logo

FicSpire

Zmartwychwstanie z popiołów

Zmartwychwstanie z popiołów

Autor: Winston.W

Rozdział 7
Autor: Winston.W
6 lis 2025
Głos Andrew był spokojny, pozbawiony cienia arogancji. Mężczyzna z blizną i jego zbiry zamarli na moment w osłupieniu, po czym wybuchnęli gromkim śmiechem. – Ha! Czy ten lalusi właśnie powiedział do mnie, Szrama, żebym spadał? – Kretynie, naoglądałeś się za dużo filmów o superbohaterach. Chcesz zgrywać rycerza w lśniącej zbroi? – Szefie, po co gadać? Załatwmy go! – krzyknął jeden z bandziorów, zamachując się z furią stalową rurą na głowę Andrew. Lauren westchnęła w duchu, gotowa interweniować, by ochronić tego odważnego, choć nierozsądnego mężczyznę. Nagle rozległ się przeszywający krzyk. Bandzior, który zaatakował pierwszy, zwijał się na ziemi, kurczowo trzymając się za brzuch. W niewytłumaczalny sposób Andrew odebrał mu rurę. Błyskawicznym ruchem zamachnął się nią, a po chwili rozległa się seria głuchych uderzeń. Napastnicy padali na ziemię, wyjąc z bólu. Nikt nie zdołał dostrzec, jak się poruszał – był zbyt szybki. Wściekły Szrama ryknął i rzucił się na Andrew z brutalnym kopniakiem. Andrew, nie tracąc zimnej krwi, odrzucił pogiętą rurę i, nawet nie spoglądając, wyprowadził własne kopnięcie. Rozległ się przeraźliwy wrzask Szramy. Jego ciało wygięło się w nienaturalny sposób, gdy z impetem uderzył plecami o SUV-a. Z ust trysnęła mu krew, a każdy ruch sprawiał mu potworny ból. Spojrzał na Andrew z czystym przerażeniem w oczach, jąkając: – T-Ty… Andrew zignorował go, odwracając się do Lauren, jakby nic się nie stało. – Idziemy, panno Rhodes. Oczy Lauren wciąż były szeroko otwarte ze zdumienia. Andrew, który sprawiał wrażenie tak łagodnego i wyrafinowanego, okazał się niezwykle groźny w walce. Nie mogła uwierzyć, że taki mężczyzna mógłby być tylko czyjąś zabawką. Z jego umiejętnościami medycznymi i sprawnością w walce, był raczej ukrytym skarbem. Poczuła dreszcz podniecenia na myśl, że natknęła się na prawdziwą perłę. Uśmiechnęła się uwodzicielsko, wsiadając do samochodu i ruszając w kierunku South City. – Doktorze Lloyd, najpierw uratował pan Cece, a teraz mnie. Nie wiem, jak mam się odwdzięczyć – powiedziała Lauren z uśmiechem, a jej zainteresowanie Andrew rosło z każdą chwilą. Andrew odparł uprzejmie: – Naprawdę niewiele zrobiłem. Ale panno Rhodes, powinna pani być ostrożna. Ci ludzie mogą być powiązani z tymi, którzy wcześniej próbowali otruć Cece. Wyraz twarzy Lauren stwardniał. – Mam pewne podejrzenia, kto za tym stoi. Przekonają się, że z rodziną Rhodes się nie zadziera, a ja dopilnuję, żeby zapłacili za to z nawiązką! Z tylnego siedzenia Cecelia wtrąciła słodko: – Lauren, doktor Lloyd tyle razy nam pomógł. Czy nie powinnyśmy go jakoś wynagrodzić? Lauren skinęła głową. – Masz rację. Zdecydowanie powinniśmy mu odpowiednio podziękować. W oczach Cecelii pojawił się figlarny błysk. – Lauren, mam pewien pomysł. – Jaki? – No cóż, skoro nie chciał naszej rodzinnej Czarnej Karty, może byś go nagrodziła… osobiście? – Oj, ty mały urwisie! Co ty wygadujesz? Powinnam ci usta wymyć mydłem… Andrew poczuł się zakłopotany, słuchając przekomarzania się sióstr. Lauren zarumieniła się, ale zachowała spokój, zwracając się do Andrew. – Doktorze Lloyd, proszę nie brać mojej siostry na poważnie. Czasami mówi, zanim pomyśli. Andrew uśmiechnął się niezręcznie, starając się okazać zrozumienie. Jednak Lauren nagle dodała: – Chociaż… nie miałabym nic przeciwko propozycji Cece, jeśli tego właśnie byś chciał. Andrew oniemiał. Niewątpliwie Lauren była niezwykle pociągającą kobietą. Urodzona w prestiżowej rodzinie, emanowała wdziękiem i miała urodę, dla której warto było spalić Troję. A jej figura… po prostu zapierała dech w piersiach. W przeciwieństwie do chłodnego, niedostępnego piękna Christiny, Lauren reprezentowała zupełnie inny typ – namiętna i ognista, z pełnymi ustami i krągłościami, które mogły doprowadzić mężczyznę do szaleństwa. Andrew widział w swoim życiu wiele pięknych kobiet, ale urok Lauren był niemal obezwładniający. Dostrzegając w lusterku wstecznym jego lekko zawstydzony wyraz twarzy, Lauren zachichotała. Nie spodziewała się, że Andrew okaże się tak nieśmiały, co ją rozbawiło. Zabiegało o nią mnóstwo mężczyzn, ale Lauren nigdy nie spotkała kogoś tak intrygującego jak Andrew. Może, pomyślała, warto zaryzykować. Sierociniec South City znajdował się na południowych obrzeżach Jayrodale, na rozległym, niezabudowanym terenie. Lokalni biznesmeni od dawna ostrzyli sobie zęby na tę lukratywną działkę. Tego wieczoru zorganizowano galę charytatywną, mającą na celu zebranie funduszy na przeniesienie sierocińca. Wydarzenie przyciągnęło najbardziej wpływowe rodziny i przedsiębiorstwa z Jayrodale. Po zmroku, gdy zapłonęły światła, dziedziniec sierocińca South City zmienił się nie do poznania. Czerwony dywan witał elitę Jayrodale, która przybywała w towarzystwie olśniewających partnerek, gotowa na wieczór pełen towarzyskich spotkań. – Panno Rhodes, witam! – dyrektor sierocińca osobiście powitał Lauren. Jednak gdy poprawił okulary, jego wzrok spoczął na towarzyszu Lauren, a na twarzy mężczyzny pojawił się promienny uśmiech. – Doktorze Lloyd, to pan również tu jest? Och, dzieci i ja niecierpliwie na pana czekaliśmy! Gromadka sierot podekscytowana otoczyła Andrew, wołając radośnie: – Andy! Lauren była zaskoczona, widząc, jak Andrew rozmawia z dyrektorem. Zdała sobie sprawę, że popularność tego skromnego lekarza przyćmiła jej status dziedziczki Rhodes Corporation. Wkrótce do Lauren podeszło kilku ważnych gości. Uśmiechnęła się, myśląc, że w końcu odzyskała nieco uwagi. – Doktorze Lloyd, pozwól, że przedstawię pana kilku prezesom – powiedziała Lauren, gotowa zaprezentować swoje koneksje. Ku jej zdziwieniu, goście rozpoznali Andrew, zanim zdążyła ich przedstawić. – O, czy to nie doktor Lloyd ze Szpitala Miejskiego w Jayrodale? Dzień dobry, dzień dobry! Jestem James Campbell. To dzięki pańskiemu cudownemu leczeniu znowu mogę chodzić! – Doktorze Lloyd, jaki zaszczyt znowu pana widzieć! Pamięta mnie pan? Miałam problemy z ciążą. Dzięki panu mamy teraz rocznego synka. Nasz ród jest zabezpieczony! – Hej, doktorze Lloyd! Jestem panu winien drinka. Gdyby nie pan, wypadłbym z gry po sześćdziesiątce. A tak, wciąż jestem w formie! Lauren była oszołomiona. Patrzyła, jak ci wpływowi ludzie z entuzjazmem podchodzą do Andrew, obsypując go ciepłymi słowami. Znajomości tego mężczyzny były doprawdy niezwykłe – znacznie wykraczały poza to, czego można by oczekiwać od zwykłego lekarza. Po pożegnaniu się z gośćmi, Andrew zwrócił się do Lauren z przepraszającym uśmiechem. – Przepraszam za to, panno Rhodes. Wszyscy byli moimi pacjentami. Szczerze mówiąc, ledwo ich pamiętam. Lauren uśmiechnęła się z przekąsem. – Doktorze Lloyd, jest pan prawdziwym czarnym koniem, prawda? Nie miała pojęcia, że Andrew naprawdę nie pamiętał tych ważnych osobistości z Jayrodale, pomimo ich statusu.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 7 – Zmartwychwstanie z popiołów | Czytaj powieści online na FicSpire