Nadeszła noc imprezy naszego byłego Alfy, a stado było w dobrych nastrojach. Pragnąłem być wszędzie, byle nie otoczony przez tylu radosnych członków stada, ale nałożyłem swoją szczęśliwą maskę i byłem jak zawsze łaskawym gospodarzem.
– Dobrą robotę odwaliłeś, brachu! – zawołał do mnie Caleb, przechodząc przez parkiet ustawiony na placu treningowym, trzymając za rękę swoją brzemienną partnerkę i na
















