Lucas wydał z siebie powolny, szyderczy chichot, a jego uśmieszek pogłębił się na wzmiankę o dziedziczce Waltonów.
Jego wzrok przeniósł się na Aurorę, która instynktownie się skuliła.
– Nie obchodzi mnie, kim jesteś – powiedział spokojnie, jego głos był opanowany, ale przesycony groźbą.
– Powiedz jeszcze jedno słowo o mojej żonie, a dopilnuję, żebyś nie miał dokąd uciec.
Zrobił pauzę, zanim dodał:
















