Cóż, nie mogłam znaleźć wystarczająco dobrej wymówki, żeby nie iść na to grilla, więc w niedzielę wieczorem, tak, na ostatnią chwilę, znalazłam się w najbliższym miasteczku na zakupach, coś, co kiedyś uwielbiałam, ale od jakiegoś czasu nie miałam na to ochoty.
Wszystko wydawało się obce, gdy przeglądałam sklepy, jakbym zapomniała, jak się to robi. Ostatnia ekspedientka w tym jednym miejscu była niewiele ode mnie starsza i była bardzo pomocna.
Wszystko wiedziała o budowie ciała i o tym, co najlepiej wygląda na jakiej sylwetce, ale ja potrzebowałam tylko dżinsów i trampek, to wszystko.
Zamiast tego wyszłam z tego miejsca z eleganckimi spodniami cargo w ciemnoniebieskim kolorze, białą jedwabną koszulką bez rękawów i sandałami na trzycalowych szpilkach z paskami wokół kostki. Kiedy próbowałam argumentować, że buty nie nadają się na grilla, Susan, pomocna ekspedientka, powiedziała mi, że ten strój nie będzie pasował do niczego innego.
W ten sposób skończyłam na grillu pełnym obcych ludzi, ubrana jak idiotka. A przynajmniej tak się czułam, zanim wszyscy zaczęli mi prawić komplementy, jak świetnie wyglądam, zaczynając od mojego taty, któremu opadła szczęka, kiedy mnie zobaczył.
"Kat, jesteś tam?"
To było jego genialne okrzyknięcie, kiedy zeszłam na dół, i bardzo poprawiło mi to samopoczucie.
Rozpływał się i kazał mi się obracać, aż błagałam go, żeby przestał, i oczywiście nadal nie byłam na tyle odważna, żeby jechać sama w obce miejsce, więc zaproponował, że mnie zawiezie i odbierze później, spoko.
Kiedy przyjechałam, prawie nie wysiadłam z jego krążownika. Nikt mnie nie ostrzegł, że to rezydencja, o rany... Flanelowa koszula taty byłaby zdecydowanie złym wyborem.
To miejsce było ogromne, wspaniałe i... cholernie spektakularne. Wszędzie było szkło, spirale, wieżyczki, kwiaty, ptaki i co do cholery?
"Cześć, szefie, co mi przyniosłeś?"
Rozejrzałam się i zobaczyłam coś, co uważałam za małą dziewczynkę idącą w stronę mojego taty, dopóki nie przyjrzałam się jej dobrze. Musi być w moim wieku, ale była drobna, jak ja, i miała najbardziej zaraźliwy uśmiech na twarzy.
"Cześć, Carol, daj buziaka."
Uściskała go, jakby byli przyjaciółmi, którzy dawno się nie widzieli.
"Carol, to jest moja córka Katarina, Kat, to jest Carol Lyon, siostra twojego szefa."
Pisnęła tak głośno, że zaalarmowałaby Warszawę, i wkrótce znalazłam się w jej ramionach, gdy podskakiwała w górę i w dół.
"Obcasy, obcasy."
Próbowałam ją ostrzec, że jest o krok od złamania mi karku, ale kiedy spojrzałam w dół, jej obcasy były wyższe niż moje.
"Wreszcie się spotykamy, byłam twoją zastępczą siostrą, kiedy cię nie było."
"Do zobaczenia, szefie, zarezerwujemy ci talerz."
"Lepiej żebyś to zrobiła."
Wrócił do krążownika, kręcąc głową i uśmiechając się, gdy ludzkie dynamo mnie odciągnęło.
"Pa, tato, dzięki za podwiezienie."
Pomachałam mu na pożegnanie, gdy ona bez przerwy paplała, przeskakując z jednego tematu na drugi, nie łapiąc oddechu.
Wszystko, co usłyszałam, to "musimy coś zrobić z twoimi włosami", a następną rzeczą, jaką pamiętam, było to, że byłyśmy w łazience trzy razy większej od mojej sypialni, mój kok był rozluźniony, a ona krzyknęła tak głośno, że ogłuszyła dziesięć osób.
"Tyle włosów i ty to z nimi zrobiłaś, wstydź się." Wyciągnęła lokówki, lakier do włosów i mazidła i zabrała się do pracy.
"Cześć, jestem Katarina."
"Tak, wiem, już się poznałyśmy."
Spojrzała na mnie, jakbym uderzyła się w głowę.
"Tak, ale kiedy, dziesięć minut temu czy dziesięć lat temu?"
"Och, to, mama mówi, że nigdy nie spotkałam obcego." Zachichotała, atakując moje włosy gorącym żelazkiem.
Kiedy skończyła z tym, zaczęła od moich oczu. Nie wiem, co oznaczało przydymione i seksowne, i nie byłam pewna, czy chcę wiedzieć, ale muszę powiedzieć, że efekt końcowy był niesamowity.
Prawie się nie poznałam. Moje włosy, po tak długim czasie bycia związanymi, były dzikie, wolne i, ośmielę się powiedzieć, wspaniałe. Zrobiła coś, co sprawiło, że moje oczy wyglądały na większe i marzycielskie, i nawet nie chcę o tym myśleć. Cały czas myślałam tylko o tym, że mam nadzieję, że Colton tu będzie, i dlaczego miałoby go nie być, w końcu to był grill jego rodziny.
Nie zastanawiałam się, dlaczego to on był moją pierwszą myślą ani dlaczego tak się podekscytowałam na myśl o tym, że zobaczy mnie w takim wydaniu. Wiedziałam tylko, że tego chcę.
Wyszłyśmy na zewnątrz i zaciągnęła mnie do stolika piknikowego na uboczu, podczas gdy ona gadała i gadała o wszystkim pod słońcem, ta dziewczyna to gaduła.
Jared podszedł, przywitał się i uniósł kciuk w górę na mój wygląd, i prawie mnie rozpłakał, kiedy wyszeptał mi do ucha "witamy z powrotem, Kat", zanim poszedł dalej i zostawił mnie z Carol.
"Czy nie powinnam pójść znaleźć twojej mamy i się przedstawić?"
"Och, ona wkrótce wyjdzie, stroi się. Przynajmniej mam nadzieję, że to robi. Gdzie jest mój tata?"
Przyniosła nam sok, wskazując mi różne osoby, z których większości, jak wiedziałam, nie zapamiętam.
Nagle poczułam nerwowe motyle w brzuchu, a potem poczułam to, to ciepło na karku, kiedy ktoś robi coś więcej niż tylko na mnie patrzy. Jakoś wiedziałam, zanim się odwróciłam, kto to będzie.
***
COLT
***
"Kurwa..."
"Stary, wszystko w porządku?"
Jared patrzył na mnie podejrzliwie, jakby myślał, że za chwilę padnę z powodu udaru cieplnego, i mogłam paść, ale nie z powodu gorąca słońca.
"Zabiję cię."
"Stary!" Odskoczył ode mnie, jakbym postradał zmysły. Pieprzona cytryna w dupę, sprzedał mi pieprzonego rasowca przebranego za szkapę. Powinienem być szczęśliwy, prawda, ale jakoś nie byłem. Skoro miała to wszystko, to dlaczego, do cholery, ukrywała się pod tymi paskudnymi garniturami?
"Zacznij mówić, Jared, i niech to będzie dobre, kim, do cholery, jest Katarina Sloane?" Obrzuciłem go moim firmowym spojrzeniem, żeby dać mu znać, że mówię poważnie. Chciałem wiedzieć, co się, do cholery, dzieje, i chciałem wiedzieć to teraz.
Najpierw potrzebowałem jeszcze jednego spojrzenia na nią. Kurwa, jaka ona jest seksowna, i zauważyłem, że inni też to zauważają, kurwa.
"Później, pogadamy później." Zostawiłem go osłupiałego, kierując się w jej stronę.
"Cześć, Carol. Pa, Carol... chodźmy."
"Colton..."
Moja siostra krzyknęła za mną, gdy ciągnąłem Matę Hari za sobą w stronę domu. Będziemy potrzebować prywatności.
***
ELENA
***
"Daniel, mam tam na podwórku pełno ludzi, którzy czekają."
"Poczekają, wracaj tutaj."
"Co, znowu, co ty, lekarzu, znowu paliłeś zioło?"
"To legalne, kochanie."
"Wiem, ale dzieci..."
"Dzieci, prawdopodobnie paliły je, kiedy było nielegalne. To znaczy, twoja córka gada z prędkością światła, nie łapiąc oddechu, i zawsze się uśmiecha. Najstarsza jest o dwa warkocze od bycia hippiską, a widziałaś swojego syna, połowa ciała tego chłopca opowiada jakąś historię."
"Przepraszam, ale jeśli dobrze pamiętam, to ty powiedziałeś: 'pozwól dzieciom iść własną drogą, pozwól im być szczęśliwymi w tym, co lubią'."
"Nie narzekam, tylko mówię, że nasze dzieci to palacze."
"Nie są."
"Jak zeszliśmy z tematu? Przynieś tu ten seksowny tyłek. Aww, moja mała dziewczynka nadal się rumieni."
"Przestań." On jest taki zły.
"Nie jestem już seksowna, starzeję się."
"Kochanie, mówisz poważnie, patrzę na twój tyłek od ponad trzydziestu lat i jest coraz lepszy, ładny, jędrny tyłek."
Moja twarz płonie.
"Ach, co tam, szybko."
To nie tak, że nie wiedziałam, że lubi bisy. Mój facet nigdy mnie nie zawiódł przez ponad trzydzieści lat.
"Hooyah, jazda kowbojką." On jest taki dziwak.
***
Pół godziny później byłam w miarę przyzwoita z trwałym uśmiechem na twarzy, więc mam nadzieję, że nikt się nie zorientuje, co robiłam, z wyjątkiem moich wścibskich dzieci. Będę musiała ich trochę unikać.
"Char, kiedy tu dotarłaś i dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś?" Moja najlepsza przyjaciółka wchodziła po schodach, gdy ja schodziłam. Dzięki Bogu, zostawiłam Daniela pod prysznicem, kiedy to zrobiłam, szalony facet.
"Właśnie dotarłam i nikt nie wydawał się wiedzieć, gdzie jesteś, ale potem zauważyłam, że brakuje twojego przystojnego męża i połączyłam dwa i dwa. Wciąż mnie mdli, jak na was patrzę."
"Zazdrosna suka."
Pocałowałyśmy się w policzki i spleciłyśmy łokcie, wracając na dół.
"Więc, pamiętasz, jak opowiadałam ci o nowej recepcjonistce w Lyon's Place i o tym, jak poznała Coltona tego samego dnia, w którym powiedziałaś, że pozna swoją żonę, cóż, zaprosiłam ją dzisiaj tutaj. Nie mam pojęcia, jak wygląda, ale brzmi słodko jak miód. Trochę młoda, ale co tam, wyszłam za mąż, kiedy byłam w jej wieku."
"Teraz Char, kiedy poznasz moją nową synową, ani słowa o ślubie. Wiesz, jak te dzieci są dzisiaj, nerwowe o wszystko."
"A ty w międzyczasie masz już wybrany schemat kolorów, co, Eleno."
"Nie, nie, to prawo dziewczyny i nie będę moją teściową. Pozwolę jej mieć ślub Jej marzeń, ale mam już wybrane miejsce." Char rechotała. Znam idealne miejsce.
***
KAT
***
"Dokąd tak pędzimy?"
"Nie odzywaj się, dopóki nie znikniemy z oczu tych wszystkich ludzi."
Czy on zdawał sobie sprawę, że jest ode mnie o ponad stopę wyższy i że jego nogi zajmują więcej miejsca niż moje kikuty?
Chwileczkę, dlaczego nie krzyczę ze strachu? Moje serce biło szybko, tak, ale nie ze strachu, tylko z podniecenia.
Spojrzałam na jego silne ramiona, gdy ciągnął mnie za sobą, na jego cholernie wspaniałe włosy i ten płomień, który wspinał się po boku jego szyi.
No cóż, ładna para jedwabnych majtek poszła na marne.
Myślałam, że idziemy do domu, ale pociągnął mnie na bok, poza zasięg wzroku innych, i wepchnął mnie pod ścianę.
"Co to jest?"
Ojej, zakrył mi jedną z piersi dłonią. Skrzyżowałam nogi i zaczęłam je o siebie trzeć jak świerszcz. Co! Nie mogłam nic na to poradzić, był taki władczy i w ogóle.
"Co, do cholery, robisz, Sloane?"
"Nic." Brzmiałam jak zduszona owca.
Czego się spodziewasz, właśnie doszłam, a teraz on robi tę swoją minę z gniewnym spojrzeniem i, o miłosierne niebiosa, zaraz się spalę.
"Powietrze, powietrze, potrzebuję powietrza."
"Kochanie, poważnie, jesteśmy na zewnątrz, ile więcej powietrza możesz potrzebować. Teraz przestań pieprzyć. Co, to, jest?"
"Co co?"
"Te ubrania, dlaczego, do cholery, przychodzisz do mnie ubrana jak Baba Jaga, skoro chodzisz z ciałem pieprzonej seksbomby. Próbujesz mi namieszać w głowie?"
"Nie, nie, absolutnie nie... czy mógłbyś tylko... twoja ręka." Wcisnęłam mocniej pierś w jego dłoń, a on lekko ścisnął, a potem puścił.
Nieee.
"Przepraszam, cholera, nawet nie zdawałem sobie sprawy, że to robię."
No to poświęć mi całą swoją uwagę przez następne pięć minut, zanim mnie zabijesz.
"Teraz odpowiedz mi, dlaczego ten kamuflaż?"
"To nie jest kamuflaż sam w sobie, po prostu... nie jestem gotowa, żeby o tym rozmawiać."
"Rozmawiać o czym, co się dzieje?"
"Panie, właśnie powiedziałam..."
"Pieprzyć to, ostrzegałem cię."
To wszystko, co usłyszałam przed tym, jak zostałam zmiażdżona w jego objęciach, stopy oderwały się od ziemi, a jego sprzęt znalazł się dokładnie tam, gdzie robił najwięcej dobrego... na razie.
Jego język był w moich ustach, a te jego ogromne dłonie trzymały mnie za tyłek i ugniatały. Zamruczałam, on warknął, ja doszłam.
"Eeeeeeeekk."
"Kurwa, Angel, nie mogę cię tu przelecieć, za dużo ludzi."
"Co?" Miałam zamgloną głowę, a moje kończyny były jak galareta.
O cholera, jeździłam na jego wzwodzie tutaj na otwartej przestrzeni, żeby każdy mógł przyjść i zobaczyć, a moje ręce wyrywały garście jego włosów, gdy ocierałam się o niego.
Wow, niezły sposób na wydostanie się ze swojej skorupy, Kat.
Zlazłam z jego tyczki i próbowałam się poprawić.
Mam poważne kłopoty.
















