VEDA
Wróciłam z Luką do jego pokoju. Nie żebym miała wybór.
Niedługo po tym, jak próbował – ostrożnie dotknęłam szyi – cholernie mnie udusić w siłowni, westchnął głęboko i pomógł mi wstać, jego dłonie były delikatne, choć wciąż drżały z gniewu, gdy wyprowadzał mnie z pokoju.
Gardło mnie bolało, łzy zwilżały policzki, a w głowie miałam jak we mgle. Nigdy nikt mnie tak nie skrzywdził i nie wiedziała
















