Melanie nie zabawiła długo po kolacji. Nadąsała się na Matthew i zapytała: "Matt, możesz mnie podrzucić?"
Przewróciłam oczami i spojrzałam w jej stronę, ale udawała, że nic nie widzi, przywierając do ramienia Matthew i zachowując się jak rozpieszczony bachor.
Matthew spojrzał na mnie z bezradnym uśmiechem, ale ponieważ nie odpowiedziałam, niezręcznie powiedział: "Poczekaj chwilę. Pomogę Chloe zmyć naczynia, a potem cię odwiozę."
Szczerze mówiąc, miałam dość zachowania Melanie i nie chciałam jej widzieć ani minuty dłużej, więc machnęłam Matthew, żeby poszedł. "Idź i zawieź ją, gdzie chce. Sama poradzę sobie z naczyniami."
"Tato, gdzie idziesz? Ja też chcę iść!" zawołała Ava, wstając z krzesła i wyciągając rączki, żeby Matthew ją podniósł.
Matthew podniósł Avę i pocałował ją w policzek, mówiąc: "Tatuś zaraz wróci! Bądź grzeczna i baw się z mamą, dobrze?"
"A po co ty masz iść, smarkulo?" zapytała Melanie. Nie miała cierpliwości do Avy.
Wzięłam Avę od Matthew. "Kochanie, tatuś odprowadza ciocię i zaraz wróci. Możesz zostać tutaj z mamą?"
Ava spojrzała na mnie swoimi wielkimi, wilgotnymi oczami, a potem skinęła głową. Następnie objęła mnie za szyję i odwróciła się, żeby spojrzeć na Matthew. "Dobrze! Wracaj szybko, tatusiu!"
Matthew nachylił się, żeby jeszcze raz pocałować Avę i skinął głową. "Dobrze!"
Następnie wziął kluczyki do samochodu i wyszedł, żeby odwieźć Melanie.
Melanie trzymała się ramienia brata, spoglądając na mnie z zadowolonym i tajemniczym uśmiechem, ale nie przejmowałam się tym.
Matthew wrócił późno tej nocy, ale nie pytałam o wiele. Ponieważ był obowiązkowym synem, założyłam, że porozmawiał z rodzicami przed powrotem do domu.
Obudził się wcześnie następnego dnia i powiedział, że ma ważne spotkanie o dziewiątej rano. Zabrał też ze sobą Avę i podrzucił ją do przedszkola, żeby oszczędzić mi kłopotu.
Matthew zawsze był taktowny w każdym szczególe, nie pozostawiając mi powodu do narzekań. Tak jak mówiła Iwona. Tak bardzo mnie rozpieścił, że się do tego przyzwyczaiłam. Był idealnym mężem, nawet dla innych.
Spojrzałam na ubrania, w które się przebrał i posprzątałam je, ponieważ pranie się piętrzyło. Sprawdziłam kieszenie przed zaniesieniem ich na dół, żeby oddać je do pralni chemicznej. Mimo to nie spodziewałam się, że coś znajdę w jednej z kieszeni.
Byłam zszokowana i przerażona tym, co trzymałam. To dostarczyło niezaprzeczalnych dowodów na wszystkie moje wątpliwości i obawy. To była zapakowana prezerwatywa.
Po urodzeniu Avy założyłam wkładkę domaciczną, więc nie mieliśmy powodu, żeby mieć coś takiego. Wyrzuciłam to obrzydliwe coś, a moje serce pękło. Wiedziałam, że mnie zdradza! Po latach ciężkiej pracy i zmagań zdradził moje zaufanie.
Właśnie kiedy w końcu cieszyliśmy się dobrymi dniami, ośmielił się mnie okłamać. Czułam się bezradna, klęcząc na podłodze i trzymając się za głowę. Obrazy jego i innej kobiety wirowały w mojej głowie, potęgując mój ból serca.
Dałam mu całą moją młodość i miłość. Dałam wszystko jemu i tej rodzinie, a on traktował mnie jak śmiecia. Po początkowym szoku mamrotałam do siebie wielokrotnie: "Chloe, uspokój się. Nie możesz sobie pozwolić na utratę wszystkiego, na co tak ciężko pracowałaś."
Musiałam dać sobie jasną i ostateczną odpowiedź. Kiedy odzyskałam panowanie nad emocjami, zacisnęłam pięści i powiedziałam sobie, żeby się nie poddawać. Po głębokim oddechu umyłam się i wzięłam taksówkę do budynku firmy.
















