logo

FicSpire

Korespondencyjny Przyjaciel

Korespondencyjny Przyjaciel

Autor: Joooooe

4
Autor: Joooooe
6 paź 2025
Stoję obok kuchennego okna z listem w dłoniach i czytam go ponownie w szarym popołudniowym świetle. Potem jeszcze raz. I jeszcze raz, bo jest tak dziwaczny, że mój mózg odmawia wymyślenia jakichkolwiek prawdopodobnych wyjaśnień. Prawdopodobnie dlatego, że ich nie ma. Górne światła znowu się włączają, oświetlając pokój. Wznosząc ręce do góry, mówię do sufitu: "Szkoda, że nie zrobiłeś tego, kiedy był tu pan Idealny Eddie!" Potem składam list, wkładam go z powrotem do koperty, kładę na stole i nalewam sobie kieliszek czerwonego wina. Wychylam go jednym haustem, impulsywnie decydując, że muszę się upewnić, czy dom jest bezpieczny. Chodzę od pokoju do pokoju, sprawdzając zatrzaski okien i zamki drzwi, aż jestem pewna, że jestem szczelnie zamknięta. Kiedy to skończę, siadam przy kuchennym stole i robię listę. Zawsze najlepiej myślę z długopisem w ręku. MOŻLIWE WYJAŚNIENIA • Ktoś sobie z ciebie kpi. Od razu to skreślam, bo oczywiście ktoś sobie ze mnie kpi. Pytanie brzmi, dlaczego? I dlaczego teraz? • Ten Dante zobaczył artykuł w gazecie o wypadku • Wyczuwa pieniądze • Próbuje wyciągnąć pieniądze od samotnej wdowy Gdy tylko to zapiszę, myślę, że trafiłam w sedno. W końcu jest w więzieniu. Żeby się tam dostać, musiał zrobić coś złego. Więc ten człowiek ma to, co można delikatnie nazwać naruszoną moralnością. Prawdopodobnie przeszukuje nekrologi w gazetach i wysyła te listy do nowych wdów w całym kraju, mając nadzieję, że któraś z nich połknie haczyk i odpisze mu, żeby mógł nawiązać z nią romans i uwieść ją, żeby wysłała mu duże sumy pieniędzy. Ale ten list jest zbyt dziwny, żeby był przynętą na oszustwo. I zbyt konkretny. Powinien był po prostu powiedzieć, że jest samotnym facetem szukającym korespondencyjnego przyjaciela, a nie że nadal czuje smak mojej skóry. Albo że zna kształt mojej duszy. Co to w ogóle znaczy? Co to wszystko znaczy? "Nic" - mamroczę, wpatrując się w kopertę. "To oszustwo." Celowo nie poruszam tajemnicy, jak list pojawił się na moim kuchennym stole, nie wiedząc, jak się tam dostał - znowu - ponieważ podejrzewam, że mam więcej luk w pamięci i sama przyniosłam go ze skrzynki pocztowej. Trochę pociesza mnie fakt, że list od tajemniczego Dantego nie miał żadnych podtekstów wrogości. Co prawda, jest straszny z tym całym "znam cię", ale przynajmniej nie grozi mi krzywdą. Chociaż przypuszczam, że nie byłby w stanie tego zrobić. Wydaje mi się, że gdzieś czytałam, że korespondencja więzienna jest monitorowana. Prawdopodobnie miałby kłopoty, gdyby próbował wysłać groźby przemocy pocztą. Nie żeby miał powód, żeby wysyłać groźby. Michael nie miał żadnych wrogów, a ja też nie. Jesteśmy typowym małżeństwem z klasy średniej, oboje przepracowani i zmęczeni, więc naszą definicją zabawy jest przytulanie się na kanapie, żeby obejrzeć film w piątkowe wieczory. Było. Naszą definicją zabawy było wspólne oglądanie filmu. Nigdy więcej tego nie zrobimy. Nagłe ściśnięcie w klatce piersiowej uniemożliwia mi oddychanie. Mając zawroty głowy, opieram głowę na przedramionach i słucham deszczu uderzającego o okna jak tysiąc paznokci. "To tylko dupek przestępca, który próbuje żerować na bezbronnej kobiecie" - mówię do blatu stołu. Wcale nie czuję się lepiej. Właściwie czuję się jeszcze gorzej. Za kogo ten facet się uważa, wysyłając mi te bzdury? Kimkolwiek jest, najwyraźniej ma problemy psychiczne. Siadam gwałtownie. Może to jest to. Może wcale nie próbuje mnie oszukać. Może tajemniczy Dante jest po prostu szalony. Nie jestem pewna, co czuję bardziej: empatię czy niepokój. To znaczy, jeśli ten biedny facet jest zamknięty tylko dlatego, że ma jakąś chorobę psychiczną, która nie została zdiagnozowana i naprawdę powinien być leczony, a nie więziony, to jest jedno. Z drugiej strony, zrobił coś, żeby trafić do więzienia. A jeśli to było coś brutalnego? Mógłby być niebezpieczny. Wyjmuję list z koperty i czytam go jeszcze raz. Dziwny impuls każe mi podnieść go do nosa i powąchać. Słaby zapach cedru i dymu drzewnego wypełnia moje nozdrza. I coś jeszcze, ziemistego i piżmowego, jak zapach mężczyzny. Albo zwierzęcia. Ta myśl mnie niepokoi. Szybko składam list i wsuwam go z powrotem do koperty, a następnie zanoszę go na górę do mojej sypialni i wkładam na tył szuflady z bielizną. Potem wracam na dół, loguję się do komputera i szukam dekarzy z Seattle. Kiedy dwa dni później dzwoni dzwonek do drzwi, jestem w pralni i składam ręczniki. Idę do drzwi wejściowych, mając nadzieję, że tym razem, kiedy je otworzę, będzie tam prawdziwa osoba. Jest. I jest wszystkim tym, czym nie jest słodki, uśmiechnięty Eddie. Jego wzrost i postura są od razu onieśmielające, podobnie jak jego kamienny wyraz twarzy. Ma ciemne włosy, ciemne oczy i ciemną brodę zakrywającą kwadratową szczękę. Ubrany w wyblakłe dżinsy, zniszczone buty robocze i myśliwską zieloną koszulę z podwiniętymi muskularnymi, wytatuowanymi przedramionami, wygląda, jakby właśnie wyszedł z lasu po zbudowaniu sobie chaty z drzew, które ściął siekierą. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, uważam go za seksownego. To zaskakujące, ponieważ w ogóle nie jest w moim typie. Lubię schludnych facetów z Wall Street. Mężczyznę z jednym lub dwoma dyplomami, doskonałą higieną i solidnym zrozumieniem, jak działa 401(k). Ten facet wygląda jak założyciel podziemnego klubu walki. Stoi w drzwiach, wpatrując się we mnie w intensywnej ciszy, aż mówię: "Mogę panu pomóc?" "Aidan." Kiedy staje się jasne, że to wszystko, co ma do powiedzenia, zakładam, że szuka kogoś o imieniu Aidan, o którym myśli, że mieszka w tym domu. "Przepraszam, nie ma tu żadnego Aidana." Jego kamienny wyraz twarzy migocze czymś, co wydaje się być pogardą. "Jestem Aidan. Z Seattle Roofing." Kciukiem wskazuje białą ciężarówkę na podjeździe z nazwą firmy namalowaną czerwoną farbą z boku. Zawstydzona, śmieję się. "Och! Przepraszam, myślałam, że pan przyjedzie dopiero w przyszłym tygodniu." "Zwolniło się miejsce w grafiku" - mówi bez śladu ciepła. "Pomyślałem, że wpadnę. Jeśli to zły moment—" "Nie, nie, to świetnie" - przerywam, otwierając szerzej drzwi. "Proszę wejść." Przekracza próg. Od razu w holu robi się ciaśniej. Zamykam za nim drzwi i wskazuję na kuchnię. "Pokażę panu, gdzie są przecieki, jeśli chce pan tam zacząć?" Odpowiada bez słowa. Czuję się, jakby za mną podążał wściekły wilk, gdy idziemy do kuchni. Nie, nie wilk. Coś większego i jeszcze bardziej niebezpiecznego. Może goryl. Albo lew. "Więc stamtąd wlewa się woda" - mówię, wskazując na sufit w kuchni. "Miałam tu elektryka, żeby to obejrzał. Obejrzał też dach i powiedział coś o tym, że trzeba wyciąć i wymienić deskę w pobliżu wieżyczki." Aidan nie patrzy na sufit. Jego chłodne, spokojne spojrzenie pozostaje utkwione we mnie. "Naprawiła pani instalację elektryczną?" "Nie. Nie do końca." "Jak to jest? Nie czy nie do końca?" Nie uśmiecha się, kiedy to mówi. W jego tonie ani wyrazie twarzy nie ma śladu żartu. Nie jest dokładnie wrogi, po prostu mam wrażenie, że wolałby być gdziekolwiek indziej na ziemi niż tutaj. Potrzebuję chwili, żeby odpowiedzieć, ponieważ nie jestem pewna, czy w ogóle chcę mieć tego faceta w moim domu. Uważam go za coraz bardziej irytującego z każdą mijającą sekundą. "Elektryk powiedział, że nie może znaleźć żadnych problemów z okablowaniem, ale nadal mam problemy." Aidan chrząka. "Sprawdzę to." "Pan też zajmuje się elektryką?" Jego ciemne oczy spotykają się z moimi. "Robię wszystko." Mówi to płasko, jakbym głęboko obraziła jego męskość. Jakby nie mógł uwierzyć, że nie mogłam stwierdzić, patrząc na niego, że jest Kapitanem Zdolnym. Chciałabym, żeby ktoś tu był, żebym mogła się odwrócić i zapytać rozsądną osobę, co myśli o problemie Aidana, ale ponieważ jestem sama, będę musiała sama to rozgryźć. "Umie pan udawać osobę, która wie, jak być uprzejmą? To może się przydać od czasu do czasu. Na przykład teraz." Jego brwi marszczą się nad oczami. "Chce pani naprawić dom, czy urządzić herbatkę, proszę pani?" Jego niegrzeczny ton podnosi mi ciśnienie. "Nie urządzam herbatek z dzikimi zwierzętami. I tak, chciałabym naprawić dom, ale nie płacę ludziom za to, że są dla mnie wredni. Poza tym mam na imię Kayla. Na wypadek, gdyby pan nie zauważył, kobiety to prawdziwe osoby. Więc zamierza się pan teraz zachowywać jak człowiek, czy wychodzi pan?" Powstrzymuje się od obraźliwego komentarza i spogląda na mnie spode łba. Potem patrzy na plamy na suficie i wydycha powolny oddech. "Przepraszam" - mówi szorstkim głosem. "Ostatnie kilka tygodni było złych." Kiedy przełyka ślinę i zaciska się mięsień w jego szczęce, czuję się jak dupek. Łatwo zapomnieć, że wszyscy inni mają problemy, kiedy jest się tak pochłoniętym własnymi. Mówię cicho: "Tak, rozumiem to." Spogląda na mnie. Ostrożnie, jakby nie był pewien, czy za chwilę go spoliczkuję, co sprawia, że czuję się jeszcze gorzej. "Słuchaj, zacznijmy od nowa." Wyciągam rękę. "Cześć. Jestem Kayla Reece." Patrzy na moją rękę. Coś zbliżonego do uśmiechu unosi kąciki jego ust, ale znika, zanim zdąży się utrwalić. Chwyta moją rękę i potrząsa nią uroczyście. "Miło mi cię poznać, Kayla. Aidan Leighrite." Jego dłoń jest ogromna, szorstka i ciepła. Jak reszta jego osoby, z wyjątkiem tej ciepłej części. Uśmiecham się i puszczam jego rękę. "Okej. Teraz, kiedy to wszystko mamy za sobą, pomożesz mi z moim dachem? Jestem zdesperowana." Przechyla głowę i przygląda mi się. "Zawsze tak szybko się po wszystkim podnosisz?" Obraz trumny Michaela powoli opuszczanej do ziemi przelatuje mi przez myśl. Mój uśmiech umiera. W gardle tworzy się gula. Mówię sztywno: "Nie." Spojrzenie Aidana wyostrza się. Nie mogę znieść jego przeszywającego spojrzenia. Nagle po prostu muszę być sama. Już czuję gorące ukłucie łez napływających mi do oczu. Cofając się o krok, krzyżuję ręce na piersi i mówię: "Dostęp do dachu jest w szafie w głównej sypialni. Na górze, pierwsze drzwi po prawej. Pozwolę ci się rozejrzeć. Przepraszam." Odwracam się i zostawiam go stojącego na środku mojej kuchni. Z trudem docieram do mojego biura i zamykam za sobą drzwi, zanim wybucham płaczem.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

4 – Korespondencyjny Przyjaciel | Czytaj powieści online na FicSpire