"Co?" Cheryl podniosła głowę, a w jej oczach pojawił się błysk szoku.
Czyżby nie było już potrzeby kręcenia reklamy? Poświęciła tak wiele czasu, by ją zdobyć.
"Julianie, ja..." Jako potulne stworzenie, którym była, szybko odparła: "Przyznaję, to był mój błąd. Ta reklama..."
"Możesz już iść." Julian nie chciał słuchać jej wyjaśnień.
"Ja..." Niechętnie przyznała, że nie rozumie błędu, który wpędził ją w tę stresującą sytuację.
"Mam powtórzyć?" W oczach Juliana błysnęło niebezpieczeństwo.
Cheryl zacisnęła zęby i nie odważyła się nic powiedzieć, zabrała torebkę i wyszła.
Julian z troską spojrzał na Susan, a następnie podszedł do niej. "Czy... to boli?"
Susan potrząsnęła głową i spojrzała na niego w oszołomieniu. "Ty... Dlaczego...?" Podobnie jak Cheryl, nie mogła pojąć, dlaczego przed chwilą urządził taką scenę. Czy to dla niej?
Niemniej jednak, Susan nigdy nie byłaby tak zadufana w sobie.
Przejrzał jej wątpliwości i zadrwił: "Co? Myślisz, że się wściekłem z twojego powodu?"
"Nie sądzę." Wyglądała spokojnie.
Z całą powagą z ust Juliana padły bezlitosne słowa. "Zgadza się. Najbardziej nieznośnym aspektem kobiety jest nieodwzajemniona miłość. Powodem, dla którego ukarałem Cheryl Young, jest to, że przekroczyła swoje granice!
"Jesteś moją żoną, panią domu Shawów. Kim ona jest, żeby cię strofować i bić!? Dlatego chroniłem godność i twarz rodziny Shawów. Nie chodzi o ciebie, jasne?"
"Jasne." Susan posłusznie skinęła głową. Nie mogła powstrzymać się od myśli, dlaczego nie chronił godności i twarzy rodziny Shawów, kiedy masowała Cheryl.
Jednak Julian zawsze był nieprzewidywalny, więc nie zadała pytania, żeby go nie sprowokować.
Posłuszna reakcja Susan jeszcze bardziej rozgniewała Juliana.
Wziął kilka głębokich oddechów. Jego decyzja, by nie wracać do domu, była słuszna. W przeciwnym razie skróciłaby jego życie o kilka lat.
Julian prychnął. "Jest późno i nie mam ci nic więcej do powiedzenia. Czas spać!"
"Dobrze" - odparła natychmiast Susan - "Julianie, możesz spać w głównej sypialni. Ja wezmę pokój gościnny."
"Pokój gościnny?" Złapał ją za rękę i powiedział: "Jesteśmy małżeństwem. Czy konieczne jest spanie w oddzielnych pokojach? Czyżbyś przed chwilą nie przejawiała inicjatywy? Za późno, żeby udawać niewinną dziewicę."
"Ja..." Susan zacisnęła zęby i spuściła głowę. "Rozumiem."
Chociaż spodziewał się jej nieśmiałej reakcji, Julian już żałował swojej decyzji.
Ta kobieta była jak kociak skulony w kącie. W świetle księżyca jej twarz była wyjątkowo piękna.
Susan była wyraźnie trochę zdenerwowana. Jej serce waliło jak młot, a oddech był płytki.
Julian głęboko się nad tym zastanowił. Gdyby jej pragnął, nie odrzuciłaby go. Jednak na myśl o bladej twarzy Susan, gdy leżała pod nim, stracił cały entuzjazm.
Tęsknił za nią od dawna. Tak długo, że nawet jemu trudno było w to uwierzyć. Niemniej jednak, dopóki myślał o tym, że w jej sercu jest inny mężczyzna, ego Juliana zabraniało mu podejmować jakiekolwiek działania.
W środku nocy, choć Susan była zdenerwowana, powoli zasnęła z wyczerpania.
Julian odwrócił się, by na nią spojrzeć ze skomplikowanym wyrazem twarzy. Następnie wyciągnął ramię i chciał dotknąć jej twarzy.
Nagle wydała jęk i natychmiast cofnął ramię.
Nie lubił być na przegranej pozycji w związku. Chociaż ją kochał, ona kochała innego mężczyznę. W takim przypadku zachowa swoją miłość do niej w tajemnicy.
"Susan, ty mnie nie kochasz, ale nie mogę cię puścić. Dobrze też, że oboje się dręczymy."
Następnego dnia w Lanyard Construction.
Gdy Susan miała właśnie usiąść w biurze, nagle przed nią pojawił się ogromny bukiet kwiatów.
"Wow!" W biurze nagle zrobiło się zamieszanie.
Zanim Susan zdążyła zareagować, za bukietem kwiatów pojawiła się przystojna twarz. To był jej kolega, Chance Hamilton.
"Susan, podobasz mi się. Czy zostaniesz moją dziewczyną?" Chance spojrzał na nią z uczuciem.
Czy to było... wyznanie miłości?
Susan była oszołomiona.
To... to był pierwszy raz, kiedy ktoś wyznał jej miłość!
Nawet w jej poprzednim związku z Lukiem Jenkinsem to ona przejęła inicjatywę. Jeśli chodzi o Juliana Shawa, nie trzeba było nic więcej wyjaśniać.
W tej chwili wzruszyło ją to wyznanie. Niestety, odmowa była nieunikniona. Uśmiechnęła się i powiedziała: "Przepraszam, mówiłam ci już, że jestem mężatką."
"Susan, naprawdę myślisz, że uwierzę w tę wymówkę?" Chance był pełen pewności siebie. "Jeśli naprawdę jesteś mężatką, dlaczego nie nosisz pierścionka?"
"Bo nie jestem do tego przyzwyczajona."
"Dobrze, niech ci będzie, ale skoro pracujesz tu już ponad rok, dlaczego twój mąż nigdy się nie pojawił? Nawet kilka razy, kiedy firma organizowała jakieś imprezy, na które mogłaś zabrać rodzinę, on nigdy nie przyszedł." Chance był oczywiście przygotowany z ripostami.
"On... on jest introwertykiem i nie lubi poznawać ludzi." Susan po prostu podała mu wymówkę.
Chance roześmiał się. "Susan, nie musisz już wymyślać żadnych bajek. Nawet jeśli masz męża, obiecuję, że będę cię kochał bardziej niż on! W dzisiejszym społeczeństwie, nawet jeśli jesteś mężatką, to nie znaczy, że nie możesz się rozwieść. Mam nadzieję, że mnie rozważysz!"
Chance uważał, że mąż, o którym wspomniała Susan, jest tylko przynętą. Dlatego pomyślał, że uda mu się ją zdobyć, ponieważ nie był brzydki i pochodził z porządnej rodziny.
"Przepraszam, naprawdę..." Susan ponownie go odrzuciła. Nagle jej wzrok zwęził się i zamilkła.
Jej nagłe milczenie rozbawiło Chance'a. "Susan, skończyły ci się pomysły na odrzucenie mnie? Może byś..."
"Co za ożywiony poranek" - rozległ się chłodny głos.
Oszołomiony Chance odwrócił się i zobaczył Juliana, który stał tam bez żadnego wyrazu twarzy.
"O czym rozmawiacie? Chciałbym o tym posłuchać" - powiedział Julian.
Chance przechwalał się swoimi próbami zdobycia Susan, ponieważ nie było się czego wstydzić. Ze śmiechem wyjaśnił: "Prezesie Shaw, zabiegam o Susan, ale ona powiedziała, że jest mężatką. Pracuje w firmie już ponad rok, ale jej mąż nigdy się nie pojawił. Moim zdaniem albo go nie ma, albo jest pustelnikiem. Prezesie Shaw, czy może pan doradzić Susan..."
Chance nie zauważył rosnącego ponuractwa Juliana, gdy ten beztrosko paplał dalej.
Susan nie mogła już tego znieść, więc pociągnęła Chance'a za koszulę.
"Susan, o co chodzi? Przyjmujesz mnie?" Chance spojrzał na nią ze zdziwieniem.
