Kiedy Joseph Hunt przyprowadził swoją pierwszą miłość na przyjęcie urodzinowe, Aurora Walton wiedziała, że przegrała.
W kącie pokoju zerknęła na wiadomości od matki, Grace Williamson.
"Auroro, przegrałaś."
"Trzy lata, a Joseph nadal cię nie kocha. Jak ustalono, czas, żebyś wróciła i wzięła odpowiedzialność."
Kątem oka Aurora spojrzała na dziewczynę w ramionach Josepha.
To był pierwszy raz, kiedy widziała jego pierwszą miłość.
Była czysta, o łagodnym i delikatnym usposobieniu, cicha i spokojna. Nawet w tanich ubraniach wyróżniała się bez wysiłku.
Więc to był typ, który podobał się Josephowi.
Lekka gorycz rozlała się po ustach Aurory.
Nagle przypomniała sobie, jak cztery lata temu pewna śmiała bywalczyni salonów flirtowała z Josephem i wyznała mu swoje uczucia.
Leniwie strzepnął popiół z papierosa, a w jego oczach malowało się obojętne rozbawienie, kiedy się uśmiechnął, "Przepraszam, pani, lubię dziewczyny, które są ciche i zwyczajne."
W tamtym czasie Aurora potajemnie kochała się w Josephie od dwóch lat.
Jednak Grace stanowczo sprzeciwiała się jej związkowi z nim.
Ich rodziny były rywalami w biznesie, a Grace zawsze odrzucała romans jako coś bez znaczenia.
Ponadto Joseph był znany z bycia playboyem – nie uważała go za odpowiedni wybór.
Ale kiedy Aurora usłyszała o jego preferencjach, zawarła zakład z Grace.
Jeśli Joseph się w niej zakocha, będzie mogła z nim być.
Grace się zgodziła.
Aby Joseph się w niej zakochał, Aurora przeszła metamorfozę z dnia na dzień – z rzadko widywanej spadkobierczyni fortuny rodziny Walton w skromną, posłuszną dziewczynę, która nic nie posiadała.
Od tego momentu trwała u boku Josepha.
Pewnej nocy, po tym, jak za dużo wypił, jego przymknięte oczy wyrażały leniwe rozbawienie, kiedy na nią patrzył.
"Podobam ci się?"
"Chcesz spróbować?"
Trzy lata spędzone z Josephem wypiły z niej prawie całą pasję i odwagę.
Nauczyła się dla niego gotować, opiekowała się nim dniem i nocą, kiedy był chory, i dla osób z zewnątrz było oczywiste, że jest beznadziejnie zakochana w Josephie.
I wydawało się, przez pewien czas, że jest gotów się dla niej zmienić.
Żałował jej i często się uśmiechał, mówiąc, żeby została jego żoną, i że się nią zaopiekuje.
Aurora mu odmówiła.
Długo zmagała się z tą decyzją, ale w końcu była gotowa wyjawić wszystko w dniu jego urodzin – prawdę o zakładzie.
Wtedy pojawiła się Judy Moore.
Zauważając milczenie Aurory, ktoś drażnił się z ironicznym tonem: "Judy, teraz, kiedy wróciłaś, czyjeś serce musi być w kawałkach."
"Ktoś tutaj tak ciężko pracował, żeby się wspiąć, tylko po to, żebyś wróciła i zrujnowała jej plany."
"Dość," przerwała cicho Judy.
Jej głos był lekki i delikatny, kiedy zwróciła się do Aurory, a jej spojrzenie zawierało nutę winy.
"Przepraszam, panno Walton. Joseph i ja byliśmy rozdzieleni przez kilka lat z powodu pewnych okoliczności. Nigdy nie myślałam, że będzie się wygłupiał i używał cię jako zastępstwa.
"To, co się stało między nami, nie powinno było cię dotyczyć. To było niedojrzałe z jego strony. Ale w końcu tak naprawdę nie przegrałaś, prawda?"
Jej głos był łagodny, a jej sarnie oczy pełne szczerości, jakby chciała powiedzieć, że Aurora, nikt, powinna czuć się szczęśliwa, że w ogóle zadawała się z kimś takim jak Joseph.
W końcu, to, że zmagająca się studentka college'u zdołała utrzymać się u boku Josepha – nawet jako zwykła zastępczyni – było już szczęśliwym trafem.
Jak mogła to w ogóle nazwać przegraną?
Spojrzenie Josepha spoczęło na Aurorze.
Dziś wyglądała inaczej w prostej czerwonej sukience.
Zwykła cicha elegancja, którą nosiła jak zbroję, zniknęła, a zastąpiło ją coś nieokiełznanego, jak róża w pełnym rozkwicie, odważna i olśniewająca.
Siedziała tam, leniwa i obojętna, a jednak bez wysiłku urzekająca.
W niczym nie przypominała cichej, posłusznej dziewczyny, którą kiedyś była.
Joseph nigdy nie lubił tego typu kobiet.
Uważał, że kobiety powinny być delikatne, posłuszne i potrzebować ochrony.
Jego brwi zmarszczyły się.
Aurora na zawsze pozostanie zastępstwem.
Nigdy nie będzie Judy.
Jego ton był obojętny. "Judy wróciła. Zakończmy to. Oto dwieście tysięcy dolarów. Uważaj to za rekompensatę."
Lekkim machnięciem pieniędzy wymazał trzy lata, które spędzili razem.
Myśląc o tych latach, Aurora uznała to za śmieszne.
"Zatrzymaj swoje pieniądze. Byłeś rozczarowaniem w łóżku i szczerze mówiąc, znudziło mi się."
Z tymi słowami podniosła kieliszek czerwonego wina i bez wahania rzuciła nim prosto w twarz Josepha.
Przez trzy lata nigdy jej nie dotknął – wybierając wierność swojej drogiej pierwszej miłości.
A ona była na tyle głupia, żeby czekać, myśląc, że po prostu poważnie traktuje całą tę "czystą miłość".
W pokoju zapadła oszołomiona cisza.
Jednak Aurora pozostała niewzruszona.
Obojętnie wzięła serwetkę, wytarła ręce i wykrzywiła czerwone usta w uśmiechu.
Następnie, z lekkim prychnięciem, podniosła kieliszek.
"Ten jest za trzy lata ślepoty."
Nie rzuciła Josephowi kolejnego spojrzenia, zanim odwróciła się i wyszła z prywatnego salonu.
Za nią tłum zbiorowo wciągnął powietrze, wymieniając szeroko otwarte spojrzenia, gdy przyglądali się Josephowi.
Aurora zawsze mówiła cicho, jej głos był łagodny i stonowany.
Nigdy nie była niczym innym jak posłuszną w pobliżu Josepha. Ale dzisiaj…
"Czy ona oszalała? Dwieście tysięcy dolarów to więcej, niż kiedykolwiek zarobiłaby w swoim życiu! Co ona próbuje udowodnić?"
"Dajcie jej spokój."
Joseph zacisnął zęby, a w jego tonie pobrzmiewała kpina.
"Dopóki nie wróci z płaczem lub nie spróbuje wtrącić się między mnie a Judy, nie obchodzi mnie to. Kobieta taka jak ona? Nie ma szans, żebyśmy kiedykolwiek się jeszcze spotkali."
Myślał, że zna Aurorę aż za dobrze.
Nie miała wsparcia rodziny, żadnych znajomości – tylko zmagająca się studentka college'u, która ledwo wiąże koniec z końcem.
Dokąd mogłaby pójść bez niego?
Poza tym, po trzech latach bycia utrzymanką, ta jej tak zwana duma to nic innego jak gra.
Prędzej czy później wróci na kolanach.
Jego słowa rozeszły się w powietrzu, docierając do uszu Aurory.
Nawet się nie wzdrygnęła.
Nie oglądając się za siebie, odeszła.
W przeszłości zdarzało im się kłócić.
I za każdym razem to ona ustępowała.
Ale tym razem go zawiedzie, bo naprawdę odchodziła.
Wracala do domu, aby odziedziczyc rodzinne imperium warte miliardy dolarów.
















