RAYMOND POV
Biegłem przez hotelowe korytarze, dysząc ciężko, z sercem walącym jak młotem. Musiałem go znaleźć.
Mijałem basen, bar, zatłoczone restauracje. Moje oczy skanowały morze twarzy, wciąż szukając tego cholernego idioty. Gdzie on, do diabła, był?
Zbiegłem na przystanek taksówek przed stanowiskiem ochrony. "Czy jakiś facet tędy przechodził?" zapytałem, dysząc.
Strażnik ledwo podniósł wzrok.
















