Następnego dnia, po śniadaniu, Melody poszła porozmawiać z Marią.
Pomimo mieszkania w skromnej oficynie na podwórku, dom Marii był zaskakująco przytulny i gustownie urządzony, a pokój Melody znajdował się tuż obok. Podczas rozmowy Melody nie mogła nie zauważyć ciągłego kaszlu Marii.
Zaniepokojona zapytała: – Babciu, wszystko w porządku?
Po zażyciu lekarstwa Maria obdarzyła ją zmęczonym uśmiechem i powiedziała: – Ach, to tylko zwykłe bóle i dolegliwości starości. Kto wie, ile mi jeszcze zostało? Mogę nawet nie dożyć twojego zamążpójścia.
Następnie Maria skierowała rozmowę w stronę zaaranżowanego małżeństwa Melody z rodziną Swansonów. – Twoja mama za wcześnie odeszła, ale miała wobec ciebie wielkie plany, kochanie. Małżeństwo z rodziną Swansonów mogłoby zapewnić ci życie w luksusie.
Podczas rozmowy Maria westchnęła: – Po prostu nie wiem, czy Swansonowie są naprawdę za tym małżeństwem.
Myśli Melody natychmiast powędrowały do Ulrica, napełniając ją gorzką urazą. W poprzednim życiu była zbyt naiwna, pomagając Ulricowi wspinać się po szczeblach władzy, zupełnie nieświadoma, że była tylko pionkiem w jego grze.
Widząc zmarszczone czoło Melody, Maria wzięła to za zmartwienie aprobatą rodziny Swansonów i uspokoiła ją. – Nie martw się, kochanie. Będę walczyć pazurami i zębami, żeby zapewnić ci to małżeństwo!
Melody nie miała zamiaru wychodzić za mąż za nikogo z rodziny Swansonów, ale szczere słowa Marii i tak wywołały u niej emocje. Maria zawsze była dla niej dobra, a Melody czuła głęboką lojalność wobec niej, jedynej rodziny, jaka jej pozostała. Nie mogła znieść myśli o utracie jedynej rodziny, jaką miała.
Jeśli dobrze pamiętała, Maria zmarła zaledwie dwa miesiące po powrocie Melody do Silverlake w poprzednim życiu. Wtedy Melody czuła, że coś jest nie tak, ale zignorowała to, zbytnio ufając macosze. Teraz jednak była przekonana, że nagła śmierć Marii była powiązana z Yolą.
Z figlarnym uśmiechem Melody zmieniła temat. – Hej, babciu, zostawmy to na razie. Na wsi nauczyłam się kilku umiejętności medycznych od niesamowitego uzdrowiciela. Może zbadam ci puls?
Maria roześmiała się i wymieniła spojrzenie ze swoją lojalną służącą, Hattie Meyer. – Jasne, dlaczego nie? Zobaczymy, ile mi jeszcze zostało – powiedziała lekko.
Pobłażały Melody, myśląc, że po prostu żartuje. Melody wzięła głęboki oddech i ostrożnie znalazła puls na nadgarstku Marii. Kiedy poczuła rytm, nagle otworzyła szeroko oczy – na jej twarzy malował się szok.
Maria nie była chora; została otruta.
Wszystko zaczęło układać się w całość, dlaczego Maria zmarła zaledwie dwa miesiące po powrocie Melody do Silverlake. W tamtym czasie Melody czuła, że coś jest nie tak, ale złożyła to na karb paranoi z powodu ślepego zaufania do Yolandy.
Jej ojciec był narcyzem, ale głęboko oddanym Marii, więc wypadł z listy podejrzanych. Pozostała Yolanda jako główna podejrzana.
– Co się stało? – Maria zauważyła zaniepokojoną minę Melody i zapytała między kaszlnięciami: – Coś znalazłaś?
Melody wymusiła uśmiech i podrapała się po głowie. – Ach, to pewnie tylko ja jestem beznadziejna, babciu. Nie mogłam niczego znaleźć, ale twój puls jest mocny. Założę się, że masz jeszcze pięćdziesiąt lat!
Melody wiedziała, że przywiązanie Marii wynikało prawdopodobnie tylko ze współczucia. Oskarżenie jej o otrucie w tej chwili mogłoby wszystko zrujnować. Lekarz rodzinny musiał celowo o tym milczeć. Gdyby miała to teraz ujawnić, nie tylko Maria mogłaby jej nie uwierzyć, ale Yolanda z pewnością wykorzystałaby to przeciwko niej.
To będzie długa gra, jeśli miała pomóc Marii.
Maria zachichotała na przesadzoną prognozę Melody. – Jeszcze pięćdziesiąt lat? Zamienię się wtedy w wiedźmę!
Pomimo tych słów twarz Marii rozjaśniła się radością. Mimo że często mówiła o zbliżającym się końcu, strach przed śmiercią wciąż się utrzymywał.
Melody miała głupkowaty uśmiech na twarzy, jak zupełnie niewinny króliczek.
Gdy słońce zachodziło, Melody zauważyła, że jej ojciec, Russell Fox, wciąż był w podróży służbowej, więc nie dołączy do nich na kolacji. Maria ostatnia przybyła do stołu, trzymając w ręku kartę z zaproszeniem.
Yolanda natychmiast zauważyła pieczęć rodziny Swansonów na karcie i jej oczy zwęziły się podejrzliwie. Szybko maskując swoją reakcję, udawała ciekawość. – Hej, mamo, co to?
Maria położyła zaproszenie na stole, zachowując poważną, ale spokojną postawę. – To zaproszenie od rodziny Swansonów. Margaret kończy jutro osiemdziesiąt lat i pomyślałam, że miło byłoby, gdyby Melody i ja tam poszły. Wy dwie też powinnyście pójść.
Oczy Yolandy zamigotały paniką, gdy słowa do niej dotarły. Jutro była impreza z okazji 80. urodzin Margaret, a Maria planowała zabrać ze sobą haniebną Melody. "Czy ona mówi poważnie? Wykorzystuje przyjęcie urodzinowe, żeby przypieczętować zaręczyny Melody?"
Sama myśl o tym sprawiła, że pięść Yolandy zacisnęła się mocno. "To nie może się kurwa wydarzyć" – pomyślała. "Melody spoufala się ze Swansonami, to mój najgorszy koszmar".
Melody, wyłapując zmianę w wyrazie twarzy Yolandy, domyślała się, co jej chodzi po głowie. Ale zachowała spokój, trzymając głowę spuszczoną, wrzucając jedzenie do ust, podczas gdy jej mózg pracował na najwyższych obrotach.
W poprzednim życiu nie zrobiła najlepszego pierwszego wrażenia na Marii. Po rozpoczęciu rozmów o zaręczynach Maria uważała, że Mabel bardziej pasuje do rodziny Swansonów, pozostawiając Melody na lodzie podczas takich wydarzeń.
Ale teraz wróciła po zemstę, a wczesne wejście w dobre relacje z rodziną Swansonów było zbyt dobrą okazją, by ją przegapić.
















