„Nie tęskniłaś za moim powrotem?”
Minął obok kobiety i podszedł do sofy.
„O-oczywiście, że nie!” Yvonne uśmiechnęła się sztywno. „Po prostu… zaskoczyło mnie, że… nagle wróciłeś, bez zapowiedzi…”
Przez ostatnie trzy lata był czas, kiedy tęskniła za jego powrotem dniem i nocą. Po niezliczonych rozczarowaniach stopniowo przestała na to czekać.
A teraz wrócił bez słowa! Ba, nawet… to zrobili. Jak miała zareagować?!
Yvonne napięła się, ostrożnie podeszła i usiadła naprzeciwko niego, próbując przyzwyczaić się do roli żony.
Mężczyzna jednak nawet na nią nie spojrzał i rzucił krótko: „Od dziś będę tu mieszkał”.
„Co…?!” Yvonne zadławiła się, kaszląc, aż twarz poczerwieniała jej ze zdumienia.
Henry spojrzał na nią niezadowolony. Szybko zakryła usta, bojąc się go zaniepokoić.
Po chwili nie wytrzymała i spytała: „D-dlaczego nagle postanowiłeś wrócić?”
„Hmm?” Henry zmarszczył brwi jeszcze bardziej. Jeśli dobrze pamiętał, był właścicielem tej willi, a kobieta siedząca naprzeciwko była jego prawowitą żoną.
A teraz jego żona pytała, dlaczego chce z nią mieszkać.
Co więcej, wzięła go jeszcze wczoraj za włamywacza.
Twarz Henry’ego zbladła. Postawił kieliszek wina, tracąc zainteresowanie dalszą, jak uważał, głupią rozmową. Wstał i powiedział: „Sue przygotowała śniadanie, zanim wyszła. Zawiozę cię do pracy po śniadaniu”.
„D-dobrze…”
Yvonne zadrżała. Gdyby nie przerażająca aura mężczyzny, spytałaby, czy jest chory.
Przecież to on porzucił ją w tej willi na trzy lata, nigdy się nią nie interesując. A teraz nie tylko chce tu mieszkać, ale i zawieźć ją do pracy. Czy coś z nim nie było w porządku?
A może Amorek wreszcie zauważył jej istnienie?
„E-e… czy to nie będzie kłopot?” Ostrożnie ścisnęła dłonie. Biorąc pod uwagę ich relacje, czy nie było to nieodpowiednie – jechać pierwszym dniem do pracy jego samochodem?
„Masz prawo odmówić. Nie zmuszam cię.” Henry rzucił na nią lodowate spojrzenie.
Yvonne przestraszyła się i szybko wstała. „Nie, nie, nie! Nie o to mi chodziło! Płakałam bzdury! Daj mi minutę. Szybko przebiorę się!”
Henry obserwował, jak w panice wybiega po schodach, a potem z zadyszką schodzi na dół.
Nie czekając, aż się odezwie, wcisnęła do ust kawałek chleba ze stołu i zjadła wszystko tak szybko, jak tylko mogła.
W tej chwili nie śmiała sprzeciwiać się temu mężczyźnie!
Po tym, jak prawie się zadusiła śniadaniem, chwyciła torebkę, założyła szpilki i wsiadła do samochodu zaparkowanego w garażu z Henrym.
Usiadła na miejscu pasażera i zamknęła drzwi. Zapach męskiego perfum dotarł do jej nosa i poruszył serce.
Yvonne lekko zarumieniła się, gdy wspomnienia z poprzedniej nocy powróciły do jej głowy. Serce biło jej szybciej i nie śmiała nic mówić.
Przez całą podróż Henry nie zadał jej ani słowa.
Pół godziny jazdy z willi do tętniącego życiem miasta. W oddali pojawiły się nowoczesne budynki biurowe.
Yvonne podniosła głowę i spojrzała przez okno, wskazując skrzyżowanie przed nimi. „Proszę, zostaw mnie tutaj. Moja firma jest tuż za rogiem”.
Nie chciała, aby luksusowy samochód zatrzymał się przed wejściem do jej miejsca pracy i przyciągnął niepożądaną uwagę kolegów.
„Tutaj?” Henry lekko zmarszczył brwi i zatrzymał samochód na skrzyżowaniu zgodnie z jej prośbą.
„Dziękuję za trud, że mnie dziś zawiozłeś do pracy.” Yvonne odpięła pasy i miała wysiąść z samochodu.
„Poczekaj.”
Mężczyzna obok nagle ją zatrzymał.
„Co się dzieje?” Yvonne przestała się ruszać i spotkała lodowate spojrzenie mężczyzny. Nie miała pojęcia, o czym myśli, ale miał mocno zmarszczone brwi.
Czyżby… ten mężczyzna zdał sobie sprawę ze swojej winy, że ignorował ją przez trzy lata i chciał wykorzystać tę okazję, żeby przeprosić?
















