Perspektywa Belli
"CO DO CHOLERY !!??", wrzasnął Kai, a zaraz potem rozległo się "AU! AU! AU!", gdy skakał po mieszkaniu na jednej nodze i w końcu wpadł twarzą w miskę z krowim moczem.
"Co się stało, profesorze?", zapytałam niewinnie, kucając obok niego i z trudem powstrzymując chichot. "Czy panu się coś stało?", udałam troskę.
"Ty mała smarkulo", warknął. "TO TY wsadziłaś mi do butów rozżarzone węgle i postawiłaś ten galon gówna", oskarżył mnie wściekle.
"To bardzo dziwne miejsca na trzymanie takich okropnych rzeczy, Kai, i ojej, czyżbyś oskarżał mnie bez dowodów?", stwierdziłam ze zszokowaną miną, dramatycznie przykładając dłoń do ust ułożonych w literę O.
"Kto inny?", powiedział sarkastycznie, dmuchając na palce u stóp. "Ty, terrorystyczny kawał gówna, lepiej uważaj od teraz, bo zamierzam ci tu spieprzyć życie", zagroził.
Haha.
Chciałabym zobaczyć, jak próbuje.
Oczywiście, że nie da rady.
"Tss. Tss. Tss. Nie składaj żałosnych obietnic, profesorze", prychnęłam. "A teraz bądź grzeczny i szybko posprzątaj ten bałagan, zanim się spóźnisz na zajęcia", uśmiechnęłam się i zostawiłam go samego, patrzącego na mnie spode łba.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Perspektywa Belli
"Wiesz, jak sprawić, żeby wszyscy za tobą głowy odwracali, dziewczyno", powiedziała słodko dziewczyna, która podeszła do mnie przed biurem administracji. "Cześć! Jestem Tyra. Musisz być tu nowa", zauważyła, wyciągając rękę na przyjacielski uścisk.
"Hej! Jestem Bella. Masz rację. Jestem tu nowa i chciałam odebrać plan zajęć na kurs biznesu", odpowiedziałam, ściskając jej dłoń.
"Pomogę ci w tym", zaoferowała się radośnie i wprowadziła mnie do biura administracji.
Pani za biurkiem szybko dopełniła formalności i różnych procedur, a na koniec wręczyła mi mój plan zajęć.
Tyra zerknęła na mój plan i wykrzyknęła: "Och! Mamy ten sam plan zajęć!! Chyba jesteś na mnie skazana, Bella", zaśmiała się Tyra, a ja od razu ją polubiłam.
Czułam się, jakbym odnalazła w niej dawno zaginioną przyjaciółkę!
"Wcale mi to nie przeszkadza. Właściwie to myślę, że będziemy się razem świetnie bawić", zaśmiałam się, a ona posłała mi figlarny uśmiech.
"No to chodź, Bella misiu. Będziesz się dobrze bawić z resztą ekipy", puściła mi oko Tyra i zaprowadziła do naszej sali lekcyjnej.
"Yo, mamuśka! Co się z tobą dzieje, dziewczyno?", zapiszczała równie piękna, delikatna dziewczyna, gdy zauważyła, że Tyra weszła do klasy, i rzuciła się na nią jak spragniony pies, który wita swojego pana po powrocie do domu.
Przewróciłam oczami i zauważyłam trzech innych przystojnych, seksownych chłopaków, którzy uśmiechali się w tle, a po ich wyglądzie poznałam, że są zdecydowanie magnesami na laski.
"Spokojnie, Freya", zaśmiał się jeden z chłopaków, gdy patrzyliśmy, jak nowa dziewczyna, Freya, ściska Tyrę w zabójczym uścisku. "Z pewnością zabijesz ją swoimi uściskami śmierci", droczył się żartobliwie.
"Zamknij się, Max. Spotkałam moją najlepszą przyjaciółkę po tak długim czasie", prychnęła.
"Tylko niech to nie będzie twoje ostatnie spotkanie", skomentował drugi chłopak, wywołując śmiech pozostałych i sprawiając, że Freya pokazała mu środkowy palec.
"Po prostu jesteś zazdrosny, że nie jesteś moim najlepszym przyjacielem", ofuknęła go.
"I jestem za to bardzo wdzięczny", zaśmiał się i dostał zasłużonego kuksańca w głowę od Freyi i Tyry.
"Kim jest ta urocza dama z tobą, mamuśko?", odezwał się powściągliwy chłopak, ostatni z gangu, wskazując na mnie wzrokiem.
"To jest Bella, chłopaki. Jest w naszej klasie na kursie biznesu, a Bella, ten facet, który pytał o ciebie, to Dominic, zazdrośnik to Conor, a na koniec, to jest mój chłopak, Max!", przedstawiła.
"Hej!", jęknęli jednocześnie Conor i Freya, a następnie spojrzeli na siebie ze zdziwieniem, zanim wybuchnęli śmiechem.
"Ty pierwszy, kochanie", powiedział słodko Conor i pocałował Freyę w usta, sprawiając, że się zarumieniła.
Domyślam się, że są parą. Urocze.
"Nie przedstawiłaś mnie!", poskarżyła się Freya.
"A ty nazwałaś mnie zazdrośnikiem, małpia twarzyczko", zadrwił Conor.
"Jezu. Jakie dzieci", przewróciła oczami Tyra, ale potem postanowiła to naprawić. "To jest moja najlepsza przyjaciółka od pieluch, Freya, a to nie jest zazdrośnik, tylko irytujący bachor, który też jest jej chłopakiem", przedstawiła Tyra i otrzymała w zamian zabójcze spojrzenie od Conora.
"Co cię tu sprowadza, Bella?", zapytała życzliwie Freya.
"Eee, chciałam studiować biznes po ukończeniu studiów, więc dołączyłam do rocznego programu", odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
"A ja widziałam jej raport profilowy w biurze administracji i zgadnijcie co?", wykrzyknęła podekscytowana Tyra. "Ona ma tylko 17 lat!", wykrzyknęła.
"Wow! Mamy młodego geniusza w naszej grupie!!!", odpowiedział z uznaniem Dominic. "Jestem pod wrażeniem, Bella misiu", puścił mi oko.
"Właściwie to za miesiąc skończę 18 lat", powiedziałam nieśmiało, a reszta tylko uśmiechnęła się do mnie w zamian, być może rozbawiona moją zawstydzająco czerwoną twarzą.
"Jesteś taka słodka, maleńka", Freya uszczypnęła mnie w policzki i zaprowadziła na miejsce tuż przed środkowym rzędem.
Nie żebym miała coś przeciwko pierwszemu rzędowi, ale bardziej pasowałam do typu buntowniczki z tylnych ławek.
"Zamierzacie siedzieć z przodu?", uniosłam pytająco brwi.
"Tak, bo jesteś kujonem i chciałabyś tu siedzieć", odpowiedział Max, wzruszając ramionami.
"Stereotypowe", warknęłam i przewróciłam oczami.
Ruszyłam w stronę tylnego rzędu i rzuciłam torbę na tylne siedzenie, a reszta dołączyła.
"Ciągle mnie zaskakujesz, Bella", uśmiechnął się Dominic i usiadł obok mnie.
"Co jest takiego zaskakującego w siedzeniu z tyłu? Właściwie to najlepsze miejsce do jedzenia, spania i powtarzania z przerwami na rzucanie różnymi rzeczami w nauczyciela", wzruszyłam ramionami z niewinnym wyrazem twarzy.
"Nie, nie wierzymy ci!", odparł Conor, w którego głosie pobrzmiewała niedowierzanie.
"Nie musisz we wszystko wierzyć na tym świecie, panie", odcięłam się.
"Wygląda na to, że chłopaki znaleźli sobie godnego przeciwnika", zachichotała Tyra, a Freya przytaknęła jej śmiechem.
"Odsuńcie się teraz, chłopaki. Dajcie mi też usiąść", zażądała Freya i wkrótce cała ekipa rozłożyła się na dwóch rzędach.
Nagle wyjęłam gumę z ust i wystrzeliłam nią przez pokój, tak że przykleiła się prosto do białej ścierki.
Hmm.
Dobry strzał.
I biała guma na białej ścierce. Super.
"O mój Boże, Bella! Po co to zrobiłaś?", zapytał oszołomiony Conor.
"Diaz", odpowiedziałam po prostu.
"Co?", zapytał bez wyrazu.
"Mów mi Diaz, Conor", powtórzyłam.
"Aha, ok, Diaz. A co z tym incydentem z gumą?", zapytał ponownie.
"O to? Patrz, jak robię to jeszcze raz", uśmiechnęłam się i zobaczyłam, jak Dominic posyła mi rozbawiony uśmieszek kątem oka.
"No to masz, Rowler", zagruchałam do mojego szczura i rzuciłam kawałek sera na krzesło nauczyciela.
Rowler dostanie go, gdy przyjdzie nauczyciel.
Zna procedurę.
Dzisiejsza lekcja będzie taka zabawna.
Naprawdę współczuję nauczycielowi, który będzie miał z nami pierwszą lekcję.
"Cholera, Diaz! Jesteś diabłem w owczej skórze", zauważył Max ze śmiechem.
"Kiedy skończy się zabawa, chyba pójdę spać", wzruszyłam ramionami.
"Jesteś naprawdę kimś, Diaz", zamyślił się Dominic i potrząsnął głową z rozbawieniem, chichocząc.
"Dlaczego jeszcze nie ma pana Graysona?", zapytała zdumiona Tyra. "On nigdy się nie spóźniał przez te wszystkie lata!", dodała.
"O wilku mowa, a tu on", zaśmiał się Max i byłam zaskoczona tym, co zobaczyłam.
Jezu Chryste!
Więc to jest pan Grayson?
Myślałam, że żartuje, nawet do teraz.
On naprawdę jest profesorem?
O kurwa!
"Dzień dobry, klaso!", powitał Kai serdecznie, emanując aurą złego chłopca, co sprawiło, że chłopaki w klasie zachichotały z zazdrości, a rozwiązłe dziewczyny zaczęły się nim zachwycać.
Zabawnie było obserwować ciszę przed burzą, a ja po prostu zagwizdałam na Rowlera, mojego szczura, żeby wziął się do roboty.
Suki w końcu zaczęły uciekać w panice od przystojnego profesora i piszczącego szczura.
Ich obcasy zgniatały brudne szczurze odchody, a ich nieszczęsny wzrok padł na białego szczura.
Chaos panował przez długi czas, z zabawnymi scenami, w których dziewczyny krzyczały lub mdlały na widok winnego szczura w pobliżu, a najzabawniejszy moment nastąpił, gdy naprawdę gruba dziewczyna wskoczyła prosto w ramiona beznadziejnego Kaia, krzycząc o pomoc, przez co oboje spadli ze sceny.
Mogę się założyć, że wkurzający profesor dusił się pod ciężarem dziewczyny.
Awww. Biedny Kai.
W końcu, po dobrych 20 minutach chaotycznego bałaganu, krzyków i wyrzuconego szczura, w klasie w końcu zapanowała cisza, a Kai nieświadomie starł tablicę, tylko po to, by ścierka przykleiła się do tablicy z powodu gumy.
"Panno Diaz! Proszę wstać i wyjść z klasy. NATYCHMIAST!!!", rozkazał zaskakująco przerażającym głosem, nawet nie odwracając się, by spojrzeć na mnie lub klasę w ogóle!
Co do cholery!
Skąd on wie?
Czy on ma oczy z tyłu głowy?
"Spokojnie, panie Grayson. Nie zamierzam nic dla pana robić", zaśpiewałam zza pleców, wywołując śmiech całej klasy.
"Powtórzę się po raz ostatni, panno. Po tym osobiście wrzucę cię do śmietnika w biurze dziekana", warknął.
"Ojej! Dlaczego miałby pan to zrobić nowej studentce, profesorze?", zapytałam niewinnie.
"Teraz usłyszymy o twoich przestępstwach w biurze dziekana. Idziemy?", uśmiechnął się.
"Nie. Nie będę traktowana niesprawiedliwie tylko dlatego, że jestem tu nowa", zaprotestowałam.
"W porządku", odpowiedział spokojnie i posłał mi złowrogi uśmiech, zanim wspiął się po schodach, by dotrzeć do tylnej ławki, na której siedziałam.
"Ostrzegałem cię wcześniej, panno Diaz", powiedział chłodno i zanim się zorientowałam, moje stopy same zaczęły iść, podczas gdy Kai trzymał mnie za rękę.
"O co chodzi?", wyszeptałam cicho, gdy zauważyłam, że idę bez żadnego oporu.
"A za używanie wulgaryzmów dostajesz szlaban po zajęciach", dodał do mojego nieszczęścia.
Tak bardzo go nienawidzę!
Z przyjemnością odłączyłabym go od aparatury podtrzymującej życie, żeby naładować telefon, gdyby kiedykolwiek był do niej podłączony.
Ughh.
"Może zawrzemy układ?", zaproponowałam znienacka, gdy zbliżaliśmy się do biura dziekana.
"Uh hun. Słucham", ponaglił.
"Będę gotować dla ciebie wszystkie posiłki przez cały tydzień, jeśli tym razem mnie puścisz i odwołasz mój szlaban", oświadczyłam.
"Chcę, żeby moje posiłki były wolne od twojej plwociny lub jakiejkolwiek innej trucizny", targował się.
"Zgoda", zgodziłam się.
"Zgoda", zgodził się również, gdy podaliśmy sobie ręce i wróciliśmy do klasy.
Szłam trochę za nim, a gdy tylko skręciliśmy za róg, nadepnęłam mu na piętę, przez co się potknął, ale na szczęście złapał się ściany w samą porę i odzyskał równowagę.
"Panno Diaz, po co to było?", spojrzał na mnie morderczym wzrokiem, kipiąc wściekłością.
"Ups, przepraszam, profesorze. To stało się przez pomyłkę", przeprosiłam słodko. "Obiecuję, że już tego nie zrobię", powiedziałam, robiąc maślane oczy.
"Nie udawaj sprytnej przede mną, Bella. Przysięgam, jeśli zrobisz kolejny kawał, zamknę cię w łazience naszego mieszkania i zostawię związaną w wannie z lodem", zagroził.
Co za dupek.
"Ok", wymamrotałam i w końcu weszliśmy do klasy, tylko po to, by stanąć twarzą w twarz z samą dziekan!
"Panie Grayson! Gdzie pan był w środku lekcji i dlaczego na platformie nauczyciela są szczurze odchody?", zapytała gniewnym głosem.
Kai z jakiegoś powodu spojrzał na mnie, a następnie posłał mi złowrogi uśmieszek, zanim zrobił maślane oczy i zwrócił się do dziekana z najbardziej niewinnym wyrazem twarzy.
O nie, nie.
To wygląda źle. Bardzo źle.
Chyba mam kłopoty przez tego diabła.
"Bardzo dobry dzień, pani Sanchez! Właśnie próbowałem panią znaleźć", uśmiechnął się.
Co!?
Nieeeeee.
Powiedział, że mnie nie wyda po układzie!!!
"Och, naprawdę? A dlaczego?", zapytała zaskoczona dziekan.
"To jest Bella Diaz, nowa studentka kursu biznesu, pani Sanchez i....", urwał i nagle obniżył głos do szeptu i kontynuował: "ujawniła, że chciała pracować w nadgodzinach jako pani asystentka przez następny tydzień, czyli do czasu, gdy Macy jest na urlopie. Więc postanowiłem przyprowadzić ją do pani, zanim pani zdecyduje się obsadzić to stanowisko", powiedział, posyłając mi figlarny uśmiech.
To absolutna bzdura!
Tylko poczekaj, Kai.
Niech moja Lycanka wyjdzie na powierzchnię, kiedy skończę 18 lat.
Sprawię, że cię rozerwie i zje kończyna po kończynie!!!
"Wiedziałam, że jesteś bardzo szczerą dziewczyną, panno Diaz, kiedy zobaczyłam cię po raz pierwszy. To naprawdę miło z twojej strony, że zgłosiłaś się na stanowisko asystentki. Możesz zacząć od dzisiaj. Pamiętaj, żeby być w moim biurze po zakończeniu zajęć, czyli punktualnie o 16:00", powiedziała dziekan i wyszła z klasy na swoich wyraźnie bolesnych 7-centymetrowych szpilkach.
"To wszystko, panno Diaz. Możesz wrócić na swoje miejsce", uśmiechnął się Kai i kontynuował lekcję, podczas gdy ja obmyślałam sposoby, by mu się odpłacić za to, co do cholery zrobił.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
















