„Przykro mi, Andrew, ale nie wyjdę za ciebie!” – oświadczyła lodowato Christina Stevens w gabinecie prezesa Stevens Corporation. Siedziała za biurkiem, olśniewająca w czarnej koronkowej sukience, emanując chłodem i obojętnością.
Naprzeciwko niej siedział przystojny mężczyzna w skromnym ubraniu. Andrew Lloyd nie mógł uwierzyć własnym uszom. – „Christie, co masz na myśli? Co się stało z naszą obietnicą?” – zapytał.
Przecież umówili się, że przypieczętują swój związek w dniu wejścia Stevens Corporation na giełdę, co miało być zwieńczeniem ich trzyletniej znajomości.
– „Skoro już jesteśmy w tak bliskich relacjach, będę szczera” – odparła Christina, poprawiając niesforny kosmyk włosów. Każdy jej ruch podkreślał oszałamiającą urodę i grację. – „Andrew, czy nie uważasz, że przepaść między nami stała się zbyt głęboka? Jesteśmy teraz jakby z dwóch różnych światów. Zmuszanie się do tego związku nie przyniesie ci nic dobrego. Dla mnie byłoby to… ciężarem”.
Ciężarem?
Andrew był wstrząśnięty. Nigdy nie spodziewał się, że Christina może powiedzieć coś takiego. Gdyby nie jego pomoc, rodzina Stevensów już dawno by zbankrutowała, a o wejściu na giełdę mogliby tylko pomarzyć. To on własnymi rękami ukształtował jej sukces.
– „Wiem, że trudno ci to zaakceptować. Ale co powiesz na to? Potraktuj to jako dług, który jestem ci winna. Po odwołaniu ślubu dostaniesz ode mnie rekompensatę – gotówkę, willę i luksusowy samochód. Powinno ci to wystarczyć, żeby żyć wygodnie”. Mówiąc to, Christina wyjęła z designerskiej torebki długopis i książeczkę czekową.
Andrew w milczeniu obserwował, jak wpisuje kwotę: 1,2 miliona. Czuł się, jakby patrzył na obcą osobę.
– „Czy te wszystkie lata spędzone razem są dla ciebie warte tylko tyle? Tylko ciąg cyfr?” – zapytał.
Na idealnych rysach Christiny na moment pojawił się cień skomplikowania, ale szybko powróciła maska obojętności. – „Jeśli uważasz, że to za mało, mogę dopisać więcej. Podaj swoją cenę”.
Andrew wpatrywał się w nią z bólem w oczach. Christina kompletnie źle zrozumiała jego pytanie, myśląc, że chodzi mu o zbyt niską kwotę.
– „Więc jesteś ostatecznie zdecydowana, żeby się wycofać z tego małżeństwa?”
Christina zacisnęła usta i odwróciła wzrok w stronę okna. – „Jeśli tak to widzisz, to nie mam nic więcej do dodania” – odparła.
Była prezeską z majątkiem przekraczającym 150 milionów dolarów i niezliczoną liczbą adoratorów w Jayrodale. Andrew, z każdej strony patrząc, przestał pasować do jej świata. Nawet intelektualnie.
To małżeństwo nie było tym, czego pragnęła Christina – było zbyt banalne jak na jej gust. – „Nigdy nie przypuszczałem, że lata miłości, niezliczone noce spędzone razem i wszystkie śniadania i kolacje, które dla ciebie przygotowywałem, przegrają ze strachem przed byciem zwyczajną. Ale właściwie to nic dziwnego – jesteś teraz prezeską Stevens Corporation, złotym dzieckiem Jayrodale, otoczoną wianuszkiem wielbicieli. A ja? Jestem nikim, kimś ewidentnie niegodnym tak wybitnej osoby jak pani Stevens”. Andrew zaśmiał się gorzko, czując się kompletnie załamany.
Christina zmarszczyła brwi, spoglądając na niego. – „Andrew, przyznaję, że wiele dla mnie zrobiłeś, ale to… to nie jest to, czego chcę. Daj spokój. Wiem, że i tak nie zrozumiesz, choćbym nie wiem jak się tłumaczyła. Weź te pieniądze. Potraktuj to jako rekompensatę za twoje starania przez te wszystkie lata” – powiedziała, przesuwając czek w jego stronę.
Andrew nawet na niego nie spojrzał. – „1,2 miliona dolarów odszkodowania za zerwanie? Bardzo hojnie z pani strony, pani Stevens. Ale nie potrzebuję tego”. Wstał i ruszył w stronę drzwi.
Widząc, że Andrew zamierza odejść, Christina zmarszczyła brwi jeszcze mocniej. – „Andrew, naprawdę radzę ci, żebyś wziął te pieniądze. Nie bądź głupi i nie kieruj się fałszywą dumą. Taki podrzędny lekarz jak ty nigdy w życiu nie zarobiłby takiej sumy”.
Andrew zignorował jej słowa. Prawdę mówiąc, 1,2 miliona dolarów nie było kwotą, której szczególnie potrzebował.
– „Stój!” – rozległ się ostry głos. Do gabinetu weszła kobieta ociekająca biżuterią i z jaskrawym makijażem.
Andrew od razu ją rozpoznał. – „Ciociu Irene!”
To była matka Christiny, Irene Cowell – przyszła teściowa Andrew.
– „Phi, skończ z tym „ciociu Irene”, nie jesteśmy aż tak blisko! Jeśli wychodzisz, to zabierz swoje graty ze sobą. Nasza rezydencja nie jest śmietnikiem na twoje rupiecie” – warknęła Irene. Wyciągnęła z torebki małe pudełko i kartę kredytową i rzuciła nimi w Andrew. Ciepło, które na moment pojawiło się na jego twarzy, momentalnie zniknęło, ustępując miejsca lodowatemu wyrazowi.
To był pierścionek zaręczynowy, który starannie wybrał dla Christiny, oraz pieniądze, które zaoszczędził na ich ślub. Nawet jeśli do ślubu nie dojdzie, nie trzeba było go aż tak upokarzać.
– „Ciociu Irene, czy to też było wasze życzenie? Myślałem, że zawsze traktowałem cię z szacunkiem”.
Irene wybuchnęła szorstkim, skrzekliwym śmiechem. – „Co się stało, Andrew? Uderzyłam w czuły punkt?”
– „Mamo, uważaj na to, co mówisz!” – warknęła Christina, marszcząc brwi.
Jednak Irene była w swoim żywiole. – „A dlaczego niby mam uważać? On jest tylko naiwnym marzycielem, który myśli, że może się wżenić w naszą rodzinę. Nie ma mowy!”
– „Ach, Andrew, jest jeszcze jedna rzecz, o której powinieneś wiedzieć. Christina wkrótce zaręczy się z Harveyem Wellerem, jak tylko wróci z zagranicy. Nie dorastasz Harveyowi do pięt, jasne?” – powiedziała Irene z szyderczym uśmiechem.
Andrew spojrzał na Christinę lodowatym wzrokiem. Był zszokowany jej bezczelnością – znalazła sobie kogoś nowego, zanim jeszcze zerwała z nim.
Christina unikała jego chłodnego spojrzenia, ale jej słowa były stanowcze. – „Rodzina Wellerów to potęga w Jayrodale, mająca wpływy w wojsku, polityce i biznesie. Od pokoleń pracowali na to, żeby stać się jednym z filarów tego miasta. Harvey pewnego dnia to wszystko odziedziczy. Sojusz między naszymi rodzinami to jedyna taka okazja w życiu. Dla mnie to szansa na całkowitą zmianę mojego życia”.
Słysząc te słowa, Andrew w końcu odpuścił. Uśmiechnął się i odpowiedział: – „Naprawdę? W takim razie pozwólcie, że ten biedny nikt życzy tobie i całej rodzinie Stevens wszystkiego najlepszego w waszych społecznych wspinaczkach”.
Po tych słowach wyszedł, nie oglądając się za siebie i nie okazując żadnego żalu.
Obserwując oddalającą się sylwetkę Andrew, Christina poczuła nagły przypływ sprzecznych emocji. Spodziewała się, że wybuchnie gniewem lub zacznie błagać ją o zmianę decyzji, gdy usłyszy o Harveyu. Ale przez cały czas Andrew zachowywał niepokojący spokój, a na końcu nawet obojętność.
– „Mamo, nie posunęłam się za daleko?”
Irene prychnęła. – „Za daleko? To ten nieudacznik myślał, że może cię poślubić – to dopiero przesada!” Zaśmiała się z satysfakcją. – „Poczekaj tylko, aż wróci Harvey, kochanie. Jak tylko się zaręczycie, rodzina Stevensów wystrzeli na sam szczyt elity Jayrodale. A co do Andrew, to on jest nikim. Na szczęście wie, że nie warto ze mną zadzierać i jest posłuszny. Inaczej dałabym mu taką nauczkę, której by nigdy nie zapomniał!”
Christina milczała, czując w piersi dziwną pustkę. To było tak, jakby coś bezpowrotnie zniknęło z jej życia.
















