Półtora. Miesiąca. Później.
– Masz trzydzieści trzy tygodnie ciąży – głos Luny rozbrzmiewa w moich słuchawkach. Za szybko się męczę, żeby trzymać telefon przy uchu. – Nie powinnaś sama wychodzić. A jeśli dostaniesz skurczów?
Trzydzieści cztery, chciałam ją poprawić, ale tego nie robię, bo jeszcze bardziej by się wystraszyła. Chichoczę, wrzucając truskawki do koszyka.
– Jestem tylko w supermarkecie
















