Jestem potwornie zdenerwowana. To mój pierwszy dzień w pracy, a już go nienawidzę. Sama praca nie powinna stanowić problemu. Jestem całkiem bystra, więc przyjmowanie zamówień i wprowadzanie ich do arkusza kalkulacyjnego w komputerze powinno być dość łatwe, ale Jared nie powiedział mi, że jego szef jest taki... męski.
Z drugiej strony, Jared nie zna mojego małego sekretu, nikt go nie zna.
– Kat, jesteś pewna, że chcesz to zrobić tak szybko? Może daj sobie trochę czasu?
– Wszystko w porządku, tato, muszę być zajęta. Nie martw się o mnie, Jared tam będzie, więc wszystko będzie dobrze.
– Jeśli jesteś pewna, po prostu nie chcę, żebyś myślała, że musisz pracować. Mogę ci dawać kieszonkowe, dopóki nie zdecydujesz, co chcesz robić.
– Dzięki, tato, to miłe, ale wszystko gra. Teraz jedz śniadanie i idź do pracy.
– Tak jest, panienko, wiesz, że nie musisz tego robić codziennie. Zawsze mogę coś przekąsić w barze po drodze.
– To żaden kłopot, tato, przestań się martwić.
– Jak tam twój nowy szef? Wydaje się być miłym facetem?
Długo zwlekałam z odpowiedzią. Wiedziałam, że z powodu tego, co wydarzyło się w Arizonie, wszyscy czuli, że muszą mnie przed wszystkim chronić, ale ja tego nie chciałam. Byłam zraniona, owszem, ale nie złamana i bardzo się starałam, żeby taka nie być.
– Wydaje się wystarczająco miły, tato, to tylko odbieranie telefonów i pilnowanie zapasów i takie tam, nic wielkiego.
– Mógłbym cię załatwić na część etatu na komisariacie jako urzędniczkę archiwizującą, tylko na lato, dopóki...
– Tato, wszystko ze mną w porządku, więc przestań się o mnie martwić. Jestem w porządku, obiecuję.
– Dobrze, Kat, odpuszczam, ale jeśli coś się zmieni, to od razu mi powiedz.
– Dobrze, tato. – Pocałowałam go w policzek, słysząc Jareda na zewnątrz.
– Powiedz temu łobuzowi, żeby na ciebie uważał na tym wehikule śmierci, bo inaczej go skopię.
– Tak jest, szefie. – Wyszłam z domu, zanim zamknął mnie w moim pokoju, żeby chronić mnie przed złym światem.
– Hej, Jared.
– Cześć, Kat, gotowa?
– Jak nigdy.
Wsiadłam na tył jego motocykla zrobionego na zamówienie, a nogawki moich workowatych spodni prawie zakrywały baleriny.
Uwielbiałam czuć wiatr na twarzy, gdy pędził obok, wolność, którą czułam na motocyklu; czułam się, jakbym mogła po prostu odlecieć od tego wszystkiego.
Dotarliśmy do warsztatu motocyklowego zbyt szybko, a Jared zostawił mnie, żebym weszła sama, podczas gdy on powolnym krokiem poszedł do warsztatu na tyłach.
Moje dłonie się pociły i robiło mi się niedobrze.
Weź się w garść, Kat, to tylko facet. Po prostu nie zwracaj uwagi na jego ramiona, tatuaże ani twarz, cholera, po prostu na niego nie patrz.
– Zamierzasz tak stać cały ranek, Sloane? – Prawie wyskoczyłam ze skóry, skąd on się do cholery wziął?
– Nie, proszę pana... uh, to znaczy nie, panie Lyon.
– Colton, mam na imię Colton i chyba mówiłem ci, żebyś nie patrzyła w ziemię, kiedy się do mnie zwracasz.
Cholera, czy to znaczy, że muszę na niego patrzeć, niedobrze. Podniosłam głowę i miałam nadzieję na najlepsze.
No cóż, czy ten mężczyzna nosił coś innego niż podkoszulki? Jak ma się oddychać w otoczeniu takiej gorączki?
Spokojnie, dziewczyno, on jest poza twoim zasięgiem.
Wzięłam głęboki oddech i spróbowałam jeszcze raz.
– Colton, jestem gotowa do pracy, jeśli tylko pokażesz mi, od czego zacząć.
Dobrze, mój głos się nie załamał ani nic.
Odwrócił się, żeby poprowadzić mnie do biura, a ja mogłam zobaczyć jego pośladki. Cholera, czy w tym mężczyźnie było coś, co nie było idealne?
I jak mogłam zapomnieć, że będę pracować tak blisko niego. Proszę, Boże, niech spędza większość czasu w warsztacie, a nie zamknięty tutaj w tym biurze ze mną. Nie wytrzymam tygodnia.
– Coś nie tak z moim tyłkiem? – O cholera, zabijcie mnie teraz, najgorętszy mężczyzna na świecie właśnie przyłapał mnie na gapieniu się na jego tyłek. Moje upokorzenie nie znało granic.
***
– O, nie, uhmmmm, nie patrzyłam na twój... uhmmmm, mój umysł po prostu tam na chwilę powędrował. – Tak, prosto do rynsztoka.
Poszedł dalej i odpuścił, dzięki Bogu. Wzruszyłam ramionami, próbując powstrzymać zbyt dużą marynarkę garnituru przed spadnięciem ze mnie.
Na pewno wyglądałam okropnie. Nienawidziłam tego, ale tego potrzebowałam, więc workowate ubrania i mozoły stały się moją kulą od czasu incydentu i trudno było z nich zrezygnować.
Faktem jest, że tak naprawdę nie czułam się żywa od dawna, aż do wczoraj, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Coltona Lyona. Część mnie, która, jak wierzyłam, umarła z bezdusznych rąk, wróciła z pełną mocą bez ostrzeżenia.
Teraz wszystko, co musiałam zrobić, to zachować trzeźwość umysłu i przestać obsesyjnie myśleć o jego cholernie gorącym ciele i tych tatuażach, dla których warto umrzeć.
– To będzie twoje biurko, a moje jest za tymi drzwiami, więc będziesz miała to miejsce przeważnie dla siebie, ponieważ zwykle jestem w warsztacie lub na salonie wystawowym.
– Nikt tu nie wchodzi, kiedy mnie nie ma. Moi ludzie już o tym wiedzą.
– Prowadzę surową dyscyplinę, żadnego obijania się. Masz godzinę na lunch, a twoje godziny pracy to od dziewiątej do piątej, chyba że będę potrzebował, żebyś została trochę dłużej z jakiegoś powodu. To nie powinno zdarzać się zbyt często, ale może się zdarzyć. Znasz się na komputerach?
– Tak, proszę pana... uh, to znaczy, panie... Colton.
To nie moja wina, że byłam jąkającą się, rumieniącą się kupą nieszczęścia. Na litość boską, powinnaś go zobaczyć. Stoi ze złożonymi rękami, co tylko sprawia, że wydają się bardziej zbudowane, nogi rozstawione, motocyklowe buty, obcisła czarna koszulka naciągnięta na klatkę piersiową z obrazkiem nagiej Betty Boop na przodzie.
Jego tatuaże są mroczne i seksowne, pokrywają jedno przedramię i sięgają do szyi, a moje majtki są mokre. I tyle!
Nawet moje myśli są wyczerpujące.
Westchnął, jakbym była próbą. Nieważne, duży chłopcze, spróbuj być na moim miejscu.
Skończył oprowadzać mnie po biurze i wydawać instrukcje swoim wyszukanym akcentem i wymową, które całkowicie kontrastowały z jego wizerunkiem złego chłopca.
– Wszystko zrozumiałaś?
– Tak, chyba tak.
***
Pierwsza połowa dnia minęła błyskawicznie.
Wgrałam zamówienia z arkusza, który mi dał, dzwoniłam do dostawców zgodnie z jego instrukcjami i odbierałam telefony z nowymi zamówieniami.
Wygląda na to, że każdy chciał oryginalnego Coltona Lyona. Zgodnie z obietnicą, wchodził i wychodził oszczędnie, ale za każdym razem było gorzej niż poprzednio.
Tak jak teraz, pot sprawiał, że jego T-shirt przylegał do ciała, i wyglądał na trochę zaczerwienionego, chyba od upału w warsztacie, i sposób, w jaki pił tę butelkę wody, eeeeeeek.
– Czego znowu chcesz?
– Co? – O, miłosierne niebiosa, proszę, powiedzcie mi, że nie przyłapał mnie właśnie na gapieniu się na jego klejnoty, ale czego się spodziewał, chodząc tutaj w tych obcisłych dżinsach... które niczego nie ukrywały. Czy to nie bolało, upychać to wszystko tam?
– Wpatrujesz się we mnie z rumieńcem na twarzy od ostatnich pięciu minut, Sloane, masz gorączkę czy coś?
– Tak, mam gorączkę, to prawda. – Oczywiście wymamrotałam to pod nosem. Ten mężczyzna mnie zabije, nic dziwnego, że wariuję. Czy musiał nosić te perfumy?
– Co mówiłaś?
– Nic, nic a nic, proszę pana, po prostu wracam do pracy, dużo do zrobienia. – Proszę, weź swoje paczkę i wyjdź daleko w lewo, potrzebuję cholernego papierosa, a nawet nie palę.
Odwróciłam się z powrotem do ekranu komputera, zanim otworzył usta, i prawie dostałam zawału serca.
– Czy ja cię pieprzę?
Co takiego?
– Uh... nie? – Czy mój nowy szef palił trawkę?
– Co ci mówiłem o tym "proszę pana"?
Przełknęłam ślinę.
– Przepraszam, postaram się pamiętać.
– Lepiej żebyś pamiętała.
Czy mógłbyś już stąd wyjść, zanim się zapalę? Ten duży facet na górze musiał słuchać, bo niedługo potem wyszedł.
Jared przyniósł mi lunch, który zjadłam przy biurku, ponieważ stwierdziłam, że poprzednia osoba narobiła bałaganu w aktach. Nie chodzi o to, że czegoś brakowało, po prostu nie było żadnego porządku.
Około drugiej zadzwonił telefon, dobrze, przerwa w monotonii.
– Lyon's Place, w czym mogę pomóc?
– Gdzie do cholery jest Lyon?
– Przepraszam?
– Lyon, znachor, który prowadzi ten interes, gdzie on do cholery jest?
– Proszę pana, w czym mogę pomóc? Pan Lyon jest w tej chwili dość zajęty.
– Posłuchaj, laluniu...
– Nie, to ty posłuchaj. Nie wiem, kim jesteś i szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to, ale twoje maniery telefoniczne pozostawiają wiele do życzenia.
– Teraz albo będziesz mówił do mnie uprzejmym tonem, albo się rozłączę, licząc do pięciu. Raz, dwa, trzy, cztery...
– Już tam jestem, panienko, zobaczymy, co z tego będzie. – Rozłączył się.
O cholera, mój pierwszy dzień i mnie wyleją. Kim do cholery był ten facet?
Cholera, kiedy nauczę się trzymać język za zębami? Jared będzie wściekły.
Niedługo potem usłyszałam ten sam szorstki głos za drzwiami, a za nim kilka innych, mianowicie Coltona.
Mój żołądek był w supełkach i musiałam zwymiotować.
– Marcus, co do cholery?
– Mam porachunki z Lyonem.
– Masz zatargi z którymś z moich pracowników, na mojej posesji, to masz zatargi ze mną, Grimaldi.
– Chcę porozmawiać z lalunią z wielką gębą.
– O co chodzi, Grimaldi?
– Nauczyłeś się już budować porządny motocykl?
– Posłuchaj, przerzucamy się tym od roku. Jeśli nie podoba ci się moja praca, to nic na to nie poradzę, ale nie będziesz tu przychodził i nękał moich ludzi.
Może powinnam tam wyjść, zanim sprawy wymkną się spod kontroli. Colton zaczynał brzmieć na sfrustrowanego. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do drzwi. Musiałam się wzmocnić, zanim je otworzę.
Otworzyłam drzwi, a za nimi stali Colton, Jared i kilku facetów, między innymi Tommy i Pete.
– Hej, to ty ze mną rozmawiałaś?
Dobra, w ogóle nie wyglądał tak, jak brzmiał jego głos, i był ubrany jak wytworny dżentelmen, a mówił jak łobuz.
Co jest z tymi mężczyznami w tym mieście, że nie są tacy, jak się wydają?
Nie byłam do końca pewna, co zrobiłam, żeby go sprowokować, więc postanowiłam grać bezpiecznie.
– Tak, proszę pana, chyba tak. – Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu z szyderczym uśmiechem.
– No proszę, jesteś tylko małą kruszynką, niewiele z ciebie.
Uważaj, staruszku, z żartami o niskim wzroście.
Zamiast odpowiadać na jego okropną uwagę, po prostu wyprostowałam ramiona i stanęłam trochę wyżej.
– Czy mogę w czymś pomóc?
– No właśnie, ten sam wyniosły ton, którego używała przez telefon, tak prowadzisz teraz swój biznes, Lyon?
Colton zaczął mu odpowiadać, ale z jakiegoś dziwnego powodu poczułam potrzebę obrony, zwłaszcza że stary łajdak uśmiechał się do mnie jak trzyletni skarżypyta, który wpakował mnie w kłopoty.
















