Andrew złapał Bobby’ego i jednym płynnym ruchem uniósł go w górę, szydząc: – Mówiłem, że spuszczę ci manto, a ty nie wierzyłeś!
Bobby zawarczał wściekle i wyprowadził kolano prosto w klatkę piersiową Andrew. Uderzenie wydało głuchy dźwięk, ale Andrew nawet nie drgnął, posyłając mu tylko pewny siebie uśmiech.
Bobby był w szoku – taki kopniak połamałby żebra zwykłemu śmiertelnikowi. A ten typ wciąż
















