logo

FicSpire

Zegnij mnie, tatusiu

Zegnij mnie, tatusiu

Autor: Vivian_G

Rozdział 2
Autor: Vivian_G
25 sie 2025
Serce wali mi jak młotem, gdy wychodzę z sypialni, wiedząc, że rodzice pewnie tego nie zaakceptują. Mam już osiemnaście lat, przypominam sobie. To może nie wystarczyło, żeby mnie wyciągnąć z tego przyjęcia, ale przynajmniej mogę się sama ubrać, do cholery. Mama unosi perfekcyjnie wymodelowaną brew, gdy wchodzę do salonu. – Nie sądzę – mówi od razu, powoli skanując mnie wzrokiem, bez wątpienia szukając cekinów i nie znajdując ich. – Jak ładnie wyglądasz – mówi tata, wchodząc do pokoju w jednym ze swoich czarnych smokingów. – Ona nie może tego założyć – mówi mama, podchodząc, żeby poprawić mu muszkę. Tata przygląda mi się, jakby nie rozumiał problemu. – Nie bądź śmieszna, kochanie. Wygląda pięknie, a to świetna okazja dla Zosi, żeby nawiązać kontakty i ewentualnie dostać ofertę pracy. W oczach mamy zapalają się iskierki na te słowa. Oboje wbijają we mnie wzrok, jakby wszystkie ich przyszłe nadzieje i marzenia spoczywały na moich barkach. Zanim zdążę zaprotestować, tata mówi: – Musimy iść, bo się spóźnimy. Wiesz, jak bardzo państwo Potoccy nienawidzą spóźnień. To wprawia mamę w ruch. Broń Boże, żebyśmy kazali czekać cholernym Potockim. Przekazali tony pieniędzy na kampanie taty, a moi rodzice rozpływają się nad nimi do żenującego stopnia. Wychodzimy razem do czekającej limuzyny i jedziemy do jeszcze bardziej luksusowej dzielnicy po drugiej stronie miasta. Patrzę przez okno i obserwuję mijające rezydencje, myśląc, co to wszystko za gówno. Ci wszyscy fałszywi ludzie mieszkający w swoich ogromnych domach, które i tak są tylko na pokaz. To znaczy, nawet moi rodzice są pełni gówna. Tata zdradzał mamę tyle razy, że straciłam rachubę. Ale to nie ma znaczenia. Liczy się tylko to, żeby to było trzymane w tajemnicy i żeby nigdy nie wniósł pozwu o rozwód. Nie mogę tego udowodnić, ale jestem prawie pewna, że mama też zdradza. Inaczej dlaczego tak mało obchodzi ją to, że tata rucha każdą blondynkę, którą dorwie? Kiedy samochód zatrzymuje się na okrągłym podjeździe przed największym domem w okolicy, czekam, aż drzwi się otworzą, zanim wysiadam i patrzę w górę na rezydencję przede mną. Wow, ależ kompensacja? Prawie zaczynam się śmiać, ale udaje mi się to powstrzymać. Teraz nie jest czas na nieodpowiednie żarty o penisach. Teraz jest czas, żebym się zachowywała i była tą dobrą, małą dziewczynką, którą jestem. Tylko uśmiechy i cisza, tak jak wszyscy ci mężczyźni lubią swoje kobiety. Wchodzimy do środka i przechodzimy przez zwyczajowe powitania pełne fałszywych uśmiechów i och, tak dobrze cię znowu widzieć! Pan Potocki wpatruje się we mnie bladobłękitnymi, szklistymi oczami i zaczynam żałować mojej decyzji co do sukienki, zwłaszcza gdy kładzie mi dłoń na plecach i pieści moją nagą skórę starym, męskim kciukiem, prowadząc mnie dalej do środka. Wydycham z ulgą, gdy jego żona macha na niego, żeby wrócił. Zanim odejdzie, nachyla się i szepcze: – Nie znikaj mi, Zosiu. Teraz, kiedy masz osiemnaście lat, chciałbym porozmawiać z tobą o pewnej okazji biznesowej. – Robi pauzę i posyła mi obleśny uśmieszek, od którego prawie się wzdrygam. – Bardzo lukratywnej. Nie czeka na odpowiedź, tylko odwraca się i posyła swojej żonie zbyt szeroki uśmiech, wracając do niej. Obrzydliwe! Słyszałam plotki, że lubi zatrudniać młode kobiety i że to absolutny koszmar dla tych biednych dziewczyn. Zasadniczo nęka je każdego dnia, aż je wykończy i w końcu się poddają. Nie ma mowy, żebym pracowała dla tego zboczeńca. Rozglądam się po pełnym pokoju i zauważam, że moi rodzice są w głębokiej rozmowie z dwiema innymi parami. Wątpię, czy ktoś zauważy moją nieobecność w tak dużej grupie, więc tak dyskretnie, jak tylko potrafię, wymykam się na korytarz. Nie wiem, dokąd idę. Wiem tylko, że muszę się stąd wydostać. Po wejściu po jednych schodach i przejściu kilkoma różnymi korytarzami zatrzymuję się, gdy słyszę cichy szelest. Ciekawa, podchodzę bliżej do zamkniętych drzwi i przykładam do nich ucho. Ktoś tam na pewno jest. Słyszę, jak ktoś grzebie. Nie dając sobie szansy na zastanowienie, chwytam za ozdobną klamkę i delikatnie otwieram drzwi. Potrzeba sekundy, żeby mój mózg nadążył i przetworzył to, co widzę. Obok jednej z tych stojących szkatułek na biżuterię, o której nie wyobrażam sobie, żebym kiedykolwiek miała wystarczająco dużo biżuterii, żeby ją wypełnić, stoi wysoki mężczyzna w czarnym smokingu o bardzo szerokich ramionach. Otwiera szuflady i zręcznie przesuwa palcami w rękawiczkach po przedmiotach, najwyraźniej szukając czegoś konkretnego. Kiedy wydaję z siebie cichy jęk, gwałtownie odwraca głowę w moją stronę, a ja zakrywam usta dłonią, gdy widzę parę przeszywających zielonych oczu wpatrujących się we mnie z czarnej kominiarki narciarskiej, którą ma na sobie. – Kurwa – mamrocze, po czym porusza się o wiele szybciej, niż myślałam, że jego duża postura jest w stanie. Jego ruchy są jednak pełne gracji i nie mogę powstrzymać się od myśli, że wygląda jak bokser, tak silny i potężny, ale także pełen gracji i szybki. Najbardziej niebezpieczny rodzaj drapieżnika, krzyczy mi w głowie. Zamyka drzwi i odwraca się z powrotem do mnie. Trudno powiedzieć, bo większość jego twarzy jest zakryta, ale wygląda na wkurzonego, naprawdę cholernie wkurzonego. Jego zielone oczy są twarde, a pełne usta zaciśnięte w wąską linię. To chyba nie jest najlepszy moment, żeby moja cipka przypomniała mi, że wcześniej nie doszłam, ale tak się dzieje. Czuję ciepło rozlewające się po moim ciele i bardzo znajomą wilgoć między nogami. Co do cholery ze mną jest? To nie jest reakcja, którą powinnam mieć, wchodząc na to, co jest najwyraźniej w toku włamania. Kiedy nic nie mówi, tylko przygląda mi się tymi intensywnymi oczami, podnoszę ręce i nerwowo się śmieję. – Przepraszam. Po prostu wyjdę i udam, że nic nie widziałam, a ty możesz wrócić do robienia tego, co do cholery robiłeś, na co na pewno nie zwracam uwagi. Cisza rozciąga się między nami i z jakiegoś niezrozumiałego powodu czuję, że muszę ją wypełnić. – To znaczy, ci ludzie i tak są cholernie bogaci, prawda? A pan Potocki jest kompletnym zboczeńcem i zasługuje na wszystko, co go spotyka. Lekko przekręca głowę, jakby nie mógł zrozumieć, co do cholery się dzieje, ani co powinien ze mną zrobić. Najwyraźniej moje wejście na jego skok nie było w planach na dzisiejszy wieczór. Stoimy tam, wpatrując się w siebie, kiedy dźwięk kroków dochodzących z korytarza sprawia, że moje serce prawie wyskakuje mi z cholernej piersi. Odwracam się z powrotem do złodzieja i nieświadomie robię w jego stronę krok. Jego oczy rozszerzają się i szczerze mówiąc, jestem tak samo zdezorientowana jak on. Dlaczego instynktownie zbliżam się do złego faceta, szukając u niego ochrony i bezpieczeństwa? Czy nie powinnam krzyczeć i biec po pomoc?

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 2 – Zegnij mnie, tatusiu | Czytaj powieści online na FicSpire