Wkładam list na dno szuflady z bielizną i zostawiam go tam, zdeterminowana, by o nim zapomnieć. Jeśli przyjdzie kolejny, może zadzwonię do miłego detektywa, który przesłuchiwał mnie po wypadku i zapytam, co o tym myśli. Może poproszę go, żeby przyjrzał się temu Dante i sprawdził, co uda mu się ustalić.
Dante Alighieri, zgodnie z nazwiskiem na kopercie zwrotnej, które brzmi, jakby było całkowicie zmyślone.
W międzyczasie mam inne rzeczy na głowie.
Oprócz nowego przecieku w dachu, dom postanowił też, że ma problemy z elektryką.
Żyrandol w jadalni migocze. Słyszę trzaski i trzaskanie, gdy włączam światło w głównej sypialni. Od czasu do czasu dzwonek do drzwi dzwoni, gdy nikogo nie ma.
Próbowałam dzwonić do trzech różnych lokalnych dekarzy, ale nikt nie oddzwonił. Więc teraz czekam na złota rączkę, jakiegoś gościa o imieniu Ed. Natknęłam się na jego wizytówkę na dnie szuflady ze śmieciami w kuchni, kiedy szukałam długopisu.
Nie wiem dlaczego, ale spodziewam się starszego mężczyzny z łysiejącą głową i piwnym brzuchem, noszącego pas z narzędziami owinięty wokół bioder. Zamiast tego, kiedy otwieram drzwi wejściowe na jego pukanie, widzę uśmiechniętego, szczupłego młodego mężczyznę z długimi brązowymi włosami spiętymi z twarzy plecioną skórzaną opaską. Ma na sobie T-shirt z Johnem Lennonem, wyblakłe dzwony i sandały, a w jednej ręce trzyma zardzewiałą metalową skrzynkę z narzędziami.
Pachnie trawką.
"Hej. Jesteś Kayla?"
"Zgadza się."
Uśmiechając się, wyciąga rękę. "Jestem Eddie."
Odwzajemniam uśmiech i podajemy sobie ręce. Wydaje się słodki i nieszkodliwy, dwie rzeczy, które cenię u każdego mężczyzny, którego wpuszczam do mojego domu, kiedy jestem tu sama.
"Wejdź. Pokażę ci."
Idzie za mną do kuchni, komentując, jak fajny jego zdaniem jest ten dom.
"Fajny, ale każdego dnia trochę bardziej się rozpada." Wskazuję na dwa brązowe pierścienie po zaciekach wodnych na suficie w kuchni.
"No tak, te stare domy potrzebują dużo czułości i opieki." Wyciąga szyję, żeby wpatrywać się w plamy. "Szczególnie przy tej wilgotności. Masz problemy z pleśnią?"
"Już nie. Zajęłam się tym kilka lat temu. Teraz to przeciek w dachu i elektryka." Daję mu przegląd tego, co się dzieje ze światłami i dzwonkiem do drzwi. "Poza tym czuję zapach spalenizny, kiedy włączam suszarkę. I telewizor czasami sam się wyłącza. No i ostatnio kilka żarówek wybuchło."
Nagle zimny przeciąg podnosi włoski na moich ramionach i karku i wysyła dreszcz w dół kręgosłupa. Drżąc, pocieram dłońmi skórę pokrytą gęsią skórką na ramionach.
Powinnam poprosić go, żeby przyjrzał się uszczelkom wokół okien, kiedy tu jest. Ale najpierw jedno. "Pokażę ci, gdzie jest skrzynka elektryczna."
Eddie idzie za mną do pomieszczenia gospodarczego z tyłu domu, obok garażu. Tam jest pralka i suszarka, a także szafki zawierające miszmasz artykułów gospodarstwa domowego.
Odkładając skrzynkę z narzędziami na podłogę, Eddie otwiera metalowe drzwiczki skrzynki elektrycznej i szybko skanuje wzrokiem przełączniki.
"Najpierw sprawdzę napięcie, zobaczę, czy wyłącznik działa z odpowiednią mocą. Potem przyjrzę się integralności okablowania. Możesz mieć uszkodzenia spowodowane przez wodę lub strzępienie, które mogą powodować problemy. Następnie sprawdzę wszystkie gniazdka, upewnię się, że nie są uszkodzone. Gdzie jest licznik?"
"Na zewnątrz, przy drzwiach garażowych."
Kiwa głową. "Rozumiem. Też na to zerknę. Powinno mi zająć około godziny, żeby wszystko sprawdzić, a potem dam ci kosztorys napraw. Brzmi dobrze?"
"Brzmi świetnie, dzięki. Żeby dostać się na strych, wejście jest na drugim piętrze przez szafę w głównej sypialni. Drabina jest w garażu."
"Spoko."
"Wołaj, jeśli będziesz mnie potrzebował. Będę w pobliżu."
"Jasne."
Zostawiam go i idę do mojego biura. Jestem w stanie popracować przez jakiś czas, zanim zacznie się ból głowy. To tępy ból wokół skroni i ucisk za oczami tak silny, że powoduje łzawienie. Leżę na małej sofie z zasłoniętymi żaluzjami i wyłączonymi światłami, aż Eddie pojawia się w drzwiach ze swoją skrzynką z narzędziami.
"O, przepraszam, stary. Nie wiedziałem, że śpisz. Chciałem tylko sprawdzić gniazdka."
Zdezorientowana, siadam. "Nie spałam. Tylko odpoczywałam. Strasznie boli mnie głowa."
Kiwa głową ze współczuciem. "Kiedyś miałem straszne migreny."
Kiedyś, czas przeszły. Czuję dziwne ukłucie nadziei. "Znalazłeś coś, co na nie pomagało? Nic, co biorę, nie pomaga."
"Będziesz się śmiać. Mogę włączyć światła?"
"Śmiało. I nie będę się śmiać, obiecuję. Jestem zbyt zdesperowana."
Kiedy Eddie włącza włącznik i światło zalewa pokój, wzdrygam się. Próbuję wstać, ale odkrywam, że kręci mi się w głowie. Więc opadam z powrotem na sofę, zamykam oczy i delikatnie szczypię nasadę nosa.
Kiedy ostatni raz jadłam? Nie pamiętam.
Eddie przechadza się, szukając gniazdek. Jest tak szczupły, że jego kroki są niesłyszalne na podłodze. Znałam koty, które robiły więcej hałasu.
"Kiedy zacząłem chodzić na terapię, bóle głowy zniknęły. Puff, stary. Po prostu zniknęły. Okazało się, że miałem dużo emocji w sobie."
Otwieram oczy i widzę, że kuca pod moim biurkiem z małym miernikiem mocy w ręku. Wkłada go do gniazdka elektrycznego, czeka chwilę, czytając to, co mu pokazuje, a następnie wstaje i przechodzi do następnego gniazdka, gdzie powtarza proces.
"Choroba psychosomatyczna, jak to nazywają. Twój mózg dosłownie cię rozchorowuje. Stres jest taki toksyczny. Odjazd, nie?"
"Odjazd," zgadzam się, zastanawiając się, czy mieszka w komunie, czy w spółdzielni. Są wszędzie w Waszyngtonie i okolicach Seattle, grupy wspólnego mieszkania założone w wolnej miłości lat sześćdziesiątych, gdzie ludzie dzielą się mieszkaniami i zasobami i unikają nowoczesnych rzeczy, takich jak telefony komórkowe i żywność GMO.
Jestem zbyt skryta, żeby mieszkać tak blisko z ludźmi, z którymi nie uprawiam seksu, ale nie oceniam niczyich wyborów życiowych.
Wstając, odwraca się, żeby na mnie spojrzeć. "Mogę ci dać namiary na mojego lekarza, jeśli chcesz. Chyba że nie uważasz, że stres może być dla ciebie problemem."
"Czy strata męża liczy się jako stres?"
Nie wiem, dlaczego to powiedziałam. Albo dlaczego powiedziałam to w tak kąśliwy sposób. Zwykle nie obnoszę się ze swoimi uczuciami, i nie jestem sarkastyczna, jak był Michael. Radził sobie z przygnębiającymi lub makabrycznymi rzeczami za pomocą czarnego humoru, który czasami wydawał się brak wrażliwości, ale wiedziałam, że to tylko mechanizm obronny. Ten mężczyzna był jak pianka marshmallow.
Zdezorientowany, Eddie wpatruje się we mnie. "Straciłaś go?"
Nikt nie może być aż tak głupi. "Umarł."
Teraz wygląda na porażonego. "O, stary. Tak mi przykro."
"Dziękuję."
"Ostatnio?"
"W Sylwestra."
"O kurczę! To tylko kilka tygodni temu!"
Powinnam teraz przestać mówić. Każde słowo, które wychodzi z moich ust, coraz bardziej martwi biednego Eddiego.
Zawsze miałam problem z nadmiernym wczuwaniem się w innych ludzi, co jest jednym z powodów, dla których trzymam się z dala od ludzi. Emocje wszystkich innych, nałożone na moje własne, czasami mogą być duszące.
"Tak. W każdym razie." Tym razem udaje mi się wstać, a potem unikam wzroku Eddiego, mówiąc: "Więc jaki jest werdykt?"
W jego pauzie czuję, jak mnie lustruje. Czyta sztywność mojego ciała i sztucznie pogodny ton mojego głosu. Może on też jest empatyczny, bo lituje się nade mną i zmienia temat.
"No cóż, ten przeciek w dachu jest do bani. Pochodzi z poszycia dachowego przy wieżyczce, co oznacza, że będziesz musiała zdjąć gonty i wyciąć drewno, żeby naprawić przeciek. Między szczytami, wieżyczką i stromym nachyleniem samego dachu, to będzie poważna robota, przykro mi to mówić. Na pewno będziesz musiała wezwać specjalistę."
Moje serce opada. Za każdym razem, gdy zaangażowany jest specjalista, cena wzrasta. "Próbowałam dzwonić do trzech różnych dekarzy, zanim cię znalazłam, ale nie mogłam się z nikim skontaktować."
Chichocze, kręcąc głową. "No tak, nie wiem dlaczego, ale dekarze są notorycznie niesolidni. Dałbym ci rekomendację, ale nie znam nikogo, komu zaufałbym w takiej robocie."
"Okej. W każdym razie dzięki. Będę próbować dalej. Miałam nadzieję uniknąć dzwonienia do firmy z Seattle, bo są takie drogie, ale chyba muszę."
Po chwili mówi łagodnie: "Jeśli chcesz, mogę zerknąć na wycenę, którą dostaniesz. Wiesz, żeby cię nie oskubali."
Bo jestem sama, ma na myśli. Bo nie będę miała mężczyzny, który by za mnie negocjował.
Bo ktoś w mojej sytuacji - pogrążony w żałobie, zdezorientowany, zdesperowany - jest celem oszustw.
Kiedy się uśmiecha, wiem, że nie próbuje ze mną flirtować. Jest po prostu naprawdę miłym facetem, który próbuje pomóc komuś, kto jego zdaniem jest w tarapatach.
















