Punkt widzenia Olivii:
Siedziałam w salonie, kołysząc się w przód i w tył na starym fotelu mojego ojca. Wciąż czułam jego zapach na starej skórze, co wywoływało łzy w moich oczach.
W ramionach trzymałam porcelanowy słój z prochami mojego taty.
Wciąż wydawało mi się to snem. Szczypałam się wiele razy, żeby obudzić się z tego koszmaru, ale za każdym razem kończyłam z siniakami na ramionach, gdy moje paznokcie wbijały się w skórę, aż do krwi.
To nie był sen. Tata nie żył.
To było prawie niewiarygodne, ale to prawda.
Spojrzałam na stół, a na nim leżał list, który Luna z mojej watahy dostarczyła mi podczas pogrzebu taty. Podniosłam go i przeczytałam po raz dziesiąty.
Niezależnie od tego, ile razy go czytałam, wciąż nie mogłam uwierzyć, że ona tu przyjeżdża po tym wszystkim, co zrobiła, po tym całym czasie.
To było niemożliwe.
A jednak moja walizka była spakowana obok mnie, ponieważ Luna Mia również jasno wyraziła swoje stanowisko. Skoro taty nie było, musiałam wyjechać. Opuszczałam moją watahę, jedyny dom, jaki znałam przez całe życie, żeby zamieszkać z…
Puk, puk, puk!
Zostałam wyrwana z moich rozmyślań. Ostrożnie postawiłam słój na stole i podeszłam do drzwi.
Niecierpliwe pukanie rozległo się ponownie, a powietrze nagle wypełniło się zapachem drogich, natrętnych perfum, które prawie zagłuszyły zapach taty, wciąż unoszący się w pokoju.
Podeszłam do drzwi, otworzyłam je szeroko i zobaczyłam ją.
Moją matkę.
Nie była w ogóle taka, jak ją zapamiętałam. Usta pomalowane na jaskrawą czerwień i krzykliwe, duże kolczyki koła, które zwisały z obu uszu.
Ochrząknęła, przerywając moją ocenę: "Boże! Wyglądasz okropnie, Olivia." Jej oczy zmierzyły mnie jednym sprawiedliwym ruchem pełnym obrzydzenia.
"Powinnaś uczesać włosy. Wyglądają jak ptasie gniazdo."
Jej głos był wysoki i pełen kpiny. Dokładnie tak ją zapamiętałam. Tylko że tata był zwykle odbiorcą tej kpiny.
Teraz to ja.
"Czego tu chcesz, Nicole?"
Zadrżała i spojrzała na mnie gniewnie, a ja poczułam radość, widząc niezadowolenie na jej twarzy, gdy jej usta gniewnie opadły w dół.
"Gdzie twoje maniery, młoda damo? Czy muszę ci przypominać, że wciąż jestem twoją matką?"
Parsknęłam. Czy ktoś taki jak ona mógł nazywać się matką?
Nie czekając na moją odpowiedź, Nicole przepchnęła się obok mnie i weszła do domu. Zamknęłam drzwi i patrzyłam na nią ze złością, gdy się rozglądała.
"Wciąż wygląda tak samo. Twój ojciec nigdy nie zmienił tych brudnych sof."
Znowu się do mnie odwróciła.
"Dostałaś mój list, prawda?"
Skrzyżowałam ręce i spojrzałam na nią gniewnie.
"Tak, dostałam. Powiedz mi, że to jakiś żart."
Moja matka zaśmiała się sarkastycznie i nagle spojrzała na mnie gniewnie: "Posłuchaj, Liv..."
"Nie mów do mnie Liv." To było coś, co tylko moi bliscy mogli mi mówić.
Nie było jej na tej liście. Chociaż nie było już żadnej listy, bo była tylko jedna osoba - tata. A jego już nawet nie ma.
Kolejna fala bólu serca uderzyła we mnie, podczas gdy Nicole przewróciła oczami i zignorowała moją uwagę.
"Posłuchaj, nie mam dużo czasu. Zabierz swoje rzeczy i wsiadaj do samochodu, a jeśli będę miała ochotę, to ci wszystko wyjaśnię."
Obejrzała dom po raz ostatni z obrzydzeniem i wyszła. Westchnęłam gniewnie i usiadłam na fotelu taty. Co to wszystko miało znaczyć? Dlaczego musiała przyjść?
Kiedy dostałam list od Luny watahy, część mnie desperacko miała nadzieję, że to jakiś żart i że jej się nie uda. W końcu spędziłam trzynaście lat, czekając, aż przejdzie przez te same drzwi.
A jednak w końcu przyszła.
Usłyszałam cichy, dudniący dźwięk i wyjrzałam przez okno; zobaczyłam czarne BMW. Ze zdziwieniem uniosłam brwi. To była bryka mojej matki? Skąd ona do cholery...
Samochód na zewnątrz zatrąbił, i wiedziałam, że mój czas tutaj się skończył.
Wciąż trzymając słój z prochami taty, wyciągnęłam walizkę zza drzwi.
Moja mama w końcu przestała trąbić, gdy podeszłam do samochodu z walizką.
"Nawet nie wiem, po co zawracasz sobie głowę noszeniem tych prochów. Masz całe brudne ręce. Nie mogłaś ich zabrudzić na moich siedzeniach? To włoska skóra."
Parsknęłam gniewnie. Jak śmiała?
"Jesteś niewiarygodna! Jak możesz tak mówić o tacie?!"
Przewróciła oczami i spojrzała na mnie wymownie. "Czy ty w ogóle wiesz, ile kosztuje włoska skóra?"
Zaniemówiłam, ale ją to nie obchodziło.
"Dla jasności," powiedziałam ponurym tonem. "Jadę tylko dlatego, że tata by tego chciał. Wolałabym być martwa z nim, niż gdziekolwiek z tobą jechać."
"To byłoby lepsze, Liv," wymamrotała i odwróciła się.
Jeśli spodziewałam się, że cokolwiek będzie inaczej po trzynastu latach i nowej bryce, to bardzo się myliłam, a Nicole pospieszyła, żeby mi to uświadomić.
"Kierowco, depnij na gaz. Mam coś do zrobienia."
Kierowca uruchomił samochód, a potem odjechaliśmy, zostawiając za sobą moje stare życie, dom i wszystko, co kiedykolwiek znałam.
**********************************************
"Jak długa jest ta jazda?" zapytałam, odwracając się z powrotem do okna. Wydawało się, że jedziemy od godzin.
Sceneria była piękna. Było mnóstwo kwiatów i pięknych drzew, a trawa była bujna i zielona. Wkrótce zatrzymaliśmy się przed ogromną posiadłością, a jej wspaniałość zaparła mi dech w piersiach.
"Zapomniałam wspomnieć, że twój ojczym jest Alfą tej watahy. To jego miejsce," powiedziała moja mama, tryskając dumą, a ja powstrzymałam się od przewrócenia oczami.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, kierowca otworzył drzwi i wysiadła. Ja jednak zostałam w samochodzie, kipiąc ze złości, gdy mój szok rozpłynął się w powietrzu.
To wszystko wyjaśniało.
Była zwykłą złotokopką! Porzuciła tatę i mnie na te wszystkie lata, żeby wyjść za mąż za jakiegoś starego, bogatego Alfę.
Mój żołądek skręcił się z obrzydzenia do mojej matki. Nagle drzwi się otworzyły i obok nich stanął kierowca.
"Panno Olivio, czy potrzebuje pani pomocy z bagażami?"
"Nie," powiedziałam szorstko. "Sama sobie poradzę."
Wysiadłam z samochodu, wyciągnęłam walizkę i trzymałam słój z prochami taty mocno wciśnięty pod pachę. Podeszłam do drzwi wejściowych i zobaczyłam moją matkę, która na mnie czekała.
"Widzę, że w końcu wysiadłaś. Zaczynałam myśleć, że wspaniałość tego miejsca sparaliżowała twoje małe nóżki."
Jej głos był wyniosły i arogancki, i poczułam, jak moje policzki płoną z wściekłości.
Weszliśmy do środka i stanęliśmy twarzą w twarz z gigantycznymi złotymi schodami. Byłam zaskoczona.
Ten dom był ogromny! Pokojówki przechodziły obok mnie i mojej matki, witając ją jako "Lunę", i za każdym razem, gdy to słyszałam, czułam, jak moje wnętrzności gotują się coraz bardziej, a smutek mnie ogarnia.
Nie mogłam uwierzyć, że była tu przez cały ten czas, wygrzewając się w całym tym bogactwie, podczas gdy my codziennie walczyliśmy o przetrwanie.
Rozległ się dźwięk pośpiesznych kroków, a mama odwróciła się do mnie i wyszeptała ostro.
"Znikaj stąd. Pokojówki pokażą ci twój pokój."
Uniosłam brwi i skrzyżowałam ręce w proteście.
"Nie."
"Ostrzegam cię, Olivio. I ścisz głos."
Parsknęłam.
"O ile wiem, ten dom należy do twojego kochasia, a nie do ciebie. Potrzebuję, żeby to on powiedział, jeśli mnie tu nie chce. I mam nadzieję, że to powie, żebym mogła się stąd wydostać."
Każdy nerw w moim ciele mrowił z elektryczności, gdy kroki zbliżały się. Co się ze mną działo? Z sercem łomoczącym w piersi odwróciłam się, żeby spojrzeć na schody.
Wszystkie myśli zniknęły z mojej głowy, gdy na niego spojrzałam. Moje serce zabiło szybciej, i każdy krok, który zrobił w naszym kierunku, sprawiał, że czułam, że nie mogę oddychać ani oderwać wzroku od perfekcji, którą był.
Zbudowany jak jakiś grecki bóg, mężczyzna schodzący po schodach wyglądał, jakby wyszedł z jakiegoś okładki ludzkiego magazynu, i poczułam, jak topię się pod jego dominacją, gdy tylko stanął przede mną.
Jego aura sprawiła, że moje ciało zadrżało z przyjemności, podziwu i zachwytu.
"Alfa André, dzień dobry." Moja mama odezwała się, i dopiero wtedy zauważyłam, że wszystkie inne głowy były pochylone z wyjątkiem mojej.
Zaraz, Alfa? Moje oczy rozszerzyły się, gdy zaczęłam liczyć. To był jej nowy mąż?
Był ostatnią osobą, którą nazwałabym starym, bogatym Alfą, i miałam trudności z oderwaniem od niego wzroku.
Jakim cudem skończył z kimś takim jak Nicole?
Ignorując Nicole, jego oczy spoczęły na mnie, "kim jest ta?"
















