Kiedy wspomniał o Megan, usta Aurory lekko się wykrzywiły.
Jeśli naprawdę zdecyduje się na to małżeństwo, nie mogła sobie wyobrazić, jak zareaguje Megan.
Ale z drugiej strony… Sam widok twarzy Lucasa sprawiał, że trudno było się nie wahać.
Musiała poślubić kogoś, kogo nie darzyła niechęcią, kogoś o dobrym charakterze.
Szczerze mówiąc, Lucas był najlepszą opcją.
Czerwone usta Aurory wygięły się w uśmiechu, gdy zalotnie zamrugała. "Lukey, nie sądzę, żebym miała powód, by powiedzieć nie."
"W takim razie jutro o 10 rano, w urzędzie stanu cywilnego" - powiedział Lucas, patrząc jej w oczy.
Aurora skinęła głową.
Wyglądało na to, że ma inne sprawy do załatwienia, bo odwrócił się, żeby odejść.
Ale kiedy już miał zrobić krok, zatrzymał się.
Jego brwi lekko się zmarszczyły, ton był swobodny, ale dobitny. "A propos Josepha Hunta…"
"To już skończone" - Aurora spuściła wzrok, przypominając sobie wcześniejszą arogancję Josepha.
"Nie martw się, nie jestem typem, który wraca do byłego."
Dopiero wtedy Lucas odwrócił się i odszedł.
Aurora patrzyła na jego oddalającą się sylwetkę, odczuwając dziwne niedowierzanie.
Naprawdę miała poślubić Lucasa.
…
Nie powiedziała Grace o małżeństwie z wyprzedzeniem.
Lucas zawsze był dyskretny, nieuchwytną postacią nawet w mediach.
I prawdę mówiąc, to małżeństwo wydawało się bardziej formalnością, aby zadowolić rodziny.
Jeśli się nad tym zastanowić, ich związek, poza tą jedną lekkomyślną nocą i jej przelotnym, niewypowiedzianym zauroczeniem, wynikał głównie z faktu, że był kuzynem Megan.
Następnego dnia wyszli z urzędu stanu cywilnego, każdy trzymając w ręku świeży akt małżeństwa.
Dopiero teraz Aurora zaczęła odczuwać realia małżeństwa.
"Teraz, kiedy jesteśmy oficjalnie małżeństwem, powinniśmy się wprowadzić do naszego miejsca?" - zapytała niepewnie.
Nie miała zbyt dużego doświadczenia w tych sprawach, ani nie znała Lucasa na tyle dobrze, by przewidzieć jego reakcję.
Aurora nie wiedziała zbyt wiele o specyfice biznesu rodziny Carterów, jedynie to, że byli wyjątkowo bogaci.
Jednak rodziny takie jak ich zawsze miały posiadłość lub nieruchomość przeznaczoną dla nowożeńców.
Na dźwięk słowa "nasze", usta Lucasa lekko się wykrzywiły, niemal niezauważalna reakcja, która zniknęła w mgnieniu oka.
"Oczywiście" - powiedział chłodno.
Podał jej komplet kluczy wraz z małym czerwonym pudełkiem.
Aurora otworzyła je i zawiesiła głos.
W środku był diamentowy pierścionek.
I to nie byle jaki pierścionek - dokładnie w stylu, który lubiła.
Subtelny, a jednocześnie znakomicie wykonany, luksusowy, a zarazem elegancki.
Idealnie pasował do jej wcześniejszych gustów.
"Obrączka" - powiedział Lucas swoim zwykłym spokojnym tonem, patrząc na nią, dodał od niechcenia: "Chcesz przymierzyć?"
Nawet po udawaniu zmagającej się studentki przez trzy lata, Aurora wciąż nie mogła się oprzeć czemuś, co tak pięknie błyszczało.
Skinęła głową.
Lucas wziął pierścionek i wsunął go na jej palec.
"Podoba ci się?" - Jego głos pozostał obojętny, ale jego wzrok był całkowicie skupiony na niej.
"Jeśli nie, możemy wziąć inny."
Usta Aurory wygięły się w uśmiechu.
"Podoba mi się."
Nie było powodu, żeby nie lubić diamentowego pierścionka wartego prawie siedem cyfr.
Kiedy była z Josephem, najdroższy pierścionek, jaki jej kiedykolwiek dał, był zwykły.
Oddała nawet większość pieniędzy, które jej przelał.
Ledwo wydawał na nią pieniądze.
Dla mężczyzn takich jak on, najprawdziwszym znakiem szczerości była inwestycja w kobietę, na której im zależało.
Waltonom nigdy nie brakowało pieniędzy, ale poczucie hojności Lucasa i tak wprawiło Aurorę w rzadko spotykany dobry nastrój.
Lucas podał jej kolejną kartę.
Na początku Aurora pomyślała, że jest na wydatki domowe.
Ale wtedy spojrzał na nią i powiedział niespiesznym tonem: "Domem zajmuje się personel. To na twoje osobiste wydatki, pani Carter."
Jego głos był spokojny, obojętny, jakby wspominał o czymś błahym.
Oczy Aurory zalśniły, uniosła brew, a jej czerwone usta wygięły się zalotnie. "Lukey, nie boisz się, że ucieknę z twoimi pieniędzmi, jak już się z tobą prześpię?"
"Uciekniesz z moimi pieniędzmi…"
Lucas wydał z siebie cichy chichot, jego głos był głęboki i aksamitny. "W porządku. Podaj swoją cenę, pani Carter. A co do spania ze mną…"
Ich spojrzenia się spotkały.
Jego ostre, wąskie oczy, porcelanowa skóra i idealnie wyrzeźbione rysy twarzy zbliżały się coraz bardziej.
Wtedy pochylił się, przyciągnął ją blisko za talię i pocałował.
















