Wskazówka godzinowa na zegarku Andrei wskazuje dwunastą. O północy na drodze panuje niewielki ruch. Wszystko wygląda na opustoszałe; Andrea mija tylko garstkę samochodów podczas jazdy. Włącza radio. Z głośników wydobywa się głośny jazz, niosący się echem w noc. Czuje się żywa i wolna.
Za jej sportowym samochodem jadą trzy Porsche. Pewnie bogaci mężczyźni w drodze do kolejnego klubu nocnego, myśli. Mimo że samochody pędzą, zwalniają celowo, gdy ją mijają. Jeden trąbi klaksonem, inny opuszcza szybę i krzyczy: "Hej, mała, masz ochotę się do nas przyłączyć?".
Andrea nie jest zirytowana. Nie pozwoli tym mężczyznom zrujnować swojej rzadkiej wolności. Podświadomie odwraca się i spogląda na inny samochód – podąża za nią już prawie dwie godziny i doskonale wie, kto go przysłał. Uśmiecha się i zwraca do właścicieli Porsche: "Jasne, seksowni! Czemu nie?".
Andrea zjeżdża swoim samochodem na pobocze. Wysiada z fotela kierowcy i wsiada do jednego z Porsche. Oddaje kluczyki przyjacielowi kierowcy i prosi go, aby zabrał jej samochód. Mężczyźni jadą szybko i wkrótce gubią wolniejszy samochód wypełniony siepaczami Lance'a.
W rezydencji Hamiltonów panuje upiorna cisza. Lance stoi przed francuskim oknem, wpatrując się w swoje biurko. Ma splecione ręce za plecami i nadal ma na sobie szlafrok. Jest na wpół pogrążony w odurzeniu lekami.
Na jego biurku leży sterta pogniecionych zdjęć. Na jednym zdjęciu Andrea kładzie swoją dłoń w dłoni Charlesa, na innym widać jego dłoń głaszczącą jej czoło, na jeszcze innym jego ramiona owinięte wokół jej talii. Robert wchodzi do pokoju, zdyszany, odrywając Lance'a od zdjęć.
"Mów!" – rozkazuje głębokim głosem Lance.
Robert spieszy się, by spełnić polecenie Lance'a i plącze słowa: "To Charles Peters. On jest lekarzem niani pani Hamilton. Mężczyzna przez telefon to on".
Przestaje mówić i zauważa, że Lance nie zamierza odpowiadać.
Kontynuuje: "Dziadek pana Petersa jest prywatnym lekarzem pańskiego dziadka".
"Lance nie będzie zadowolony, słysząc to" – myśli Robert – "Bliskie relacje rodziny Petersów z dziadkiem Lance'a utrudnią Lance'owi działanie przeciwko Charlesowi".
Lance wie, że jego dziadek walczył ramię w ramię na wojnie z panem Petersem. Obaj łączyła niezwykle bliska więź. Jego dziadek nie będzie tolerował żadnego konfliktu między obiema rodzinami, zwłaszcza nie między Lance'em a Charlesem.
Lance nagle się odwraca i piorunuje Roberta wzrokiem. Jego oczy są agresywne, ostre i zimne.
"Prywatny lekarz?"
"Tylko lekarstwo doktora Petersa może leczyć dusznicę bolesną pańskiego dziadka" – wyjaśnia Robert – "Daje panu Hamiltonowi wystarczającą ilość leków na trzy sesje. Właśnie teraz odbywa się pierwsze leczenie".
Robert chce złagodzić napięcie w pokoju: "Wie pan, pańska żona nie była w szpitalu, aby odwiedzić swoją nianię od dwóch lat. Może wymknęła się dziś w nocy, bo za nią tęskni".
"Jesteś pewien, że nie dlatego, że chciała pigułek?"
"Eee..." – jąka się Robert.
"Sprawdź inwentarz w szpitalu i dowiedz się, czy nie brakuje żadnych zapasów" – rozkazuje Lance.
"Tak jest".
Zamiast pośpiesznie odejść, Robert waha się. Nerwowo odchrząkuje: "Sir, ludzie śledzący Andreę mówią, że ją zgubili". Podczas mówienia jego głos staje się coraz cichszy, ale Lance i tak słyszy.
"Zgubili ją? Co za banda bezużytecznych ludzi! Znajdźcie ją, nawet jeśli macie rozerwać całe miasto".
Chwyta zdjęcie i rozdziera je od góry do dołu. Rzuca strzępy w Roberta, a jeden przecina jego twarz, powodując skaleczenie papierem.
W międzyczasie Andrea i jej zalotnicy przybywają do klubu. Głośna muzyka i wiwaty wypełniają powietrze, gdy wchodzą. Kelner nalewa butelkę szampana do kieliszka. Inny kelner układa stos kieliszków jak wieżę i nalewa butelkę po butelce szampana, aż każdy kieliszek jest pełny.
Andrea bierze kieliszek, który ofiarowuje jej jeden z zalotników, i kładzie go na czarnym stole. Szampan bulgocze i musuje. Mały tłum mężczyzn podąża za nią po klubie, zwabiony jej urodą.
"Co? Boisz się go wypić?" – wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna chwyta ją w talii – "Bądź pewna, nie dosypałem niczego. Jest całkowicie czysty. Ale może to ty nie jesteś?".
Andrei nie obchodzi, że ten mężczyzna podwiózł ją swoim samochodem. Podnosi rękę i wylewa szampana na jego twarz.
"Nie jestem tak brudna jak twoje usta. Pozwól, że ci je umyję".
"Jesteś pierwszą kobietą, która odważyła się wylać wino na moją głowę" – mówi – "Jesteś zadziorna. Lubię cię".
Andrea puszcza uchwyt, nonszalancko pozwalając kieliszkowi upaść na podłogę, gdzie rozbija się na kawałki. Potem wstaje i umiejętnie bawi się kosmykiem swoich blond włosów. Mężczyźni są przyciągani jej seksownym znużeniem i dumą; wydaje się, że nie mogą oderwać od niej wzroku. Nawet mężczyźni oglądający striptiz patrzą na nią.
Sześciu mężczyzn podąża za nią, próbując wręczyć jej drogie wino i tace z owocami. Thomas, mężczyzna, któremu Andrea wylała wino na głowę, ociera twarz od niechcenia chusteczkami i goni za nią.
"Tylko żartuję" – mówi, puszczając do niej oko – "Może wezmę prysznic później, a ty sprawdzisz, czy jestem wystarczająco czysty".
Andrea ignoruje go i siada na okrągłej sofie. Mężczyźni rywalizują ze sobą o miejsce obok niej.
"Czy zechciałabyś zatańczyć ze mną?" – pyta jeden.
"Nie" – odpowiada Andrea oschle.
Z ociąganiem opiera się o oparcie sofy. Mimo że odrzuca ich propozycje, mężczyźni otaczają ją, oczarowani jej uśmiechem i urodą. Ci bogaci mężczyźni urodzeni ze srebrnymi łyżkami w ustach są przystojni. Ale nie mogą konkurować z Lance'em, myśli. Zgodziła się wsiąść do Porsche tylko po to, by pozbyć się mężczyzn, których Lance wysłał, by ją ścigali.
Zanim Lance dzwoni, Andrea jest otoczona przez dziesiątki mężczyzn. Thomas nadal dokłada wszelkich starań, by ją zdobyć.
"Pójdź ze mną, a sprawię, że spędzisz noc, której nigdy nie zapomnisz" – obiecuje.
"Obawiam się, że jestem dla ciebie za duża" – szepcze Andrea do jego ucha – "Jestem mężatką".
"Takie lubię. Uważam to za... ekscytujące".
"Nie boisz się mojego męża?"
"Nigdy w życiu nikogo się nie bałem" – przechwala się – "Dałbym twojemu mężowi łomot życia, gdyby się kiedykolwiek pojawił".
"Lubię cię" – szepcze.
"Dzwoni twój telefon" – szepcze Thomas.
Bierze jej telefon ze stołu i podaje jej go. Andrea uśmiecha się do niego, ale marszczy brwi, gdy tylko widzi imię dzwoniącego.
"Halo?"
"Gdzie jesteś?"
Słyszy lodowatość w jego głębokim głosie. Jest pewna, że już wie, że jest w klubie o nazwie Łoże Królowej. To tylko kwestia czasu, zanim przyjedzie.
"Trudno to nazwać nocą namiętności" – droczy się – "Już skończyłeś? A może Leonie pomyślała, że jesteś za mały i rozczarowujący? Czy opuściła twoje łóżko ze śmiechem?".
"Masz trzy sekundy, żeby powiedzieć mi, gdzie jesteś".
"Wow, trzy sekundy? Tak szybko?" – śmieje się.
"A-N-D-R-E-A!" – wymawia jej imię powoli, jakby groził.
Zamiast martwić się ryczącym głosem w telefonie, przełącza rozmowę w tryb wideo.
"Zdradzam cię, Lance. Rozejrzyj się i wybierz ulubieńca! Co powiesz na tego silnego i wysokiego mężczyznę z niezłym ciałem? Albo tego mężczyznę, który flirtuje z wieloma kobietami naraz i chwali się swoimi zdolnościami s****lnymi? Którego powinnam wybrać na dzisiejszą noc?".
W intymny sposób przytula się do Thomasa i spogląda w kamerę z czarującym uśmiechem. Lance czuje, że coś w nim eksploduje.
"Nie waż się!"
"Panie Hamilton, jeśli się ze mną natychmiast nie rozwiedziesz, będę cię zdradzać bez końca" – grozi – "Czyż nie jestem rozważna, że cię ostrzegam?".
"Mówiłam ci, że tego pożałujesz, Lance" – dodaje kokieteryjnie – "Ale dość gadania, chcę teraz wypróbować jednego z tych mężczyzn. Do zobaczenia".
Posyła buziaka w telefon i się rozłącza.
Lance wściekły rzuca telefonem i wciska palce w skronie. Aby uzyskać rozwód, zaprosiła prasę do domu Hamiltonów, zaaranżowała wysłanie Leonie do jego łóżka, a teraz go zdradza. Jak śmie ta kobieta w kółko kwestionować jego władzę?
Cholera! Na filmie tak intymnie opierała się o innego mężczyznę. To wystarczy, by zagotować mu krew.
















