Zaczerpuje głęboki oddech i łagodnieje jej ton: "To naprawdę był przypadek." Składa wieżę na nowo i z impetem kładzie ją na jego czole.
– Kłamiesz – mówi Lance z rozbawieniem.
– Przepraszam, jeśli użyłam zbyt dużej siły. Spróbuję jeszcze raz – mówi Andrea, wyrywając ramię z jego uścisku. – W każdym razie, pocisz się. Przyniosę ci zmianę ubrań.
Zwilża kolejny ręcznik i zaczyna rozpinać jego ciemną
















