Wjechaliśmy na parking przed pakownią Watahy Srebrnej Rzeki i muszę przyznać, że już byłem srogo rozczarowany. Ta wataha była żałosna. Mała i ewidentnie niewiele warta. Rozumiałem, dlaczego próbują wydać jedną ze swoich za Alfę takiego jak ja. Myśląc, że to może im przynieść coś dobrego. Cóż, miałem dla nich nowinę, to się nie stanie.
– To jest totalna dziura, tato – wymamrotałem. – Po co w ogóle
















