„A aborcja?” – kąciki ust Yvonne zadrżały. – „Lyn, czy ty czasem za dużo nie myślisz? Jak mogłam mieć aborcję, skoro od zawsze marzyłam o dziecku?”
„Skoro to nie aborcja, to…”
„Nie ważne, po co tu do mnie przyszłaś? Nie boisz się, że szef cię za to zbeszta?” Yvonne szybko zmieniła temat, bojąc się, że Lynette wyjawi jeszcze jakieś szokujące pomysły.
„Szef wyszedł, i nie możesz mnie tak oskarżać
















