Ignorując szok w oczach Isli, Julian, obejmując ją, wyszedł z domu.
Zgodnie z przewidywaniami, Susan już wstała i była w salonie.
Julian rzucił na nią okiem, a na jego twarzy pojawił się cień złego uśmiechu. Wyciągnął rękę i uniósł podbródek Isli. – Kochanie, jesteś taka piękna.
Oczy Isli rozbłysły radością. Nie mogła powstrzymać delikatnego gruchania: – Prezesie Shaw, jesteś taki niegrzeczny…
– N
