Nie powinnam tu być, pomyślałam, wchodząc do sypialni Romana.
Nie trzeba było być zapalonym widzem "Kryminalnych zagadek" czy "Nowojorskich gliniarzy", żeby wiedzieć, że gangsterzy nie wpuszczają obcych do swojego wewnętrznego kręgu, a tym bardziej do sypialni. A jednak byłam tu, trzymając za rękę najsłynniejszego szefa bostońskiej mafii, który patrzył na mnie, jakbym była jedyną kobietą na świeci
















