Milo natychmiast poszedł do biura Ansona, wyglądając poważnie.
– Panie Cameron, ktoś atakuje zaporę ogniową naszej firmy. Cały dział sieciowy jest zmobilizowany, ale wciąż nie mogą powstrzymać ataku.
Wyraz twarzy Ansona spoważniał. Poluzował krawat i podrapał się po szyi.
Milo bystro zauważył na jego szyi czerwone wysypki, jakby miał reakcję alergiczną.
– Panie Cameron, pan…
Anson rzucił mu ostre spojrzenie i położył ręce na klawiaturze, szybko pisząc.
Napastnik był przebiegły i działał bardzo szybko, powodując stopniowe powaga na twarzy Ansona.
Dawno nie spotkał równego sobie przeciwnika.
Milo obserwował nerwowo z boku, prawie zapominając, jak oddychać.
Rzadko spotykało się kogoś, kto mógłby dorównać Ansonowi, więc był raczej ciekawy tożsamości tego napastnika.
Na ekranie komputera linie kodu, które ciągle się przewijały, w końcu zatrzymały się, a następnie pojawiła się linia krwistoczerwonego tekstu.
– Co zasiejesz, to zbierzesz! – przeczytał cicho Milo, zaniepokojony. Spojrzał niespokojnie na Ansona, który teraz miał ponury wyraz twarzy, i zacisnął usta. – Panie Cameron, myślę, że to czyjś żart. W końcu z Cameron Group nie ma żartów, nie tylko w Denvil City, ale w całym kraju!
Anson, ze smutną miną, milczał.
– Kiedy przyjdą rodzice tej małej dziewczynki? – zapytał Anson.
„Ona i Elaine są takie podobne. Czy jej matką może być Elaine?” – zastanawiał się.
Dopiero wtedy Milo pomyślał o Evie. Szybko powiedział: – Przyszedłem tu bezpośrednio, gdy rozległ się alarm. Ta mała dziewczynka musi jeszcze być w moim biurze.
– Dobrze.
– Panie Cameron, czy nie uważa pan, że ona wygląda prawie identycznie jak pani Cameron?
Anson nagle zacisnął pięści.
Nie mogąc odczytać jego myśli, Milo wyszedł pospiesznie w obawie, że Anson wyładuje na nim swój gniew.
– No cóż… Panie Cameron, wygląda na to, że ma pan reakcję alergiczną. Czy mam skontaktować się z doktorem Gravesem? – Milo odwrócił się i zapytał z troską.
Anson nie odpowiedział.
Milo pokręcił głową i wyszedł.
Odkąd Elaine spadła z klifu pięć lat temu, Anson stawał się coraz bardziej zmienny.
Wróciwszy do biura, Milo nie zobaczył Evie. Zmarszczył brwi podejrzliwie i poszedł do gabinetu prezesa.
Jednak nikt nie twierdził, że ją widział.
Milo stanął podpierając się pod boki.
„Czy ona znowu uciekła?” – zastanawiał się.
Kiedy wrócił znowu do biura, nagle zobaczył ciąg słów napisanych na ścianie i papierek po cukierku na stole.
– Mama mnie woła! – wymamrotał słowa na ścianie Milo i rozbawił się.
Pomyślał: „Więc to znaczy… że cały czas nosiła ze sobą telefon? To dlaczego kręciła głową, bez względu o co pytałem?”
Po odebraniu telefonu od Eddy'ego, Evie podskakiwała radośnie do swoich braci, kiedy wpadła na szczupłą kobietę w białej sukience.
– Ała! To boli! – Evie osunęła się na ziemię i potarła pupę, prawie wybuchając płaczem.
Lamia została uderzona, a ciasto w jej ręku upadło na ziemię, co sprawiło, że jej twarz stała się sina.
– Ty wstrętna dziewczynko! Kim jesteś?
Odkąd jej nogi cudownie wyzdrowiały pięć lat temu, Anson trzymał ją na dystans.
Ilekroć dzwoniła i błagała go, żeby ją odwiedził, zawsze znajdował wymówkę, żeby jej odmówić.
Jej osobisty koncert miał się wkrótce odbyć w tę sobotę. Specjalnie znalazła czas, żeby się wystroić, a następnie przyszła do firmy Ansona, żeby wręczyć mu zaproszenie.
Przez lata Lamia zawsze uważała się za przyszłą żonę Ansona. Wszyscy byli ostrożni w kontaktach z nią w obawie przed jej urażeniem.
Recepcjonistka szybko do niej podeszła. – Pani White, ta dziewczynka szuka swojej mamy, więc pan Cameron poprosił Milo, żeby zabrał ją na górę.
Lamia była początkowo zirytowana po tym, jak została potrącona.
Ale kiedy zobaczyła twarz Evie tak podobną do twarzy Elaine, nagły przypływ nienawiści ją ogarnął.
Złapała Evie za nadgarstek, brutalnie podniosła ją z ziemi i zasyczała: – Kim jest twoja mama?
Evie poczuła przeszywający ból, a łzy znowu popłynęły jej po twarzy.
– Ooch! To boli. Puść mnie, ty zła kobieto!
Czując na sobie czyjeś lodowate spojrzenie, Lamia spięła się. Nagle zdała sobie sprawę z tego, co zrobiła i puściła rękę Evie.
Następnie powitała Ansona niezręcznie. – Anson.
Evie szlochała, wyglądając na skrajnie poszkodowaną. Podbiegła do Ansona i przytuliła go. – Proszę pana, ta kobieta jest taka straszna. Uszczypnęła mnie! To zła osoba!
Lamia była zirytowana i szybko wyjaśniła: – Ona mnie obraziła! Poza tym to dziecko nagle skądś się wzięło. Ja…
– Proszę pana, proszę spojrzeć! – Evie, której twarz była pokryta łzami, podniosła ramię i spojrzała na Ansona żałośnie.
Jej pulchne ramię było teraz czerwone i opuchnięte.
– Anson, ja jej nie znam. Ja…
Lamia jąkała się, kiedy spotkała się z zimnym spojrzeniem Ansona.
Milo odebrał telefon z recepcji i pospiesznie zjechał windą na dół.
– Panie Cameron!
Anson rozkazał Lamii surowo: – Wyjdź! Teraz!
– Splamiła moją spódnicę i zrujnowała ciasto, które dla ciebie zrobiłam. Ja po prostu…
Evie ciągle szlochała, wyglądając na poszkodowaną i przerażoną, co sprawiło, że Anson chciał ją chronić.
– To jest miejsce pracy. Nigdy więcej tu nie przychodź, chyba że naprawdę masz jakąś pracę do omówienia!
Twarz Lamii zbladła w jednej chwili.
Nie mogła uwierzyć, że Anson wypowiedział te słowa na oczach wszystkich.
„Czy to dlatego, że ta dziewczyna wygląda jak Elaine?”
Myśląc o tym, Lamia zacisnęła pięści we wściekłości.
Evie płakała jeszcze bardziej gorzko. – Proszę pana, ona się na mnie gapiła! Chcę moją mamę!
Zauważywszy różne drwiące lub plotkarskie spojrzenia tłumu, Lamia wściekła się i odwróciła, żeby wyjść.
– Czekaj!
Lamia zatrzymała się i spojrzała wstecz.
– Przeproś ją.
– Anson, co masz na myśli? – zapytała Lamia z niedowierzaniem.
Po upokorzeniu jej publicznie, Lamia nie mogła uwierzyć, że Anson znieważy ją jeszcze bardziej, prosząc ją o przeprosiny Evie.
Ton Ansona był surowy, nie pozostawiając jej miejsca na odmowę. – Przeproś ją!
– Anson, wiesz, że bardzo cenię swój wizerunek publiczny, prawda?
– Lamia! – Anson zmarszczył brwi i warknął: – Nigdy się nie spodziewałem, że będziesz traktować dziecko tak okrutnie!
Evie potajemnie obserwowała Ansona, ocierając łzy.
Była trochę zdezorientowana i pomyślała: „Ten zły człowiek jej nie bronił! Czy Julian nie mówił, że ta zła kobieta jest miłością jego życia i jest skłonny wydać na nią dużo pieniędzy?”
Była trochę zdezorientowana!
Lamia dyszała z wściekłości, czując się całkowicie poniżona.
Po wpatrywaniu się w siebie przez około minutę, Lamia odwróciła się, żeby wyjść.
– Lamia, jeśli odważysz się teraz wyjść, nie pójdę na twój koncert w sobotę.
















