Dwie kreski. Wynik pozytywny.
Upuściłam test ciążowy na podłogę i próbowałam go zmiażdżyć stopą. Kiedy nawet nie pękł, podniosłam go i wrzuciłam do kosza.
Ale nic nie mogło wymazać z mojego mózgu okropnej prawdy, że jestem w ciąży.
To był drugi test, który zrobiłam. Nie było co do tego żadnych wątpliwości.
W telefonie przeglądałam zdjęcia z moich osiemnastych urodzin, które właśnie świętowałam. Ja i mój sekretny chłopak, Joseph, wymienialiśmy się uroczymi selfie, ale teraz te zdjęcia wyglądały na zniekształcone.
Wychodząc z galerii, sprawdziłam, czy Joseph odpisał. Wysłałam mu wiadomość od razu z prośbą, żeby do mnie zadzwonił. Napisałam, że muszę z nim porozmawiać.
Jednak widziałam tylko moją własną wiadomość. Tak jak za każdym razem, kiedy sprawdzałam wcześniej.
Podwójne ptaszki potwierdzały, że przeczytał wiadomość, ale nie odpisał.
Czekałam dalej.
Nie miałam z kim innym porozmawiać.
Jako wilkołak, mój wewnętrzny wilk nie pojawi się, dopóki nie skończę 19 lat, więc nie mogłam jeszcze skonsultować się z tą częścią siebie.
Mój starszy brat Dylan był jedynym członkiem rodziny, z którym czułam się blisko, ale był nadopiekuńczy. Gdyby się o tym dowiedział, prawdopodobnie wsiadłby w pierwszy samolot z Akademii Silvermoon, gdzie spędzał semestr jako student z wymiany.
Nie mogłam powiedzieć mojej najstarszej siostrze, idealnej i pięknej Lunie. Ulubienicy rodziny. Gdybym jej się zwierzyła, powiedziałaby mamie w sekundę.
A rodzicom nie mogłam powiedzieć za żadne skarby.
Tak bardzo starałam się, żeby byli szczęśliwi i zadowoleni, zawracając im głowę tylko wtedy, gdy miałam się czymś pochwalić. Wątpiłam, czy przyjęliby z wdzięcznością fakt, że jestem w ciąży, ponieważ mogłabym tyle stracić.
Zapisałam się do Akademii Lunarhaven, najlepszej prywatnej elitarnej szkoły w królestwie, jako cheerleaderka, ponieważ wyróżniałam się w tańcu. Uwielbiałam tańczyć i ciężko trenowałam, aby zasłużyć na szansę w Akademii.
Czy teraz, kiedy jestem w ciąży, będę musiała zrezygnować z tańca? Czy będę musiała zrezygnować z Akademii?
Joseph musiał odpowiedzieć na moją wiadomość. Dlaczego nie odpowiadał? Nie chciałam być w tym sama.
Na zewnątrz błysnęło, ale musiałam wiedzieć, co myśli Joseph. Teraz.
Bez dalszego namysłu wybiegłam z pokoju, zbiegłam po schodach i wybiegłam przez drzwi na deszcz.
Ponieważ Joseph i ja spotykaliśmy się w tajemnicy, nigdy nie korzystałam z głównych drzwi, więc unikałam ich teraz. Zamiast tego obeszłam budynek do bocznego wejścia, którego zawsze używałam, żeby się wymykać.
Tym razem jednak, kiedy pociągnęłam za metalową klamkę, drzwi nie drgnęły. Próbowałam szarpać tak mocno, jak tylko mogłam, ale to nic nie dało.
Drzwi były zamknięte.
Joseph był stanowczy, żebym nigdy nie używała głównych drzwi, ale na pewno by mi wybaczył w tych okolicznościach.
Jako gwiazda piłki nożnej, Joseph mieszkał w jednym z oddzielnych akademików dla sportowców. Zamiast jednoosobowych pokoi ze wspólną łazienką, w których ja mieszkałam, były to wyszukane wille. Każdy pokój miał własny aneks kuchenny i prywatną łazienkę.
Każdy sportowiec był postrzegany jako elita. Byli popularni na kampusie, nawet wśród wykładowców i pracowników. Z tą popularnością wiązały się przywileje i preferencje. Wystawne akademiki to tylko początek prezentów, które otrzymywali.
Zawsze byłam dumna z Josepha za wszystko, co osiągnął dzięki swoim umiejętnościom piłkarskim. Był kimś, kogo mama by uwielbiała.
Teraz trochę tego przeklinałam, choćby dlatego, że woźna zatrzymała mnie, zanim jeszcze weszłam do środka. W pobliżu słyszałam bas głośnej muzyki i odległy śmiech.
"Szukam Josepha" - wyjaśniłam. Stojąc na zewnątrz, zimny deszcz wciąż na mnie padał.
Woźna nie była ode mnie dużo wyższa, ale sposób, w jaki spoglądała na mnie z góry, sprawiał, że czułam się mała.
"Joseph jest w swoim pokoju" - powiedziała woźna. "Prosił, żeby mu nie przeszkadzać."
"To ważne –"
"Robi się późno, prawda?" Woźna chwyciła drzwi obiema rękami, jakby gotowa je zamknąć. "Nie powinnaś wracać do swojego akademika?"
Może powinnam spróbować znowu z bocznymi drzwiami? Jeśli poczekam, ktoś może przyjść i będę mogła się zakraść do środka.
Jednak zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, coś się poruszyło na skraju mojego wzroku. Spojrzałam w dół korytarza i zobaczyłam wysokiego, przystojnego mężczyznę idącego w moją stronę.
Rozpoznałabym te ciemne, rozwiane włosy i przeszywające spojrzenie wszędzie.
Asher. Najlepszy przyjaciel mojego brata. Jedna z ostatnich osób, które chciałam zobaczyć.
Jeśli odkryje, że jestem w ciąży, bez wątpienia powie o tym Dylanowi. Nie byłam na to gotowa w żadnym wypadku. Zwłaszcza nie przed rozmową z Josephem.
Intensywne oczy Ashera spoczywały na mnie ciężko, lustrując mnie od stóp do głów. Kiedy spojrzał z powrotem na moją twarz, te oczy jeszcze bardziej pociemniały. Ten cień gniewu był jedyną emocją na jego idealnej, pustej twarzy.
Wiedziałam, że Asher mnie nie lubi. Spotkałam go kilka razy z Dylanem i za każdym razem odpowiadał tylko jednym słowem na moje próby przyjacielskiej rozmowy.
Nigdy nie odwzajemnił mojego uśmiechu. Właściwie nigdy nie widziałam, żeby się uśmiechał.
Cofając się, powiedziałam woźnej: "Może wrócę jutro…"
Za wolno.
Asher podszedł prosto do nas. Zatrzymał się tuż za woźną.
Kiedy się odezwał, jego głos był głęboki i pełen pogardy. "Co ty sobie wyobrażasz, że robisz?"
Spuściłam głowę. "Ja, yyy…"
"Nie do ciebie, Cynthio" - powiedział.
Podnosząc wzrok, zdałam sobie sprawę, że patrzy prosto na woźną, która nerwowo się wierciła pod wpływem tego spojrzenia.
"Czy to twoja znajoma, Asher?" - zapytała słodko woźna. Cała jej postawa się zmieniła, kiedy do niego mówiła.
Asher zmrużył oczy. "To dziewczyna, przemoczona na deszczu. Czy to nie wystarczający powód, żeby ją wpuścić do środka?"
Woźna zająknęła się. "Ja… no cóż… zasady…"
"Proszę się cofnąć" - powiedział Asher.
Woźna przesunęła się na bok, a Asher, łapiąc za drzwi, przytrzymał je dla mnie otwarte.
Szybko wślizgnęłam się obok niego, uciekając przed deszczem.
Pod nieustającym spojrzeniem Ashera, woźna przeprosiła, zanim pospiesznie odeszła.
Kiedy zniknęła, Asher odwrócił się do mnie. Jego surowy wygląd złagodniał.
"Co ty tu robisz?"
Nie mogłam mu powiedzieć prawdy. Miałam dwa sekrety do ukrycia: moją ciążę i moje spotkania z Josephem. Nie chciałam, żeby Dylan o niczym wiedział. Zawahałam się.
Czekał przez chwilę, w milczeniu.
Kiedy stało się jasne, że nic nie powiem, zaczął: "Chcesz przyjść… na… do…" Jego głos przycichł.
Gdy patrzyłam, jego wzrok powędrował w dół mojej bluzki, a potem szybko w górę. W mgnieniu oka rozpiął bluzę i podał mi ją.
W tym momencie zadrżałam. Adrenalina doprowadziła mnie aż dotąd, ale teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo jest mi zimno. I jak bardzo jestem mokra.
Spoglądając w dół, moja biała bluzka prześwitywała, przylegając do mojego dekoltu jak druga skóra. Nie pomyślałam nawet, żeby założyć stanik, zanim wyszłam z pokoju, a co dopiero kurtkę. Krągłości moich piersi, w tym moje sutki stwardniałe z zimna, były w pełni widoczne.
Asher to widział!
I wielu innych też by to zobaczyło, gdybym się nie zakryła.
Wyrwałam mu bluzę z rąk i szybko ją na siebie narzuciłam. Była na mnie duża, ale miękka i ciepła. I ładnie pachniała.
"Dziękuję" - powiedziałam.
Asher krótko skinął głową, a potem odchrząknął. "Drużyna hokejowa urządza after party w salonie. Chcesz do nas dołączyć?"
Spojrzałam na niego, zdezorientowana.
Asher… jest miły? Czy on mnie nie nienawidzi?
















