logo

FicSpire

Melodia mści się

Melodia mści się

Autor: Tomasz Kowalski

Chapter 4 Jewel For Wildflower
Autor: Tomasz Kowalski
17 lip 2025
Wyraz twarzy Melody stężał. W poprzednim życiu Yolanda również zastosowała ten trik, zaskakując ją i odbierając mowę. To tylko wzmocniło niechęć Marii do niej. Ale tym razem Melody była przygotowana. Odeszła od Marii z uśmiechem i stanęła twarzą w twarz z Yolandą. - Mam coś - powiedziała. Grzebiąc w torebce, wyciągnęła przezroczyste pudełko. W środku był biały kwiat. Mabel nie mogła powstrzymać chichotu. - Polny kwiat dla babci, Melody? - droczyła się. Twarze gości wykrzywiły się pogardą. Uważali, że nawet jeśli Melody ma dobre chęci, nie pozbędzie się swojego wiejskiego pochodzenia. Mabel dolała oliwy do ognia, dogryzając: - Melody, nic się nie stanie, jeśli nic nie przyniosłaś. Ale polny kwiat dla babci? Poważnie? Mężczyźni wśród gości, wyraźnie zauroczeni Mabel, ochoczo jej wtórowali. - No tak, panno Melody, życie na wsi bywa ciężkie, ale polny kwiat jako prezent? Co za żart! Maria, widocznie zirytowana tymi uwagami, próbowała zachować zimną krew. - Hej, nie ma nic złego w polnych kwiatach. Właściwie to je uwielbiam. Melody, czując potrzebę wyjaśnienia sytuacji, wtrąciła: - Babciu, to nie jest zwykły polny kwiat. To śnieżny kwiat - niezwykle rzadkie zioło lecznicze, które kwitnie tylko jeden dzień w roku, na skraju urwisk. Szukałam go latami. - Śnieżny kwiat? - Maria wzięła małe pudełko z zaskoczeniem i dokładnie je obejrzała. Kiedy napięcie zdawało się opadać, ten sam facet, który wcześniej drwił z Melody, znowu zadrwił. - Śnieżny kwiat? Robisz nas w konia? Chcesz wmówić nam, że zwykły polny kwiat to bezcenny lek? Myślisz, że jesteśmy idiotami? Maria nie mogła ukryć rozczarowania. - Melody, byłabym wdzięczna za wszystko, co byś mi dała, nawet za chwast. Ale nie kłam. Nie znoszę kłamców! Melody zmarszczyła brwi. - Babciu, przysięgam, nie kłamię. To naprawdę śnieżny kwiat. Prawie spadłam z klifu, żeby go zdobyć… - Dosyć! - Yolanda, zirytowana, uderzyła dłonią w stół. - Melody, skończ te bzdury. Mamy tu lekarza, a twoje kłamstwa zaraz wyjdą na jaw. Powiedz prawdę. To naprawdę śnieżny kwiat czy nie? Wyraz twarzy Melody posmutniał, ale zachowała spokój. - Nie zmyślam! Maria, obserwując twarz Melody i czując ukłucie wątpliwości, zawołała: - Przyprowadźcie lekarza rodzinnego. - Mamo - syknęła Yolanda. - Chyba nie dajesz się na to nabrać? Jeśli się pomylimy, wszyscy się skompromitujemy. Maria pokręciła głową. - Nie będę się powtarzać. Jeśli Melody kłamie, Maria była gotowa przyznać, że źle ją oceniła. Ale jeśli Melody mówi prawdę, Maria przysięgła, że odtąd będzie ją chronić. Wkrótce przybył lekarz rodzinny. Zanim Maria lub Yolanda zdążyły cokolwiek powiedzieć, oczy lekarza rozszerzyły się, a ręce mu się zatrzęsły, gdy wskazał na Melody. - Śnie… Śnieżny kwiat! Przez wszystkie moje lata nigdy nie myślałem, że zobaczę prawdziwy śnieżny kwiat! Mój Boże, co za szczęście! Kiedy te słowa padły, jakby ktoś wcisnął przycisk wyciszenia. Zwłaszcza Yolanda, Mabel i ten facet, który dokuczał Melody - ich twarze zbladły. Kto by pomyślał, że prezent od tej wiejskiej dziewczyny to śnieżny kwiat, jeszcze rzadszy niż Celestial Frostpetal. Był wart więcej niż trzy domy w Silverlake. Mabel, wciąż sceptyczna, odezwała się: - Doktorze, jest pan pewien? Czy to nie może być jakiś polny kwiat podobny do śnieżnego? Lekarz rodzinny zmarszczył brwi. - Panno Mabel, nawet gdybym pomylił swoje imię, nie pomyliłbym śnieżnego kwiatu. To marzenie każdego lekarza. Nie ma mowy, żebym pomylił swoje własne marzenie. To załatwiło sprawę. Melody nie skłamała. Mabel prawie upadła z frustracji. Yolanda szybko zareagowała, chwytając Melody za rękę i przepraszając z miną szczerego żalu. - Przepraszam, Melody. Tak bardzo się co do ciebie pomyliłam. Melody stała nieruchomo, wpatrując się w Marię, która wyglądała na wyraźnie winną. Przez chwilę Maria miała wątpliwości co do Melody. - Przepraszam - powiedziała Maria, a jej głos wypełniał żal. - Nie powinnam była w ciebie wątpić. Nie popełnię tego błędu ponownie. - Nic się nie stało, babciu. Śnieżny kwiat jest niezwykle rzadki; to zrozumiałe, że go nie rozpoznałaś. Nie mam ci tego za złe - powiedziała łagodnie Melody. Życzliwość Melody tylko pogorszyła samopoczucie Marii. Zdjęła bransoletkę i wsunęła ją na nadgarstek Melody. - Dałaś mi tak cenny prezent, a ja mam dla ciebie tylko tę starą bransoletkę posagową. Mam nadzieję, że ci się spodoba. Melody wiedziała, że bransoletka, wykonana z rzadkiego czerwonego szmaragdu, jest bezcenna. Ofiarowanie jej tej bransoletki przez Marię było znaczącym gestem aprobaty. To wszystko dzięki intrygom Yolandy. Gdyby Yolanda nie manipulowała Melody jak w poprzednim życiu, zmuszając ją do przyniesienia prezentu, nie przyniosłaby śnieżnego kwiatu. To jednak był dopiero początek. - Dziękuję, babciu - uśmiechnęła się Melody, a jej oczy błyszczały niewinnością. Yolanda obserwowała bransoletkę na nadgarstku Melody, kipiąc z zazdrości. Pragnęła tej bransoletki od lat, nigdy nie wyobrażając sobie, że Maria podaruje ją Melody jako prezent powitalny. Yolanda jednak zachowała zimną krew, udając wielkoduszność. Podeszła do Melody, udając troskę. - Robi się chłodno. Dlaczego jesteś tak lekko ubrana? Następnie dała znak służącej, aby przyniosła futro z lisa i zarzuciła je na Melody, podkreślając jej i tak już rustykalny wygląd. Chociaż robiło się chłodniej, wciąż była wczesna jesień - zdecydowanie za wcześnie na tak ciężkie futro. Intencja Yolandy była jasna: zawstydzić Melody i sprawić, by poczuła się nie na miejscu. To była powtórka z przeszłości, ale tym razem Melody nie dała się nabrać na fasadę troski Yolandy. Melody spojrzała na futro, zatrzymała się na chwilę, a potem uśmiechnęła się z wyrozumiałością. - Dziękuję, mamo - powiedziała z melodramatyczną wdzięcznością przypominającą inne życie. Pozostali goście nie mogli ukryć pogardy, widząc przesadną wdzięczność Melody, ale jej to nie obchodziło. Nosiła futro z lisa, jakby było cennym skarbem, delikatnie dotykając futra. To było prawie komiczne. Yolanda o mało nie wybuchnęła śmiechem. Myślała, że Melody przechytrzyła ją sztuczką ze śnieżnym kwiatem, ale nie, Melody wciąż była tylko wieśniaczką z krwi i kości. „To będzie łatwe. Na przyjęciu jest pełno plotkarzy i wkrótce cały Silverlake będzie wiedział, jak bardzo Melody jest zagubiona” - pomyślała Yolanda. Popijając herbatę, Yolanda sprytnie ukryła swój triumfalny uśmieszek za filiżanką. Nagle Melody krzyknęła i zerwała futro z lisa, rzucając nim z dramatycznym rozmachem na podłogę.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Chapter 4 Jewel For Wildflower – Melodia mści się | Czytaj powieści online na FicSpire