Osobą, która weszła do pokoju, był Fred Meyers, z którym usiłowałam się spotkać. Towarzyszył mu pan Meyers, który mnie podwiózł.
Fred i ja skrzyżowaliśmy spojrzenia na moment. Minęły cztery lata, a on wyglądał starzej. Jego niegdyś kruczoczarne włosy były teraz siwe, a on wydawał się nieco szczuplejszy.
Wpatrywał się we mnie przez chwilę. – Naprawdę to pani, pani Chloe?
– Fred, to ja! Chloe Hartz.
















