logo

FicSpire

Piękna i Beta

Piękna i Beta

Autor: Jackie88

Rozdział 2: Bailey
Autor: Jackie88
3 wrz 2025
Rok później Kolejne przyjęcie urodzinowe naszego ukochanego, przyszłego Alfy. Cha. Nie mojego ukochanego, przyszłego Alfy. Nienawidziłam tego dupka. Złamał mi serce bez mrugnięcia okiem. Czym zasłużyłam sobie na to, nigdy nie otrzymałam od niego konkretnego wyjaśnienia. Poza częstymi obelgami, dlaczego niby chciałby być z kimś takim jak ja? Czy wyglądam mu na materiał na Lunę? Nie miałam pojęcia. Jak, u licha, wygląda w jego oczach materiał na Lunę? Jakaś blond lala, bez wątpienia. To z takimi wilczycami spędzał najwięcej czasu w naszej watasze. Z tymi, które czciły ziemię, po której stąpał. Które zrobiłyby dla niego wszystko, o co by poprosił. Takimi, o których wątpię, by czytały cokolwiek więcej niż obowiązkowe lektury w szkole. – Bailey! – krzyknęła moja mama ze schodów naszego rodzinnego domu. – Pośpieszysz się?! – Czy ja naprawdę muszę iść na to przyjęcie? – odpowiedziałam. – Mówię ci, Milesowi nie będzie przeszkadzało, jeśli mnie tam nie będzie! – Twojej cioci i wujkowi jednak będzie. A nie mam zamiaru znowu im tłumaczyć, dlaczego cię nie ma. – Mama nie przestawała krzyczeć. – Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, ile imprez opuściłaś w tym roku, tylko dlatego, że masz głowę w książkach? – No tak, Bai-Bai. Taki z ciebie kujon. Nic dziwnego, że nie masz przyjaciół. – Moja siostra Morgan zachichotała zza drzwi mojej sypialni. – Odwal się. – warknęłam. – Mam przyjaciół. Wyszłam z impetem z pokoju i ruszyłam na dół po schodach w kierunku czekającej na mnie rodziny. Planowałam złożyć życzenia solenizantowi, choć i tak go to nie obchodziło. Wiedziałam, że wolałby mnie w ogóle nie widzieć. A potem wymknę się do domu. – Fuj, ty to na siebie włożyłaś? – zapytała Morgan. Spojrzałam na obcisłe czarne spodnie, które miałam na sobie, i biały top. Świetnie. Nie mogę wygrać. Nic, co założę, nie zyskuje aprobaty mojej siostry, która ewidentnie została mianowana królową mody bez mojej wiedzy. No cóż, jestem ubrana i to noszę. Myślę, że dobrze wyglądało z moimi masywnymi czarnymi sandałami… Skrzywiłam się na siostrę i wyszłam z domu. – Idziemy, czy nie? – warknęłam na nich wszystkich, naprawdę nie mogąc doczekać się następnego miesiąca, kiedy wyjadę na studia. Uciec od nich i od tej watachy! Przyjęcie było w pełni rozkręcone, kiedy dotarliśmy na miejsce, muzyka dudniła z głośników, a pary obściskiwały się w każdej wolnej przestrzeni, więc odwróciłam wzrok, gdy szliśmy korytarzami domu watachy do salonu, gdzie bez wątpienia zastaniemy Milesa panującego nad swoimi ludźmi. Będącego ważnym, jak lubił o sobie myśleć. "Po co tu przyszłaś?" – głos Milesa wypełnił moją więź umysłową, zanim jeszcze w pełni weszłam do pokoju za moimi rodzicami. Świetnie. "Nie miałam wyboru. Zaufaj mi, wolałabym tu nie być." – odwarknęłam. Zaczynało mnie już trochę męczyć to, jak mnie traktował. Tak, planował mnie odrzucić. Zdecydował, że nie jestem dla niego, ale mógł na tym poprzestać. Nie musiałam być traktowana jak jakiś społeczny parias z powodu tego, że uznał, że nie jestem dla niego odpowiednia. Nie sądzę, żebym na to zasłużyła. Dość nacierpiałam się przez bullying w szkole średniej, za to, że lubiłam się uczyć. "Och. Przepraszam? Sugerujesz, że nie zamierzałaś przyjść na przyjęcie swojego przyszłego Alfy?" – Miles połączył się ze mną z poważną nutą pretensji. "Miles, przed chwilą zapytałeś, po co w ogóle przyszłam. Teraz pytasz, czy nie zamierzałam przyjść? Zdecyduj się." – argumentowałam. "Pamiętaj, kim jestem, Bailey. Nie jesteś ode mnie wyżej. Nigdy nie będziesz. Mogłaś być mi co najwyżej równa, gdybym uznał cię za odpowiednią na moją partnerkę, ale nie. Byłaś poniżej tego zaszczytu." – wyszydził. Poczułam, jak ogarnia mnie złość. "A ty myślisz, że ja bym cię nie odrzuciła?" – warknęłam, cofając się w kierunku wyjścia, nie chcąc tu dłużej być. Aż poczułam, jak czyjaś ręka chwyta mnie za tył topu, szarpiąc mnie z powrotem. Moje oczy powędrowały w górę, by zobaczyć ciemne oczy Milesa. Patrzącego na mnie z góry z szyderczym uśmiechem. Przyszłego Alfy naszej watachy. Najbardziej aroganckiego mężczyzny, jakiego kiedykolwiek spotkałam. Na szczęście, nie musiałam być z nim partnerką, ponieważ ten głupi dupek postanowił odrzucić swoją własną przeznaczoną partnerkę, zanim jeszcze dał jej szansę. – "Dokąd się wybierasz, Bailey?" – zapytał, a jego głos był pełen złośliwości. – "Cóż, wydaje mi się, że zapytałeś mnie, po co tu przyszłam, więc założyłam, że chcesz, żebym sobie poszła." – powiedziałam mu. Miles pochyla głowę tak, że znajduje się na poziomie moich oczu, głęboko wdycha powietrze, jakby nadal podobał mu się mój zapach. Robił to już wiele razy ostatnio, co uważam za dość dziwaczne. Ale ignoruję go, gdy przechyla głowę, by na mnie spojrzeć. – "Hmm, myślę, że moja mama i tata mogliby mieć coś do powiedzenia, gdybyś sobie poszła. Ich sprytna mała Bailey. Broń Boże." – Przyciska swoje czoło do mojego. – "Po prostu trzymaj się ode mnie z daleka i nie psuj mi zabawy." Potrząsam głową z niedowierzaniem, gdy odchodzi. Czy choć przez moment pomyślał, że będę się do niego zbliżać, jeśli będę mogła tego uniknąć? Wolałabym być gdziekolwiek indziej, byle nie w jego pobliżu! – "Bailey, dlaczego napastujesz mojego przyjaciela?" – usłyszałam, jak domaga się mój brat, Jordan, który nagle się zbliżył, powodując, że wiele osób się odwróciło i spojrzało na mnie. Cudownie. Nie ma to jak zapoczątkować plotki w watasze, prawda? Jestem pewna, że Miles to doceni! – "Nie napastowałam go, to on podszedł do mnie. Pytał, po co przyszłam." – powiedziałam mu, a mój brat się roześmiał. Jest takim samym idiotą jak Miles. Każda z moich przyjaciółek, która ma starszych braci, nienawidzi tego, jak bardzo są opiekuńczy. Ja? Nie, mój starszy brat jest tym, który przewodzi bullyingowi i jest dla mnie totalnym dupkiem. Znajduje wielkie zakłopotanie w tym, że jego młodsza siostra daleka jest od bycia w popularnej grupie i jest, jak to sam określa, "zbyt zapatrzona w swoje książki". Myślę, że szczerze mówiąc, cała moja rodzina uważa mnie, w taki czy inny sposób, za ogromny wstyd. – "No cóż, on ma rację. Nie żebyś miała się przyłączyć do świętowania. Prawdopodobnie będziesz siedziała gdzieś w cichym kącie i czytała." – droczy się. – "Cóż, to z pewnością bardziej satysfakcjonujące intelektualnie niż cokolwiek, co wy byście robili." – uśmiechnęłam się do niego, odchodząc od mojego brata, który stał, wyglądając na zdezorientowanego. Jestem pewna, że nie miał pojęcia, co mam na myśli. Przerażające jest to, że on będzie następnym Beta watachy. Boże, miej litość nad naszą watachą. Między nim a Milesem mieli tylko jedną komórkę mózgową, którą się dzielili, jestem tego pewna! A nawet wtedy, myślę, że była to komórka doładowywana i zaczęła tracić moc i wiedzę w szybkim tempie! Ukończyli liceum tylko dlatego, że płacili ludziom za odrabianie za nich zadań. Gdy wymykałam się z ruchliwego salonu na szczyt schodów, gdzie miałam nadzieję ukryć się tak długo, jak to możliwe, usłyszałam za sobą kroki. Szybko się odwróciłam, mając nadzieję, że to po prostu ktoś zmierzający do swojej sypialni lub nawet do jednej z zapasowych łazienek na tym piętrze. Ale, niestety, szczęście nie dopisywało mi dziś wieczorem. Nie. Miles szedł za mną. Z uniesionymi brwiami i wyglądający na dość zirytowanego. – "Ej. Chcę z tobą porozmawiać." – zażądał. – "Przed chwilą kazałeś mi odejść, prawda?" – zapytałam go. – "Nie wydaje mi się, myślę, że bardziej chodziło o to, po co tu jesteś." – powiedział Miles z uśmieszkiem. Siadając ze mną na najwyższym stopniu. – "Miles, masz tu całą watachę na swoje urodziny, jestem pewna, że cokolwiek chcesz mi powiedzieć, może poczekać." – wzruszyłam ramionami, desperacko pragnąc spokoju, który, biorąc pod uwagę dudniący rytm grającej muzyki, byłby trudny do osiągnięcia. – "Nie. Dlaczego mi nie powiedziałaś, że wyjeżdżasz?" – pyta, jakby był wściekły z powodu tego, że go o tym nie poinformowałam. Dlaczego miałabym go informować? – "Miles, nie jesteśmy przyjaciółmi. Poza tym, nie jesteś jeszcze moim Alfą. Zostało to ustalone z moimi rodzicami, ze mną i twoim tatą, jako Alfą." – wyjaśniłam mu, nie wiedząc, dlaczego w ogóle miałoby go to obchodzić. Wręcz przeciwnie, pomyślałabym, że będzie się cieszył, że się mnie pozbywa. – "Ale wyjeżdżasz." – szepcze. – "To zazwyczaj się dzieje, kiedy idziesz do college'u lub na uniwersytet. Tak." – powiedziałam z kolejnym wzruszeniem ramion. – "Nie było żadnego bliżej domu?" – syknął. – "Ponieważ wydaje mi się, że wybrałaś ten najbardziej oddalony." – "Co cię to obchodzi? Nienawidzisz mnie. Nie będzie mnie tutaj, spełni się twoje życzenie pozbycia się mnie." – warknęłam, naprawdę mając dość tego, że próbuje mi dyktować, co powinnam, a czego nie powinnam robić. Ciężko pracowałam w szkole, żeby móc to zrobić. Moi rodzice rozmawiali z moją ciotką i wujkiem, Luną i Alfą naszej watachy, aby pozwolili mi na specjalne pozwolenie na wyjazd na uniwersytet poza stan, aby studiować, mówiąc, że o tym marzyłam. Nic mnie tu nie trzymało. I, biorąc pod uwagę fakt, że Miles nie chciał mnie na swoją partnerkę ani na swoją Lunę, to naprawdę nic. Nie żeby ktokolwiek z nich o tym wiedział. To była nasza własna tajemnica. Nawet pomimo przyciągania do niego jako mojego partnera, odkąd pojawił się mój wilk, nadal uważałam go za odrażającego. Mdliło mnie od niego. Chociaż, bóle, gdy spał z wieloma wilczycami, które odwiedzały jego łóżko, jeszcze bardziej ułatwiały nienawidzenie mężczyzny, którym się stał. Nadal nie miałam pojęcia, czym zasłużyłam sobie na takie traktowanie ze strony tego mężczyzny, poza tym, że nie byłam w popularnej grupie. Ale wiedziałam, że zasługuję na kogoś lepszego niż on. Miles spojrzał na mnie, przez chwilę na jego twarzy przemknął zamyślony wyraz, prawie troskliwy, zanim zastąpiła go twardość. – "To prawda. Nie będę musiał już oglądać rozczarowującej porażki, jaką bogini księżyca uczyniła, parując mnie z tobą. Przynajmniej przez kilka lat. Kto wie, może kogoś tam spotkasz. Sugeruję, żebyś to zrobiła. W ten sposób nie będziesz musiała wracać, ponieważ ja, jako Alfa, będę szukał swojej Luny." – "Miles, szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie, czy znajdziesz kogoś innego." – powiedziałam mu, wstając i kierując się do domu, nie chcąc spędzić ani chwili dłużej w tym samym miejscu co on. Kiedy zamierzałam odejść, złapał mnie za rękę, przyciągając do siebie, tak że znowu siedziałam na równi z nim na najwyższym stopniu pierwszego piętra naszego domu watachy. – "Zawsze taka praworządna, prawda Bailey? Mówisz, że cię to nie obchodzi? Zobaczymy. Cóż, to będzie na moich warunkach. Ja, Miles Davenport, odrzucam cię, Bailey West, jako moją przeznaczoną partnerkę..." – zaczął, a moja głowa zaczęła wirować, gdy jego słowa do mnie dotarły. Świadomość i nieznośny ból tego, co się dzieje, stały się dla mnie zbyt wielkie…

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 2: Bailey – Piękna i Beta | Czytaj powieści online na FicSpire