– Twój starszy brat chyba programuje. – Julian uniósł brwi.
– Programuje? – Susan zamrugała. – Nie wiedziałam, że potrafi.
– Nie jestem tego pewien. Po prostu tak to wygląda.
– Aha.
Nieważne, co robił jej starszy brat, dobrze mu robiło, że znalazł coś, co go rozproszyło. Jego obecny stan na tym zyskiwał.
Susan długo patrzyła na Jakuba.
Po dłuższej chwili Jakub przestał i odwrócił się, by spojrzeć na Susan, po czym lekko się uśmiechnął. – Susan.
– Bracie. – Susan nie mogła powstrzymać podekscytowania. Kiedy po raz pierwszy zdiagnozowano u niego schizofrenię, nie był w stanie jej rozpoznać.
Ostatnio jego stan się poprawił. Przynajmniej jej nie zapomniał.
– Susan – powtórzył Jakub z uśmiechem. Jedyne, co potrafił powiedzieć, to jej imię.
– Bracie – odpowiedziała cierpliwie.
– Susan.
– Bracie.
– Susan.
– Bracie.
Oboje kontynuowali tę bezsensowną rozmowę. Julianowi wydało się to dziwne, ale widząc, jak szczęśliwa jest Susan, nie chciał im przeszkadzać i po prostu czekał z boku.
Susan i Jakub rozmawiali tak przez chwilę, a po tym, jak ukołysała go do snu, podeszła do Juliana zawstydzona. – Przepraszam, że musiałeś czekać.
– Dobrze wiedzieć, że ci przykro. Jak zamierzasz mi podziękować? – Julian nagle zmniejszył dystans między nimi, a blask księżyca złagodził jego sztywne brwi.
Susan poczuła, że serce jej podskoczyło. W panice cofnęła się o krok i powiedziała: – Ja... ty... jak chcesz, żebym ci podziękowała?
Spojrzał na nią intensywnie. – Nazbierajmy jeszcze kilka przysług, zanim podziękujesz mi za wszystko naraz.
Po tych słowach odwrócił się, by odejść. – Chodźmy do domu.
Gdy Susan patrzyła na jego plecy, na jej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Julian Shaw nie był tak przerażający, jak myślała.
Kiedy wrócili do domu, Susan spojrzała na ogromne łóżko w sypialni i poczuła się lekko zdenerwowana. – Ju-Julianie, jak będziemy dziś spać?
– Jak myślisz? – Julian uniósł na nią brew, celowo przeciągając słowa, a twarz Susan zaczerwieniła się. – Oczywiście, że będziemy spać razem.
– Oczywiście, nie powinnaś za dużo myśleć – kontynuował. – Tak jak wczoraj, ty będziesz spać po swojej stronie, a ja po swojej. Nie chcę, żeby moje czyste ciało zostało splamione przez twoje.
Susan zaniemówiła. Jak mogła nie wiedzieć o czystości i przydomku CEO Shawa?
Poza tym, splamić go? Czy ona była diabłem?
Jednak słowa Juliana ją uspokoiły. Przebrała się w piżamę i wślizgnęła pod koc.
Zmarszczył brwi na jej widok. – Dlaczego masz na sobie tę samą piżamę co wczoraj? Nie wiesz, jak się przebrać?
Spojrzała na niego naiwnie. – Mam tylko dwa komplety piżam, a dzisiaj pogoda nie była zbyt dobra, więc poprzedni zestaw, który wyprałam, jeszcze nie wyschnął.
Julian zaniemówił na chwilę, wpatrując się w Susan. – Pamiętam, że dałem ci kartę. Za pieniądze z tej karty możesz kupić kilkaset kompletów piżam, prawda?
Co za żart!
Kobieta Juliana Shawa ma tylko dwa komplety piżam, które trzeba prać co drugi dzień? Gdyby ta wiadomość się rozeszła, bardzo by go to zawstydziło!
– Nie mam pojęcia, ile pieniędzy jest na tej karcie, bo nigdy wcześniej jej nie używałam – powiedziała Susan. – Moja praca w Lanyard Construction płaci mi co miesiąc i to mi wystarcza.
Julian zmarszczył brwi jeszcze mocniej!
Nagle wpadł na pewien pomysł. Nie chodziło tylko o piżamy. Susan miała tylko kilka zestawów ubrań na zmianę. Nigdy też nie widział jej w żadnej biżuterii.
Trzeba było wiedzieć, że nawet jego "dobre przyjaciółki" były całe obwieszone drogą biżuterią, a jego własna żona była taka prosta.
Julian skrzywił się, otwierając jej szafę. Ubrania w środku były starannie złożone i można było określić liczbę posiadanych przez nią ubrań jednym spojrzeniem. – Masz tylko dwa płaszcze?
– Tak, i to wystarczy – odpowiedziała naturalnie Susan.
– Co to za marka? Dlaczego nigdy wcześniej jej nie widziałem?!
– Nie patrz na markę. Właściwie jest całkiem droga i kosztowała mnie kilkaset dolarów. – Susan wydawała się lekko udręczona. Gdyby nie to, że chciała wyglądać bardziej reprezentacyjnie w biurze, wolałaby zaoszczędzić te kilkaset dolarów.
Julian zaniemówił. Wyjął wszystkie ubrania z szafy i wrzucił je do kosza.
– Co robisz? – Susan podbiegła nerwowo.
– Jak kobieta Juliana Shawa może nosić takie bzdury? Susan, nie zawstydzaj mnie celowo! – Spojrzał na Susan z obrzydzeniem.
– Nie zawstydzam! Wcześniej nosiłam ubrania po kilkanaście dolarów. Teraz każda moja sztuka odzieży kosztuje ponad sto dolarów – odparła.
Julian nagle poczuł swędzenie między zębami. Potem wyjął czarną kartę i wręczył jej. – Susan, ostrzegam cię, jeśli kiedykolwiek założysz te ubrania, spoliczkuję cię na miejscu!
Jego brutalny ton sprawił, że Susan skurczyła szyję. – Te ubrania są dobrej jakości…
Julian widział, jak bardzo się wzbrania. W duchu pomyślał, że to zabawne albo irytujące.
Po chwili powiedział ponurym tonem: – Pamiętasz jeszcze, że za kilka dni mamy rodzinną kolację?
– Pamiętam. Ustawiłam nawet przypomnienie w telefonie. – Susan przesunęła palcem po telefonie komórkowym, żeby to udowodnić.
– Zamierzałaś ubrać się tak, żeby odwiedzić swoją teściową? Nawet jeśli ty się nie wstydzisz, ja będę!
– Ale ja zawsze tak się ubieram. – Susan miała niewinną minę.
Przez chwilę Julian nie mógł znaleźć słów, a jego poczucie własnej wartości zostało zachwiane. Wcześniej celowo zmuszał się do ignorowania wszystkiego, co dotyczyło Susan, więc nie zdawał sobie z tego sprawy.
– To była przeszłość, ale to jest teraźniejszość! Czy moja matka nie kazała ci się mną opiekować? Jeśli ubierzesz się w ten sposób, jak ona może uwierzyć, że jesteśmy w dobrych stosunkach? Dam ci jutro dzień wolny. Proszę, idź kupić jakieś przyzwoite ubrania. Każde z nich nie powinno kosztować mniej niż 10 000 dolarów! Kup też trochę biżuterii – zagroził Julian. – Sprawdzę jutro paragony. Jeśli łączna kwota będzie mniejsza niż 10 milionów dolarów, masz po mnie.
– Dzie... dziesięć milionów! – Susan opadła szczęka na dźwięk tej kwoty.
– Biżuteria jest ważna. Pamiętaj, żeby kupić coś, co mnie uszczęśliwi. Jeśli mnie zawstydzisz na rodzinnej kolacji, nie żyjesz. – Julian wbił jej kartę w rękę w groźny sposób.
– Dobrze… – Susan z trudem przyjęła kartę. – Ale…
– Żadnych "ale". Zdecydowane! – Julian jej przerwał.
– To... w co mam się jutro rano ubrać? – Susan posłała mu niewinne spojrzenie. – Wyrzuciłeś wszystkie moje ubrania!
Julian nie wiedział, co powiedzieć.
W konsekwencji osobisty asystent Juliana otrzymał o północy misję zakupu ubrań dla żony CEO.
Następnego ranka przed pójściem do pracy Julian przypomniał jej: – Pamiętaj, co powiedziałem. Nie pokazuj mi się na oczy, jeśli nie wydasz 10 milionów dolarów. Załatwiłem, żeby szofer, Alfred, ci dzisiaj towarzyszył, więc lepiej wydaj te pieniądze!
– Dobrze. – Susan poczuła, że zbliża się ból głowy.
10 milionów dolarów!
Jak mogłaby wydać to wszystko w ciągu jednego dnia?
