Chociaż Katarzyna była otulona ciepłą kołdrą, dygotała. Sean stał na skraju łóżka, piorunując ją wzrokiem. Powietrze wokół niego wydawało się zamarznięte, a ona próbowała się odsunąć.
"Nawet się nie waż, Katarzyno Stewart," wysyczał. "Nawet nie próbuj ode mnie uciec?"
"Nie próbowałam," szepnęła. "Nie chcę."
Jego oczy stały się jeszcze zimniejsze, "Nie kłam mnie. Dałaś jasno do zrozumienia, że uważasz mój dom za więzienie. Dałaś jasno do zrozumienia, że wolałabyś uciec z Marco Jacobsem niż spędzić ze mną życie."
"Co?" zapytała. "Nie, nie chcę. Nie chcę uciekać z Marco. Nienawidzę go."
Sean prychnął, "Nienawidzisz go? Właśnie planowałaś z nim uciec. Jaka kobieta ucieka z mężczyzną, którego nienawidzi, w dniu swojego ślubu?"
Katarzyna zamknęła oczy, próbując wymyślić, jak się wytłumaczyć. Łóżko zaskrzypiało, a coś zimnego i silnego ścisnęło jej szczękę i przekręciło głowę w lewo.
"Patrz na mnie, Katarzyno," powiedział Sean. "Nawet się nie waż odwracać ode mnie wzroku, kiedy do ciebie mówię."
Otworzyła oczy i zobaczyła twarz Seana centymetry od swojej. Jego rysy były wykrzywione wściekłością, a jego oczy błyszczały gniewem, ale nadal był przystojny. Dygotała, ale utrzymała jego spojrzenie.
"No i co?" zapytał w końcu, z nutą autoironii w głosie. "Myślisz, że oszczędzę Marco, jeśli powiesz, że go nienawidzisz? A może myślisz, że potraktuję cię łagodniej?"
"Ja… ja," wydukała żałośnie.
"Ty co?" zapytał Sean.
"Nie wiem," powiedziała. "Boli mnie głowa."
Nozdrza Seana rozszerzyły się, ale jego wyraz twarzy pozostał bez zmian. Zszedł z łóżka i warknął rozkaz do telefonu, a następnie zaczął chodzić po pokoju jak dzikie zwierzę zamknięte w klatce.
Pod jego znakomicie skrojonym garniturem, Katarzyna wiedziała, że jest wysportowany i muskularny. Myśl o jego ciele wywołała dziwny, gorący dreszcz. Minęło dużo czasu, odkąd jakikolwiek mężczyzna sprawił, że poczuła się w ten sposób.
Rozległo się gwałtowne pukanie do drzwi, a Katarzyna opadła z powrotem na łóżko.
"Wejdź," krzyknął Sean.
Drzwi otworzyły się i wszedł ochroniarz. Niski i łysy, wyglądał jak wielu ochroniarzy Seana. Katarzyna zastanawiała się, czy Sean zatrudniał ich tylko ze względu na wygląd.
"Powiedz mi, jaka jest odpowiednia kara dla mężczyzny, który porwał moją żonę?" zapytał Sean.
"Nie wiem, proszę pana," powiedział ochroniarz.
"Nie pytałem ciebie," warknął Sean, odwracając się do Katarzyny.
"Ja też nie wiem," powiedziała. "Nie obchodzi mnie, co z nim zrobisz."
Sean zaśmiał się, zimno, cicho i bez cienia humoru, "Och, nie obchodzi cię to? W takim razie może go wykastruję."
Katarzyna zadrżała, ale powiedziała, "Rób, co chcesz."
Chociaż kara była okrutna, naprawdę jej to nie obchodziło. W końcu, po tym, co Marco jej zrobił, zasługiwał na znacznie gorsze.
"Jesteś zimną kobietą, Katarzyno Stewart," powiedział Sean. "Naprawdę poświęciłabyś tak swojego kochanka?"
"On nie jest moim kochankiem," powiedziała.
"Nie kłam mnie," ryknął Sean.
Machnięciem ręki strącił wazon z małego stolika przy ścianie. Cenny wazon runął na podłogę i rozbił się na tysiące odłamków. Katarzyna zamknęła oczy i potarła pulsujące skronie.
"Więc mam go wykastrować, proszę pana?" zapytał ochroniarz.
Sean wybiegł z pokoju bez słowa, zostawiając zdezorientowanego ochroniarza stojącego obok drzwi. Kiedy odszedł, Katarzyna zawołała kogoś, żeby posprzątał bałagan, który po sobie zostawił.
Do pokoju weszła kobieta w czarnej sukience do połowy łydki, niosąc miotłę i szufelkę. Z cichym westchnieniem zaczęła zamiatać małe odłamki. Katarzyna słuchała jej pracy — uspokojona dźwiękiem szorstkich włosków miotły drapiących po podłodze.
"Przepraszam, pani Blair, ale muszę wziąć odkurzacz," powiedziała kobieta. "Kawałki są za małe i wbiły się we włókna dywanu. Mam nadzieję, że hałas pani za bardzo nie przeszkadza."
"Nie, wszystko w porządku," powiedziała Katarzyna. "Czekaj, Susan, czy to ty?"
"Tak, to ja, pani Blair," powiedziała kobieta.
"O mój Boże," powiedziała Katarzyna. "Myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę."
Susan westchnęła i powiedziała, "Była pani bardzo nierozważna. Pan Blair jest w takiej furii — nie widziałam go takiego od lat. Proszę tylko spojrzeć, co zrobił pani z szyją."
Palce Katarzyny powędrowały do obolałej szyi — więc odcisk dłoni należał do Seana. Jej żołądek się skurczył, a gorące łzy napłynęły jej do oczu. Miała już wcześniej takie siniaki. Przez lata Marco nie zostawił ani jednego centymetra jej ciała bez siniaków lub obrażeń, ale myślała, że Sean jest inny. Wiedziała, że ma temperament, ale nigdy nie widziała, żeby uderzył kobietę.
"Niech pani nie płacze, pani Blair," powiedziała Susan, podając jej chusteczkę. "Wszystko będzie dobrze. Może pani wszystko naprawić."
"Nie dlatego płaczę," powiedziała Katarzyna, wycierając miękką chusteczką pod oczami.
"To dlaczego?" zapytała Susan.
"Nieważne," powiedziała Katarzyna.
Przez chwilę, kiedy poczuła się młoda i piękna, pozwoliła sobie mieć nadzieję. Dzień, w którym uciekła od Seana Blaira z Marco Jacobsem, okazał się jednym z najgorszych w jej życiu.
Zamknęła oczy i pomyślała o tamtym popołudniu — jak szczęśliwa była, kiedy udało jej się minąć posiadłość Seana, jak Marco wziął ją w ramiona i wyszeptał, że wszystko będzie dobrze. Jak z nadzieją wyobrażała sobie ich wspólne życie — podróżowanie po Europie, podczas gdy on kończył studia, bycie kochaną, otoczoną troską i opieką.
Zaledwie kilka dni później nauczyła się żałować swojego błędu. Marco stał się zimny, okrutny i brutalny. Delikatne pieszczoty zamieniły się w szczypanie, a potem w ostre uderzenia, a delikatne, pochlebne słowa zamieniły się w wredne obelgi i żądania. Kiedy pozwolił jej wziąć winę na siebie i pójść do więzienia, była prawie wdzięczna — w więzieniu w końcu byłaby od niego wolna.
Rozejrzała się po wspaniałym starym pokoju i westchnęła. Przez chwilę zastanawiała się, czy dostała drugą szansę. Kiedy pokojówka nazwała ją "panią Blair", przebiegł ją dreszcz nadziei. Z Seanem mogła zacząć od nowa. Mogła żyć życiem, z którego głupio zrezygnowała wcześniej.
Dotknęła siniaka na szyi, a świeże łzy napłynęły jej do oczu. Sean był równie okrutny i brutalny jak Marco. Być może wszyscy mężczyźni byli tacy sami. Być może była skazana na cierpienie w kółko.
"Och, pani Blair," powiedziała Susan, niosąc mały odkurzacz. "Znam panią jako silną, zawziętą kobietę. Popełniła pani straszny błąd, tak, ale siedzenie tutaj i mazgajenie się z tego powodu niczego nie zmieni. Weź pani swój los w swoje ręce i coś zrób."
Katarzyna pociągnęła nosem i nacisnęła przycisk systemu PA na stoliku nocnym. Mały mikrofon zaskrzeczał, a ona odchrząknęła.
"Sean Blair," powiedziała. "Chcę z tobą porozmawiać."
















