Perspektywa Avy
Stałam u wejścia do biurowca Raymonda, palce zaciśnięte na chłodnym metalu klamki. Chodziłam tam i z powrotem, próbując zdecydować, czy wejść. Przypomniałam sobie słowa pana Daniela i to one mnie tu najbardziej nurtowały…
„Tak czy inaczej, cokolwiek ci zrobił, dlaczego nie potraktujesz tej umowy jako zemsty? Poradź sobie z nim, jeśli potrafisz.”
Te słowa utkwiły mi w pamięci, przypominając, dlaczego tu jestem. Nie chodziło już o mnie; chodziło o przyszłość mojej córki. Wzięłam głęboki oddech, pchnęłam drzwi i weszłam do środka.
Kiedy otworzyły się drzwi windy, wyszłam z determinacją. Nie przyszłam tu, by rozpamiętywać przeszłość. Miałam cel i nic nie mogło mnie powstrzymać przed jego osiągnięciem. Szybko przeszłam przez hol, unikając kontaktu wzrokowego z kimkolwiek, skupiona na zadaniu, które miałam wykonać.
Dotarłam do jego biura i zatrzymałam się przed drzwiami. Nie oglądałam się za siebie. Weszłam do środka, zmuszając się do zachowania spokoju.
Raymond stał przy biurku. Spojrzał w górę, kiedy weszłam, jego oczy przeskanowały mnie krótko, zanim zamaskował zaskoczenie tym swoim aż nazbyt znajomym uśmieszkiem. Nie odwzajemniłam uśmiechu. Nie przyszłam tu na pogawędki.
– Jestem tu w interesach, panie William – powiedziałam, moim głosem spokojnym. – Nic więcej.
Usiadłam i położyłam torebkę na biurku, czekając, aż przejdzie do rzeczy. Nie interesowało mnie nic innego.
Pan Daniel wszedł kilka chwil później, kładąc teczkę na biurku między nami. Nie podniosłam wzroku, skupiając uwagę na papierach przede mną. Uśmiechnął się do mnie krótko, zanim zwrócił się do Raymonda.
– Mam umowę – powiedział, jego ton był profesjonalny.
Raymond skinął głową, ale nie zwracałam na niego uwagi. Otworzyłam teczkę i szybko przejrzałam umowę. Nie musiałam czytać każdej linijki – wiedziałam, po co tu jestem.
Kiedy zobaczyłam sekcję, której szukałam, podniosłam długopis i napisałam:
**Żadnej komunikacji na temat mojej przeszłości. Żadnego pytania.**… Tak, sama dodałam to do zasad umowy, sama ustaliłam swoją zasadę.
Podpisałam dokument bez chwili wahania. To były interesy i nie zamierzałam pozwolić, by cokolwiek mnie od nich rozproszyło.
*********
Stylistki i modelka przybyły wkrótce potem, gotowe zmienić mój wygląd. Pozwoliłam im wykonywać swoją pracę, wchodząc w nową personę, którą dla mnie tworzyły. Modelka pokazała mi, jak chodzić – pewnie i z gracją.
Biuro Raymonda przypominało kolejną formę rezydencji.
Stojąc przed lustrem, na chwilę pomyślałam o mojej córce. Kiedy siedziałam na stołku, z rogu mojej torby wyjrzało jej zdjęcie. Nie mogłam się powstrzymać, by po nie sięgnąć. Wpatrując się w jej jasną, niewinną twarz, uśmiechnęłam się. To była krótka chwila ciepła, przypomnienie, dlaczego to wszystko robię.
Ale moje myśli zostały rozwiane, gdy usłyszałam głos Raymonda.
– To twoja córka?
Zamarłam na sekundę, ale szybko zasłoniłam zdjęcie dłonią. Lekko odwróciłam głowę i warknęłam, odmawiając odpowiedzi. Stylistki i modelki wokół nas, wyraźnie niespokojne, przeniosły swoją uwagę gdzie indziej, udając, że nie zauważają napięcia.
I było oczywiste, że Raymond poczuł się zakłopotany…
Kiedy zaczęłam go mijać, gotowa wyjść z pokoju, Raymond złapał mnie za nadgarstek, przyciągając z powrotem mocno, ale nie brutalnie.
– Pani Avo – powiedział, jego głos był zimny i władczy – Jestem pewien, że bycie nieuprzejmym nie jest częścią zasad umowy. I żeby pani wiedziała, wprowadzanie przeszłych emocji do tego układu również jest niedozwolone, sama pani dodała tę szczególną zasadę.
Jego ton sprawił, że lekko zadrżałam, chociaż próbowałam wyglądać odważnie. Nie spodziewałam się, że zareaguje tak ostro. Jego słowa zawisły w powietrzu i poczułam, jak przyspiesza mi bicie serca.
Raymond puścił mój nadgarstek i odwrócił się, by wyjść. Jego postawa była sztywna, a każdy krok emanował władzą. Ale gdy tylko doszedł do drzwi, zatrzymał się i odwrócił, by na mnie spojrzeć.
– Daniel wkrótce tu będzie, żeby zabrać cię do nowego mieszkania – powiedział. – Mam nadzieję, że powiedział ci, że nie będziesz mieszkać w starym.
Nie czekając na odpowiedź, wyszedł, jego dominująca obecność wypełniała pokój nawet pod jego nieobecność.
Stałam tam oniemiała, nie wiedząc, jak zareagować. Czułam, że stylistki i modelki mnie obserwują, ale w momencie, gdy nasze spojrzenia się spotkały, szybko odwróciły wzrok.
Dźwięk dzwoniącego telefonu uratował mnie od niezręcznej ciszy. Złapałam go ze stołu i odebrałam, nie patrząc na ekran.
– Halo?
– Mamusiu! – radosny głos mojej córki rozbrzmiał w głośniku. Moje serce natychmiast się rozgrzało i na chwilę wszystko inne zniknęło.
Rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się jak zawsze, jej niewinna radość sprawiła, że poczułam się lżej. Nie mogłam jej dać znać o zamieszaniu, które czułam – nie teraz, nie nigdy.
Po rozmowie dokończyłam ostatnie lekcje – uczyłam się, jak chodzić z gracją i zachowywać się jak ktoś, kto przynależy do wydarzeń wysokiego szczebla. Modelki krytykowały i prowadziły mnie, upewniając się, że każdy ruch jest dopracowany.
Kiedy w końcu się skończyło, poczułam ulgę i wyszłam z sali treningowej, gotowa wrócić do domu. Ale gdy weszłam do mini salonu obok biura, widok przede mną zatrzymał mnie w miejscu.
Tam był, Raymond, trzymając w ramionach wysoką, oszałamiającą kobietę. Jego usta były na jej ustach, a jego ręce wędrowały po jej ciele bez wahania… namiętnie się całowali.
Mój żołądek się skręcił, a moja klatka piersiowa się zacisnęła. Nie byłam pewna, czy to złość, czy obrzydzenie – a może jedno i drugie. Tak czy inaczej, zamarłam, obserwując ich przez chwilę, zanim zmusiłam się, by odwrócić wzrok.
Odgłos ich jęków rozbrzmiewał, gdy wychodziłam, próbując zignorować emocje, które we mnie buzowały. To nie powinno mnie obchodzić.
Avo, nie bądź głupia…
















