Słyszałem, jak na zewnątrz trwa impreza, śmiech i beztroska, podczas gdy tak młoda osoba cierpi zaledwie kilka kroków stąd.
Życie jest popieprzone. Niektórzy ludzie mogą cierpieć, podczas gdy inni nie mają o tym pojęcia i po prostu żyją swoim codziennym życiem, jak zwykle.
Chciałem tam zejść i nakrzyczeć na nich, żeby się odpierdolili, co było głupie. Żaden z tych ludzi nie miał nic wspólnego z tym, co jej się stało. Wkurzało mnie tak naprawdę to, że nie mogę jeszcze działać, chciałem wstać i się ruszyć, ale musiałem ją trzymać.
To wszystko zmieniło i nie mogłem po prostu na nią naskoczyć, jak zamierzałem. Oczywiście wciąż cierpiała i dochodziła do siebie, więc musiałem obserwować i oceniać, gdzie jest w swojej głowie.
Jedno jest pewne, ani minuty dłużej nie zostanie w tej pieprzonej skorupie. Dlaczego miałaby ukrywać, kim jest, tylko dlatego, że ci pieprzeni tchórze byli dupkami? Nie zrobiła nic złego i z tego, co widzę, już wystarczająco dużo jej zabrali.
"Aniołku, mogę cię o coś zapytać?"
Przytaknęła głową, wtulając się w moją szyję.
"Jak się czujesz? Muszę wiedzieć, żebym wiedział, co dla ciebie zrobić."
"Co masz na myśli?"
"Chodzi mi o to, jak się teraz z tym czujesz, boisz się, jesteś zła, zraniona, co...? Chcę wiedzieć, gdzie jest twoje serce i umysł."
"Nie jestem pewna, czułam się już tak... nikt inny nigdy mnie o to nie pytał. Chyba wszyscy po prostu zakładali, że wiedzą, jak powinnam się czuć, ale ty jesteś pierwszy, który mi to pytanie zadał.
Dobrze, że zapytałeś i to mnie teraz zmusza do myślenia..."
"I co czujesz, kochanie?"
Chwilę jej to zajęło, poruszyła się trochę, aż w końcu usiadła obok mnie. Jej oczy były czerwone od płaczu, ale nawet to nie umniejszało ich piękna.
Wyciągnąłem dłoń i przytrzymałem jej policzek, a kiedy potarła twarz o moją dłoń jak mały jelonek, ukradła mi pieprzone serce.
Opuściłem dłoń, wciąż ciepłą od jej skóry, gdy wyprostowała się.
"Jestem głównie zła; na nich, na siebie, na Donnę.
Potem czuję się winna, że jestem na nią zła, bo nie żyje, a potem czuję się winna, że ja tu jestem, a jej nie ma, ale próbowałam ją ostrzec."
"Ten facet był starszy i studiował, więc to, co mówiła, to, co on jej mówił, sprawiało, że czułam się nieswojo. To tak, jakbym widziała przez jego kłamstwa, ale ona nie."
"Gdyby tylko mnie posłuchała, nic z tego by się nie stało. Ale głupio jest się na nią złościć, bo jej nie ma. Mojej najlepszej przyjaciółki nie ma i nie mogłam nic z tym zrobić."
"Nienawidzę się za to, że stałam tam jak wystraszony króliczek, kiedy ją brutalnie potraktowali."
"Ale udało ci się ich odeprzeć."
"Co to o mnie mówi? Dlaczego nie użyłam trochę tego, żeby jej pomóc?"
"Czy bierzesz lekcje walki, jesteś wyszkolona w jakiejś sztuce?"
"Nie, po prostu wiedziałam to, czego nauczył mnie tata przez lata i to się po prostu włączyło, jak sądzę. Ale kiedy byli na górze, a ona krzyczała o pomoc, nie mogłam się ruszyć. Za bardzo się bałam."
"Jasne i bezpośrednie zagrożenie, więc włączył się twój instynkt przetrwania i nikt nie wie, dlaczego ciało reaguje tak, a nie inaczej na strach, albo dlaczego niektórzy ludzie mogą dokonać niemożliwego w pewnych sytuacjach. Jedyne, co mogę ci powiedzieć, Aniołku, to to, że miałaś przeżyć i dlatego tu jesteś i nie powinnaś czuć się z tego powodu winna. Co jeszcze?"
"Nie wiem, ale czasami się śmieję i słyszę swój śmiech i robi mi się smutno. To źle się śmiać, tak jakbym miała pamiętać tę noc do końca życia i nigdy więcej się nie śmiać ani nie być szczęśliwa."
"Więc dlaczego się nie zabijesz, jeśli nie chcesz żyć?"
Spojrzała na mnie z przerażeniem, ale nie zamierzałem tego cofnąć. Najwyraźniej nikt z tą dziewczyną o tym nie rozmawiał, albo jeśli to zrobili, to spieprzyli sprawę.
Nie zamierzałem dołączać do tej bandy nieudaczników. Potrzebowała mocnej pobudki, zanim pewnego dnia skończy się na podcięciu żył czy czymś takim. To jej myślenie jest popieprzone i tak się nie wyleczy, tylko będzie coraz gorzej z upływem czasu.
"Po co mówisz coś takiego, to... to okrutne."
"Nie, Aniołku, to, co sobie robisz, jest okrutne. Żałujesz sobie szczęścia i chodzisz po świecie, próbując wyglądać i być kimś innym, więc śmiech odpada, jakakolwiek zabawa odpada..."
"No to tu jestem, prawda?"
"Jestem pewien, że Elena nie dała ci wyboru. Znam moją matkę, więc nie przyszłaś, bo chciałaś, tylko posłusznie wykonujesz rozkaz. Zmieniłaś się w robota, bez ludzkich emocji..."
"Przecież obcierałam się o ciebie z boku domu twoich rodziców. O czym ty mówisz?"
I do tego jeszcze wrócimy, proszę Boga, do tego i do wielu innych rzeczy, ale później, po tym, jak ogarnę twój syf. Tego byłem pewien.
"Tak, i jestem pewien, że będziesz się z tego powodu czuła winna, jak ze wszystkim innym od czasu tego incydentu."
"Dlaczego jesteś takim dupkiem?"
Zakryła usta dłonią, a ja wybuchnąłem śmiechem. Nie mogłem się powstrzymać, wpadłem na nią, przewracając ją ze sobą, gdy turlałem się po łóżku, śmiejąc się w głos.
"Widzisz tę sukę, która tu przed chwilą była, to ją chcę poznać."
Pocałowałem ją szybko i odsunąłem się.
"No chodź, idziemy."
"Nie mam ochoty tam wracać."
"Szkoda, idziesz. Twoje dni ukrywania się skończyły i nie zrobiłaś nic złego. Nie weszłaś po schodach, bo podświadomie wiedziałaś, że jest ich czterech przeciwko tobie, a ty nie masz broni i nic, czym mogłabyś się obronić. Więc faktycznie użyłaś jedynej broni, jaką miałaś do dyspozycji, telefonu, a potem użyłaś głowy, innej broni, tylko innego rodzaju. Więc widzisz, Aniołku, nie byłaś bezużyteczna i ostatecznie wygrałaś."
"Wszystko, co musimy teraz zrobić, to poradzić sobie z twoim błędnym przekonaniem, że masz się czymkolwiek czuć winna. No chodź." Podciągnąłem ją i przytuliłem na ułamek sekundy, po czym ruszyłem w stronę drzwi.
Na zewnątrz ludzie patrzyli i zastanawiali się, najprawdopodobniej, co robimy razem, skoro trzymałem jej dłoń w swojej. Nie odpowiedziałem na żadne z tych cichych pytań, gdy szliśmy w stronę stołu, przy którym siedziała moja ekipa z rodzinami.
"Witam panie, to jest Katarzyna."
Przedstawiłem ją każdej z żon, zanim usiadłem i posadziłem ją obok siebie. Moją pierwszą myślą było posadzić ją na kolanach, ale nie sądziłem, że jest na to jeszcze gotowa.
"Idę po jedzenie, chcesz iść ze mną, czy tu zostaniesz?"
Wstała ze mną, jej twarz zaczerwieniła się. Taka pruderia. Znowu zaczęła obgryzać wargę zębami.
"Pójdę z tobą." Wzięła mnie za rękę i poszła za mną od stołu.
"Witaj, Colton, Elena mówiła, że wkrótce tu będziesz." Jennifer zablokowała nam drogę. Pieprzona suka.
Poczułem, jak ręka Anioła drgnęła w mojej i ścisnąłem ją. Wzrok Jennifer powędrował ode mnie do naszych splecionych dłoni, a jej twarz pociemniała ze złości.
Otworzyła usta, żeby powiedzieć coś kąśliwego, bez wątpienia, ale została udaremniona.
"Zaraz będziemy jeść, później."
Tajemnicza istota, jaką jest mój Anioł, pociągnęła mnie w stronę stołu z jedzeniem, zostawiając oszołomioną Jennifer z otwartymi ustami i może to niesmaczne, ale nie mogłem się powstrzymać od śmiechu.
Uwielbiałem ten ogień w niej i zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby go z niej wydobyć. Rozbić tę skorupę i wyciągnąć ją z niej.
Jennifer nie spodoba się takie zlekceważenie, ale kogo to obchodzi?
















