właśnie wysiadłam z samolotu, a teraz wisiorki w szpitalu z…" – zaczęłam.
"Aaaaaaa!" Podekscytowany pisk Angeli dobiegł z telefonu, prawie podskoczyłam. "Laurel, planujesz zostać na stałe?"
"Właśnie! Więc kiedy załatwisz mi tę randkę w ciemno? Pospiesz się, bo będę musiała wycofać się z mojej wymówki."
Angela zawiesiła głos, brzmiąc nieco podejrzliwie. "Jakiej wymówki?"
"Powiedziałam wszystkim, że zerwałam, bo jestem zakochana w kimś innym."
"Zaufaj mi, Laurel, jak tylko spojrzysz na tę randkę w ciemno, zapomnisz o wszystkich swoich zmartwieniach."
Słysząc jej pewność siebie, zaśmiałam się lekko. "Dobra, wchodzę w to."
"Zróbmy to dziś wieczorem! Wszystko dla ciebie załatwię."
















