Yvonne nie mogła powstrzymać uśmiechu na samą myśl o tym, dlatego wzięła znacznie szybszy niż zwykle prysznic.
Kiedy wyszła z łazienki, Henry’ego już nie było w pokoju. Został tylko jego płaszcz, niedbale zarzucony na sofę.
„Gdzie on poszedł?” – mruknęła do siebie Yvonne. Dopięła szlafrok i wyszła z sypialni.
Na dole, w salonie, Sue nadal zamiatała podłogę i serdecznie powitała Yvonne, gdy ta zeszła po schodach. „Pani Yvonno”.
„Sue, widziałaś Henry’ego?” – Yvonne przycisnęła do siebie kołnierz szlafroka i spytała.
Sue przerwała pracę. „Tak, pan Lancaster wyszedł”.
„Wyszedł?” – Yvonne uniósła zaskoczona brew.
Dokąd on mógł iść o tej porze?
Sue skinęła głową. „Tak, odebrał telefon i pospieszył się wyjść. Pani nie wiedziała?”
Yvonne zmusiła się do uśmiechu, ale nie potrafiła ukryć rozczarowania w oczach. „Nic mi nie powiedział…”
„To zapewne była pilna sprawa, a on nie miał czasu pani poinformować. Nie martw się tym za bardzo, pani Yvonno”.
„Wiem. Wracam do swojego pokoju”.
Yvonne odwróciła się i powoli weszła po schodach, trzymając się poręczy.
Położyła się na łóżku i wpatrywała się w sufit w osłupieniu, aż oczy jej zmęczyły. Przekręciła się na bok i chwyciła telefon leżący obok poduszki. Było dziesięć minut do dziesięć trzydzieści.
W tym momencie Yvonne nawet nie była pewna, czy Henry wróci tej nocy.
Skoro zawsze dotrzymywał słowa, prawdopodobnie wróci.
Yvonne usiadła na łóżku, a następnie wzięła powieść, którą zawsze czytała, z nocnego stolika. Czekając na powrót Henry’ego, czytała, żeby zająć czymś myśli.
Kiedy z trudem walczyła z sennością, Henry’ego nadal nie było, więc się poddała i poszła spać.
Kiedy następnego dnia się obudziła, druga strona łóżka była zimna. Poduszka była nadal starannie ułożona. Od razu zobaczyła, że nikt na niej nie leżał.
Czyli Henry wcale nie wrócił wczoraj wieczorem?
Yvonne ugryzła się w wargę, czując złość. Po umyciu się zeszła na dół. Po kilku kęsach śniadania odłożyła sztućce i poszła do pracy.
Gdy tylko wyszła z windy w swoim miejscu pracy, zobaczyła kilka sekretarek plotkujących na korytarzu i specjalnie ściszyła kroki.
„Słyszałam od pana Woodsa, że pan Lancaster nie przyjdzie dziś do biura”.
„Dlaczego? Gdzie on jest? Bez przystojnej twarzy pana Lancastera stracę motywację do pracy!”
„Wiem, słyszałam, że pan Woods rozmawiał z dyrektorem generalnym przez telefon pół godziny temu. Pan Lancaster poprosił go, żeby dostarczył mu do szpitala świeżą zmianę ubrań”.
„Szpital?” – Yvonne szybko podeszła do kobiet i przerwała im.
„Co się stało z Hen… z panem Lancasterem?” – spytała z niepokojem.
Nie wrócił wczoraj wieczorem. Czy zachorował?
„Czy to nie dziwne, że pytasz nas? Przecież jesteś jego sekretarką. Czy on ci nic nie powiedział?”
Trzy sekretarki spojrzały na nią z pogardą i zazdrością.
Yvonne lekko potrząsnęła głową.
„Jeśli ty nie wiesz, my też nie będziemy wiedzieć. Jeśli tak bardzo się martwisz o pana Lancastera, zadzwoń do niego sama. Zobaczymy, czy ci powie. No chodźcie, czas do pracy”.
Trzy sekretarki minęły ją w swoich szpilkach.
Ostatnia, która mijała Yvonne, nawet w nią uderzyła ramieniem. Celowo czy nie, sprawiło to, że Yvonne zatoczyła się o dwa kroki, zanim odzyskała równowagę.
Yvonne przycisnęła do siebie obolałe ramię i cicho westchnęła.
Od momentu, gdy niespodziewanie awansowała na stanowisko sekretarki, była ostracyzowana przez inne sekretarki.
Minęło już tyle dni, że prawie się do tego przyzwyczaiła.
Yvonne pocierała ramię, starając się nie przejmować tą błahostką. Wyjęła telefon z torby i znalazła numer, który zapisała w książce adresowej trzy lata temu, ale nigdy nie miała odwagi, żeby do niego zadzwonić.
Wpatrując się długo w znajomy, a zarazem nieznajomy numer, zacisnęła dłonie i zebrała się na odwagę, aby nacisnąć przycisk połączenia, kierowana troską o Henry’ego.
„Kto mówi?” – w słuchawce rozległ się głęboki, zimny głos mężczyzny.
Światło w oczach Yvonne przygasło. „To ja…”
Czyli nawet nie zapisał jej numeru w swoim telefonie.
















