Lance patrzy na nią sarkastycznie, a jego intencje są aż nazbyt oczywiste. Andrea stoi samotnie, odizolowana i bezradna; spogląda to na drugi guzik jego koszuli, to na jego zimne oczy. Od rana jest w drażliwym nastroju, a jego rany zdają się go jeszcze bardziej rozdrażniać. Wie, że powinna unikać dalszego wyprowadzania go z równowagi, i wie też, że jej obecność nieuchronnie go zirytuje.
"Pójdę do
















